Rozdział 27 (Clementine)

74 2 0
                                    

1lipca 2022r.

Wakacje nareszcie.

– Clem, ubierz Celinie buty i chodźcie już do auta.  – powiedziała zdenerwowana Blanka.

– Ja sama je ubiorę. – zachichotała mała blondyneczka.

– Okej.

– Jadę jeszcze szybko na cmentarz. – po drodze do drzwi złapałam kluczyki do mojego motoru.

Aktualnie dalej mieszkań z ojcem. Matka się do mnie nie odzywa przez trzy lata. Moja kochana babcia miała rok temu pogrzeb, a Leon, Alvaro,Kacper, deyv i ja zrobiliśmy własną paczkę. Eryk do mnie pisał parę razy, ale nie on jedyny. Celina ma już cztery lata, Blanka, ja i tato przyzwyczajamy się do śmierci Brandona, ale dalej o nim myślę.

– Tylko szybko, jak nam ucieknie samolot sama za nim polecisz. – pogroził ojciec.

Nic nie mówiąc odpaliłam silnik, a następnie wskoczyłam na motor i pojechałam na cmentarz.

Leon przeprowadził się do malibu i dzięki temu możemy się spotykać codziennie, ale dziś lecimy do Paryża, a i Kacper mieszka z Leone bo są razem już od trzech lat. Deyv mieszka także w malibu, ale dopiero od roku razem z Clara. Ja kręci z Alvaro, a Eryka czasem spotykam na mieście, ale z tego co mi mówił Kacper to chyba wyjeżdża z tego miasta.

Po paru minutach już byłam na cmentarzu. Szybko zeszłam z motoru, a następnie zaczełam go kierować na grub Brandona. Motor postawiłam, a następnie sama usiadłam na ziemi obok grobu. Owszem była ławka, ale wolałam usiąść na ziemi.

Spojrzałam na jego zdjęcie i na niebo. Przypomniały mi się jego słowa które powiedział przed śmiercią:

"I chcę jeszcze raz zobaczy ten uśmiech na twarzy... Ten sam uśmiech co zawsze dawał mi nadziej na to że... Przeżyje... Że będę normalnie żyć... I wygram..."

Szkoda, że cię tu nie ma... Tato robił jej nawet sto badań, aby upewnić się, że nie jest chora na raka... Bardzo mi ciebie brakuje... Opowiadam Celinie o tobie tyle ile mogę i wiem, ale za parę dni skończą mi się tematy... – spojrzałam na niego.

Poczułam jak wibruje mi kieszeń w mojej czarnej bluzie.

– Halo? – spojrzałam ostatni raz na zdjęcie Brandona, a następnie wstałam i poszłam w stronę motoru.

– Gdzie ty? Tato się denerwuje. – usłyszałam cih y głos Celiny.

– Już jadę... Nie ładnie tak brać blanki telefon. – odpaliłam motor, a następnie wsiadłam na niego i pojechałam do domu.

Po kilku minutach już byłam na miejscu. Tato już odpalał auto, Blanka siedziała na miejscu pasażera, a Celina na... Miejscu Brandona.

– Masz szczęście. – powiedział ojciec.

– Gdyby nie Celina bym się spóźniła. – puściłam jej oczko.

– Dobra zapiąć pasy i jedziemy. – powiedziała Blanka.

Posłusznie zapięłam pasy, a następnie podłączyłam się pod słuchawki i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Celina bawiła się swoimi zabawkami, Blanka poszła spać, a tato patrzył na drogę.

Od śmierci Brandona miałam tylko dwa razy złe sny, ale już od trzech lat śpię dobrze bez żadnych problemów. Nie budzę się w nocy i nie mam snów o mojej przyszłości.

– Ja chcę do sklepu. – swoimi słowami przerwała głucha ciszę.

– Ja też.

– A co chcecie?

"Mój Przyrodni Braciszek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz