Rozdział 8

161 2 0
                                    

30 czerwca 2018r.

Twoja mamusia ma cię w dupie!– krzyknął pijany mężczyzna

Nie to nie prawda...– wyszeptała skulona dziewczynka.

Mężczyzna kopnął dziewczynkę która leżała na podłodze i łkała.

Proszę przestań...– wyszeptała łkając.

– Proszę przestań...– wyszeptałam a, łzy zaczęły  lecieć po moich policzkach jak chciały.

– Clem...wszystko...dobrze...jestem przy tobie...– powiedziała przerażonym głosem.

– Blanka?...c-co ty tu robisz?...– zapytałam łkając.

– Koszmar?– zapytała przytulając mnie.

– Tak.– wyszeptałam a, następnie się wtuliłam.

– Choć na śniadanie.– powiedziała wstając a, następnie wychodząc.

Gdy, Blanka wyszła ja podeszłam do szafy i wyjęłam z niej dżinsowe spodenki i długą czarną bluzę która była także od Leona na moje szesnaste urodziny. Następnie poszłam do łazienki i się ubrałam oraz umyłam zęby i twarz a, następnie pomalowałam rzęsy.

– Hej.– powiedziałam zaspanym głosem.

– Hej.– powiedział tato.

– Jak się czujesz,?– zapytał blondyn.

– Lepiej niż wczoraj.– powiedziałam.

Siedzieliśmy i jedliśmy w tedy se przypomniałam.

"–Za trzy dni przyjadę.-"

Dejv dziś przyjeżdża. 

Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

– Odbiorę.– powiedziałam wstając i kierując się w stronę salonu.

– Hej to ja Dejv.– powiedział.

– Hej. O której chcesz przyjechać? Czy się rozmyśliłeś?– zapytałam.

– Jakoś o szesnastej okej?– zapytał.

– Jasen.

Z Deyv gadałam jeszcze chwilę i podałam mu adres pod który ma przyjechać.

Zaplanowaliśmy że pójdziemy do wesołego miasteczka a, następnie jak się uda to nad morze.

– To pa.– powiedziałam rozłączając się.

Gdy przyszłam do kuchni Blanka dawała talerze do zmywarki a, ojciec i Brandon rozmawiali.

– Dziś chcemy zjeść razem obiad...jak...rodzina.– powiedział ojciec.

– Wychodzisz gdzieś dziś?– zapytała wtrącając się ojcu w zdanie.

– Tak z kolegą.– powiedziałam nie ufnie.

– Tym Erykiem?– zapytał ojciec.

– Nie z Dejvem poznałam go jak byłam w domu. – powiedziałam skrępowana.

– O której?– zapytałam Blanka.

– O szesnastej a,to jakieś przesłuchanie? – zapytałam lekko wkurzona.

– Nie po prostu nie chcemy abyś się spóźniła na obiad ale, jak o szesnastej to dobrze. Obiad jest o piętnastej.– powiedziała zadowolona Blanka.

Nic nie mówiłam tylko jadłam swoje śniadanie.

Minął tydzień od kąt tu jestem i serio czuje się jak w domu. W domu którego nigdy nie miałam.

"Mój Przyrodni Braciszek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz