Rozdział 9

112 2 0
                                    

1 lipca 2018r.

Wczoraj był męczący dzień ale, za to dziś po prostu leżę i będę oglądać Netflix z Brandonem.

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy a, z niej wyjęłam krótkie szare spodenki, czarny top i szarą bluzę a, potem skierowałam się do łazieńki aby, się ogarnąć.

Po pięciu minutach się ubrałam i wzięłam się za  włosy. Związałam je w wysokiego kitka i rozpuściłam kilka kosmyków włosów.

– Hej.– weszłam do kuchni gdzie siedzieli wszyscy.

Blanka mimo że to dopiero trzy miesiące  ma serio spory brzuch.

– Hej. Siadaj nałożę ci gofry czy wolisz naleśniki? – spytała Blanka która coś pichciła przy kuchni.

– Gofry.– usiadłam obok Brandona który siedział na przeciwko ojca.

– Dziś oglądamy.– ucieszył się Brandon.

– Tylko?– spojrzał na nas pytająco.

– Tak.– powiedział Brandon.

Mam dosyć tej tego chodzenia po mieście. To duże miasto a dwa miesiące mi wystarczą.
Poza tym od kiedy mnie interesują chłopcy i związki? Kiedyś tylko po prostu z nimi kręciłam a, nie chodziłam na molo czy do wesołego miasteczka.

– Smacznego.– powiedziała Blanka dając talerz pod moim nosem.

– Dzięki.– powiedziałam cicho.

– wyjedżdzamy.– przerwał głuchą ciszę ojciec.

– Gdzie? Na ile?– zapytałam patrząc na niego i Blankę z szokiem.

– Do Nowego Yorku. Na tydzień.– powiedziała Blanka.

– Po co?– zapytałam.

Mój ojciec pracuje ale, na miejscu więc nie musi nigdzie wyjeżdżać a, Blanka nawet nie pracuje przez ciążę.

– Po dobrego prawnika.– włożył talerz do zmywarki.

– Po co prawnik.– setce mi przyspieszyło.

– Twoja matka na pewno przekupi prawnika ale, nie będzie tak dobry jak nasz.– powiedział z chytrym uśmieszkiem.

– Nie rozumiem.

– Clem. Chcemy abyś u nas mieszkała. Będziesz mieć tu szkołę.– wtrąciła się Blanka.

– Czekaj, czekaj. Chcecie aby, ja z wami mieszkała?– zapytałam wstając z krzesła.

– Tak oczywiście jak ty chcesz.– powiedział ojciec.

– Tak...bardzo...bardzo chce...– żuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam.

Brandon siedział i jadł i rozmyślał co się stało. Blanka stała z uśmiechem od ucha do ucha a, ja stałam wtulona w mojego ojca.

Nie wydusiłam z siebie żadnego słowo po prostu się odsunęłam i sięgnęłam do szafki po słodycze aby, mieć co jeść podczas oglądania.

– Idziesz?– spojrzałam na chłopak który siedział.

– Jasne.– wstał i poszedł w stronę salonu.

– Kiedy jedziecie?– zapytałam patrząc na ojca a, potem na Blankę.

– Jutro z rana.– powiedziała Blanka.

– Będziemy dzwonić. – wtrącił się ojciec.

– Obudźcie nas rano.– weszłam do salonów a, następnie po schodach do siebie do pokoju.

"Mój Przyrodni Braciszek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz