Jakkolwiek lamersko to zabrzmi - pierwszy raz w życiu spóźniłam się do szkoły.
Poszłam na poranny trening, a że zapomniałam własnej suszarki do włosów, starałam się skorzystać z tych dostępnych na pływalni. Skończyło się to tak, że ani nie zdążyłam wysuszyć włosów, ani przyjść na czas na lekcję.
Na moje szczęście nauczycielka też zaliczyła lekką obsuwę i w momencie, w którym ja biegłam w stronę sali od angielskiego, ona zmierzała szybkim krokiem w odwrotnym kierunku. Była tak zaaferowana, że nie zauważyła nawet, że mówię jej "dzień dobry".
– Szyszkowska jest? Nie widzę Szyszkowskiej. – Usłyszałam głos Eli, która trzymając dziennik na swojej ławce, sprawdzała obecność. Podniosła na chwilę głowę i rozejrzała się nieprzytomnie po klasie.– Sprawdź pod Draganem. – prychnęła Judyta akurat w momencie, w którym przechodziłam przez próg. Parę osób zaśmiało się złośliwie. Ci, którzy mnie zauważyli, nabrali wody w usta, ale z napięciem czekali na to, co nastąpi. Atmosfera w klasie w sekundę zgęstniała tak, że można było siekiery wieszać, a ja, jak ta idiotka, stałam wmurowana, kompletnie nie wiedząc co mam powiedzieć.
– No i czego się gapisz? – Judyta roześmiała się bezczelnie, patrząc mi przy tym prosto w oczy. Wyglądała na całkowicie niewzruszoną zaistniałą sytuacją. – Takie realia. Jeżeli jeszcze nie zdążył cię zaliczyć, ustaw się w kolejkę i czekaj cierpliwie. Chłopak ma napięty grafik...
Widziałam, że chciała dodać coś jeszcze, ale nie zdążyła, bo uderzyłam ją na odlew w twarz z taką prędkością, że nie miała najmniejszych szans na jakąkolwiek reakcję. Byłam pewna, że mi odda, ale wybałuszyła tylko gały, otworzyła gębę i przyłożyła dłoń do piekącego policzka.
– Szyszkowska! Bednarska! W tej chwili do dyrektorki! – Usłyszałam lodowaty głos tuż za swoimi plecami.
Tak. Zdecydowanie to był idealny moment na powrót belfra do klasy. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć.
Całą drogę do gabinetu dyrektorki szłam ze spuszczoną głową, klnąc w myślach jak szewc. Odniosłam wrażenie, że nawet mijany poczet królów Polski z zażenowaniem odwracał wzrok, a narodowi wieszcze wbijali we mnie spojrzenia pełne pogardy i potępienia. Nigdy nie zapomnę też ogromu rozczarowania w oczach anglistki, kiedy opuszczała gabinet sekretarki, uprzednio nakreśliwszy zaistniałą sytuację.
– Pani dyrektor jest chwilowo nieobecna. – powiedziała sucho sekretarka. Ta sama, która przyjmowała moje papiery do szkoły. Nie patrzyła na nas, nie podnosiła głowy i nie zadawała zbędnych pytań, więc poczułam chwilową ulgę. – Proszę wejść do gabinetu, zostać tam, czekać cierpliwie i nie pozabijać się w międzyczasie.
Weszłyśmy posłusznie. Judyta usiadła na krześle w jednym końcu pokoju, ja natomiast w drugim. Chciałam być jak najdalej od niej. Po pierwsze, działała na mnie jak płachta na byka i nie potrafiłam patrzeć na nią bez obrzydzenia, a po drugie wolałam mieć szansę wyhamować na tych dwóch metrach, gdyby znowu mnie poniosło.
Widziałam kątem oka, jak wyjmuje lusterko.
– Mam spuchnięty policzek, suko! – rzuciła wściekle w moją stronę.
– Licz się ze słowami, okej? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Jeszcze raz mnie obrazisz to ci przyleję z drugiej strony, żeby ci puchło symetrycznie! Mam już serdecznie dosyć twojej wojny podjazdowej!
– Wojny? Za malutka dla mnie jesteś, żebym się wysilała na jakiekolwiek wojny. I nikogo nie obrażam, nazywam tylko rzeczy po imieniu. – Uśmiechnęła się kwaśno. – To, że jesteś suką to fakt niepodważalny. Reputację zresztą też masz nie najlepszą.
![](https://img.wattpad.com/cover/334438280-288-k620440.jpg)
CZYTASZ
Szyszka
Novela JuvenilZ powodu skomplikowanej sytuacji rodzinnej, Agata Szyszkowska przenosi się z Warszawy na Śląsk. Choć początki są trudne, na miejscu spotyka pierwszą miłość i zdobywa uznanie trenera drużyny pływackiej. Niestety niedługo dane jest jej cieszyć się sie...