Impreza firmowa

5.5K 152 8
                                    

GABRIEL

Właśnie szykowałem się na imprezę firmową, zorganizowaną przez Madelyn, gdy rozdzwonił się mój telefon, który leżał na szafce stojącej obok mnie. Zerknąłem na nazwę kontaktu, a skoro dzwonił szef firmy budowlanej, której zleciliśmy budowę domu, to musiało być to coś ważnego.

-Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwonię do pana z pewną sprawą-zaczął lekko zdenerwowanym tonem.

-Dzień dobry, o co chodzi?-zapytałem spokojnie.

-Papierowy plan domu, który otrzymaliśmy od Państwa, znacznie różni się od tego przesłanego nam drogą elektroniczną. Chciałbym wyjaśnić z Panem tą sytuację.

Wzdycham. Kurwa mać.

-Jutro przyjadę na budowę i wyjaśnimy sobie wszystko. Przesuniemy budowę o jeden dzień, dobrze?

-Dobrze. Czekamy na pana.

-Do widzenia i miłego wieczoru-rozłączyłem się od razu, gdy usłyszałem słowa pożegnania.

Ciekawe kto jest odpowiedzialny za ten błąd. Przyjemnością będzie zwolnienie tej osoby z firmy.

Wcześniej też zdarzały się drobne błędy, które od razu naprawialiśmy, bo nie oszukujmy się, jesteśmy tylko ludźmi. Błędy się zdarzają. Ale projekty z tymi błędami nie dotarły nawet na budowę. Osoby, które te błędy popełniły także zostały odpowiednio ukarane.

No będzie ciekawie. Poszukiwania, czas start.

Spojrzałem w lustro. Czarna koszula, czarne spodnie, włosy idealnie ułożone i oczywiście idealnie przycięty zarost.

Czarny outfit, ciekawe czemu?

Wcale nie dlatego, że gdy mam na sobie ten kolor, Madelyn rzuca mi spojrzenia pełne pożądania. Oczywiście myśli, że tego nie zauważam. I tego się na razie trzymajmy.

Na razie.

Może mnie nienawidzić, choć też zamierzam się dowiedzieć jaki jest tego powód, ale nie zaprzeczy też temu, że mnie pragnie. Bo wyraźnie widziałem to w jej oczach, gdy tylko milimetry dzieliły nasze usta.

Ja też nie zaprzeczę, że jej pragnę, bo dowód tego był wyraźnie widoczny w moich spodniach.

Gdyby do tego gabinetu nie weszła wtedy jej cholerna przyjaciółka...Ja pierdole.

Gdy zegar wskazuje kilkanaście minut przed godziną dwudziestą, wychodzę z mieszkania i udaję się do mojego samochodu, aby dotrzeć na miejsce o odpowiedniej godzinie.

Brak spóźnień. Kolejna z moich ustalonych zasad.

Docieram pod jakąś restaurację, parkuję i wysiadam z samochodu. Następnie wchodzę do środka, odwieszam płaszcz w szatni i przechodzę do najważniejszej części budynku, gdzie zostaję od razu przywitany przez pracowników.

Nienawidzę takich imprez i dlatego ich nie robię, bo zazwyczaj na nich nie mogę się wyluzować. W końcu jestem szefem, a pracownicy patrzą i zapewne, gdybym trochę się choć napił, już zaczęły by się niepotrzebne plotki.

Na bankietach i innych tego typu imprezach nikt nigdy nie widział mnie z kobietą. Bo nienawidzę plotek, a już szczególnie tych, które dotyczą mojego prywatnego życia.

Siadam na pierwszym lepszym wolnym miejscu i rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Madelyn, ale nigdzie jej nie dostrzegam, więc wdaję się w trochę sztywną rozmowę z pracownikami.

Po upływie kilku minut w końcu dostrzegam wchodzącą przez drzwi Madelyn. Odwiesza płaszcz, a gdy się odwraca w moją stronę, dosłownie odbiera mi dech w piersi.

PARTNERS WITH BENEFITS/18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz