MADELYN
Oszołomiona stałam bezruchu w przejściu patrząc na oddalającego się Gabriela.
Gratulacje?
Przesłyszało mi się, prawda?
-Wszystko w porządku?-zapytała ze zmartwieniem Layla.
-Co... a tak, w jak najlepszym-oznajmiłam z szerokim uśmiechem.-Idę po lunch.
Udałam się windą na na parter, a następnie wyszłam z firmy, wcześniej mijając recepcjonistkę, która bez przerwy posyła w moją stronę te swoje oceniające spojrzenia.
O chuj jej chodzi? I czemu większość kobiet, które mijam są blondynkami?
Skierowałam się do restauracji znajdującej się naprzeciw miejsca mojej pracy, gdzie zamówiłam jedzenie na wynos i wróciłam z powrotem do budynku.
Gdy przechodziłam obok recepcji do głowy wpadł mi pewien pomysł, więc spośród kilkudziesięciu przechodzących ludzi zaczepiłam jakiegoś blondyna.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, szefowo. Potrzebuje pani czegoś?-zapytał uprzejmie.
-Jak masz na imię?-zapytałam.
-Jake.
-Pragnę się lepiej poznać z pracownikami firmy, chciałbyś może pomóc mi zorganizować jakąś imprezkę firmową? Byłabym wdzięczna.
Widziałam jak jego oczy rozbłysły, gdy wspomniałam o imprezie.
Bingo! Czuję, że się dogadamy.
-Imprezka? No jasne!-zareagował z entuzjazmem. Nagle jego uśmiech zmalał.-Przepraszam. To było nieprofesjonalne z mojej strony.
-Nic się nie stało, spokojnie. Boże, kto tu takie nudne i gburowate zasady wprowadził?-zapytałam retorycznie-No oczywiście, że gbur Gabriel-powiedziałam pod nosem i przewróciłam oczami.
-Już panią lubię, szefowo-powiedział i zaśmiał się cicho.
Wyciągnęłam do niego rękę. Blondyn otworzył szerzej oczy.
-Mów mi, proszę po imieniu. Madelyn-uścisnęłam jego rękę, gdy tylko mi ją podał i uśmiechnęłam się lekko.-To mogę liczyć na twoją pomoc?-chłopak skinął energicznie głową.-Ogłoś komu możesz o tym wydarzeniu i daj mi znać, ile mniej więcej będzie osób.
Wymieniliśmy się numerami i każdy ruszył w swoją stronę.
Po dotarciu na ostatnie piętro ruszyłam do biurka Layli.
-Jestem-oznajmiłam.-Szykuje się imprezka firmowa, poszukaj jakiegoś lokalu.
-Impreza? I to firmowa? Pani Violet powiedziała, że Gabriel nigdy takiej nie zorganizował-powiedziała ze zdziwieniem.
-Bo to gbur.
-Dobra, na kiedy i na ile osób?
-Jeszcze nie wiem na ile, dam ci znać, jak tylko dostanę odpowiedź.A impreza niech będzie w piątek-oznajmiłam i udałam się do swojego gabinetu, gdzie zjadłam w końcu swój lunch.
Wyjęłam swój telefon z torebki akurat, gdy ten wydał dźwięk.
Gabriel Gbur: Przyjdź do mojego gabinetu. Omówimy następny projekt.
Wstałam posłusznie z miejsca i przeszłam do jego gabinetu przez drzwi oddzielające nasze gabinety.
Gabriel siedział w fotelu. Ubrany był w czarną kamizelkę, tego samego koloru garniturowe spodnie oraz białą koszulę.
Powinni mu zakazać nosić czarny kolor. Zbyt przystojnie w nim wygląda.
Jezu, Mad. Zdecydowanie brakuje ci seksu.
-Siadaj-wydał polecenie. Po raz kolejny tego dnia spełniłam jego żądanie.-Twój pierwszy projekt całkiem nieźle ci poszedł, więc mam dla ciebie kolejne zadanie.
-Zamieniam się w słuch.
-W skrócie: musisz zaprojektować lusksusowy dom. Szczegóły znajdziesz ma swoim mailu. Czas na wykonanie tego zadania to dwa tygodnie. Jeśli zajdzie taka potrzeba, możesz oczywiście liczyć na moją pomoc.
-Okej, więc zabieram się do pracy-powiedziałam i powoli podniosłam się z fotela.
-Siadaj, nie skończyłem jeszcze.
-Mam nogi, jakbyś nie widział. Potrafię ich używać-oznajmiłam zirytowana.
-Wiem. Uwierz mi, że doskonale je widzę-powiedział i zlustrował moje ciało wzrokiem. W jego oczach pojawił się błysk pożądania.
Pożądanie, o cholera. Czyli mi się nie przewidziało.
-Cieszę się, bo nie pasowały by ci okulary.
Brunet przewrócił oczami, nie komentując moich słów.
-Doszły mnie słuchy, że organizujesz imprezę firmową.
-Racja, chcę lepiej poznać pracowników.
-Dobrze, ale na przyszłość, chciałbym dowiedzieć się tego pierwszy, a nie jako ostatni-posłał w moją stronę ostre spojrzenie.
-Jest to wykonalne, wspólniku.
-I nie nazywaj mnie gburem przy pracownikach.
-Za prawdę nie będę przepraszać-odpowiedziałam i wyszłam przez drzwi do swojego gabinetu.
Wzięłam telefon w dłonie i wybrałam odpowiedni kontakt.
Ja: Masz dzisiaj czas?
Liam: Pewnie,o 19 w moim mieszkaniu?
Ja: Okej.
CZYTASZ
PARTNERS WITH BENEFITS/18+
RomanceOna go nienawidzi. On udaje że jej nienawidzi. Razem będą rządzić firmą.