GABRIEL
Wybiegłem z firmy zaraz za kobietą, krzycząc jej imię. Weszła do środka samochodu i odjechała z piskiem opon.
Nawet nie dała mi szansy, abym mógł jej wszystko wyjaśnić. Nie miała nawet słyszeć tej rozmowy. Co ona robiła o tej porze w firmie?
To nie jest, kurwa, nawet możliwe, żeby Susan była ze mną w ciąży. Zawsze używałem gumek i upewniałem się, że nie są uszkodzone. Poza tym nie spałem z nią od jakiś czterech miesięcy. Robiła mi tylko loda, a tak się dzieci nie da zrobić.
Suka sypiała w tym czasie z innym. Coś czuję, że to mógł być Jason.
Właśnie Jason.
Intuicja podpowiada mi, że zaraz się coś może złego stać.
Dlatego też szybko pobiegłem do swojego samochodu i ruszyłem za Madelyn, która jechała w kierunku swojego mieszkania. Pędziła przez drogę, łamiąc chyba wszystkie przepisy drogowe, więc zostałem trochę w tyle.
Wezwałem po drodze policję, bo naprawdę może przydać się wsparcie.
Dotarłem pod mieszkanie Madelyn. Jej samochód już tu stał. Krzywo zaparkowany, więc naprawdę jest z nią źle.
Kurwa.
Spojrzałem w górę. W oknie jej apartamentu odbijały się dwie sylwetki. Ledwie je dostrzegłem, bo w pokoju panował mrok, ale był tam mężczyzna, który szamotał się z Madelyn.
Z sercem w gardle pobiegłem natychmiast w tamtą stronę. Przysięgam jeśli on jej coś zrobi, rozpierdolę go i Susan na kawałki, a potem siebie.
Dotarłem do windy i z wściekłością wciskałem przycisk na odpowiednie piętro. W końcu ruszyła.
Mogłem wybrać schody. Kurwa.
Wplotłem palce w włosy i mocno za nie pociągnąłem. Zacisnąłem pięści.
Spokojnie, Gabriel.-powtarzałem sobie w głowie.
W końcu dotarłem na piętro i natychmiast ruszyłem do drzwi, które były otwarte na oścież.
Chuj, nie spokój.
Wszedłem szybkim krokiem do środka. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu zagrożenia. Dotarłem do kuchni. Mimo ciemności dostrzegłem jak mężczyzna przyciska brunetkę do blatu. Jej bluzka była rozdarta, tak samo jak spodnie. W ustach miała jakąś szmatkę, a mężczyzna trzymał nóż przy jej gardle.
Szybko zaświeciłem światło. Kobieta wykorzystała zdezorientowanie Jasona i wyrwała mu nóż. Jason zmrużył oczy i natychmiast popatrzył w moim kierunku.
Reszta potoczyła się szybko.
Madelyn wbiła nóż w brzuch Jasona. Mężczyzna popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami i przeniósł zdezorientowane i niedowierzające spojrzenie na brunetkę. Upadł na podłogę, trzymając się za krwawiący brzuch i zamknął oczy.
Nagle do pomieszczenia wbiegli mundurowi. Wskazałem im natychmiast Jasona.
Podbiegłem do Madelyn i natychmiast oplotłem ją ramionami. Wyrywała mi się, ale położyłem dłoń na jej głowie i docisnąłem do swojego barku. Łkała cicho, a ten dźwięk rozrywał mi serce.
-Już dobrze-szeptałem jak mantrę. Zdjąłem swoją marynarkę i opatuliłem nią drżące ciało brunetki.
-Skrzywdziłam człowieka- załkała.
-To była samoobrona, kochanie-powiedziałem uspokajająco.
Odchyliłem jej głowę i zmusiłem, aby na mnie spojrzała. Miała rozciętą wargę i rozwalony łuk brwiowy, z którego sączyła się krew. Na jej policzku widniał ślad po uderzeniu.
Pierdolony skurwiel.
-Jesteś gdzieś jeszcze ranna?-zapytałem z niepokojem.
Wskazała na głowę.
-Musicie jechać złożyć zeznania na komisariat-podszedł do nas policjant.
-Co mi grozi?-zapytała cicho Mad.
-Działała pani w samoobronie, nic pani nie grozi. Proszę tylko jechać na komisariat i opowiedzieć swoją wersję wydarzeń, aby ten skurwiel zgnił w pierdlu. Jak tylko wydobrzeje, od razu zostanie tam przewieziony.
-Jedziemy do szpitala-zarządziłem ostrym głosem. Mężczyzna kiwnął głową.
-Proszę jechać. Po badaniach złożycie zeznania-odszedł w kierunku reszty.
Położyłem rękę na plecach kobiety, a drugą pod jej kolanami i ją podniosłem. Syknęła na ten ruch.
-Przepraszam-wyszeptałem.
Ruszyłem z nią w ramionach do samochodu. Położyłem ją na siedzeniu i odjechałem z piskiem opon w kierunku prywatnego szpitala.
Na miejsce dojechałem pięć minut później.
Okrążyłem samochód, aby wziąć kobietę na ręce, ale wyrwała mi się.
-Umiem chodzić-syknęła.
Pomogłem jej wysiąść i asekurowałem ją w drodze do środka.
*
Dwie godziny później czekałem na korytarzu, aż Mad wyjdzie z sali. Zrobili jej wszystkie potrzebne badania, które nie wskazały na większe obrażenia i zszyli jej łuk brwiowy.
Zadzwoniłem także do brata. W końcu jest prawnikiem i to on dopilnuje, aby Jason resztę życia spędził w więzieniu. Ma zarzuty za próbę gwałtu i zabójstwa.
Kobieta w końcu wyszła z sali. Podszedłem do niej i natychmiast przytuliłem.
-Dziękuję-powiedziałem do lekarza, który się nią zajmował.
Wyszliśmy z szpitala i ruszyliśmy do samochodu.
-Jedziemy do mnie, zaopiekuję się tobą-oznajmiłem. Kobieta kiwnęła głową.
Dotarliśmy do mojego-wkrótce, mam nadzieję, że naszego-mieszkania. Zaparzyłem Mad herbatę i usiedliśmy w salonie.
-Nie jestem ojcem dziecka Susan-zacząłem temat.
-Wiem-popatrzyłem na nią zaskoczony.-Jason jest ojcem. Chciał się zemścić za to, że nie zaakceptowaliśmy jego oferty i z Susan opracował ten cały plan.
-Kiedy oni się poznali, skoro Susan jest już w czwartym miesiącu?
-Oni się znali już wcześniej. Jason opowiadał mi kiedyś o jakieś Susan.
-Myślę, że to dziecko nawet nie jest Jasona, tylko kogoś innego- stwierdziłem.
-Ona też poniesie jakieś konsekwencje, prawda?
-Tak.
Zapadła cisza.
-Przepraszam, że nie dałam ci nic powiedzieć w biurze, tylko od razu wybiegłam-wyszeptała cicho brunetka z łzami w oczach.
Przysunąłem się do niej i przytuliłem ją mocno.
-Nie płacz już, teraz już wszystko będzie dobrze-uspokoiłem ją. Wziąłem głęboki wdech i w końcu odważyłem się zadać pytanie.-Zamieszkasz ze mną?
Zapadła chwila ciszy
-Tak. Kocham cię.
-Kocham cię-odpowiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
***
Koniec polsatu XD
CZYTASZ
PARTNERS WITH BENEFITS/18+
RomanceOna go nienawidzi. On udaje że jej nienawidzi. Razem będą rządzić firmą.