Rozdział 11

98 2 0
                                    

3 lipca 2018r.

– Wstawaj. Nudzę sie jak śpisz.-usłyszałam zachrypnięty głos Eryka.

Minęło dziesięć minut ja się ubrałam i umyłam tak samo jak Eryk.

-Zawieziesz mnie do Brandona?-spojrzałam na chłopaka który robił nam śniadanie.

-Pojadę z tobą, aby lekarz się do ciebie nie dobierał.-złapał mnie za takie i przybliżył do siebie.

-Dziękuję. Mój tajny ochroniażu...-położyłam dłonie na jego karku.

Ten od razu złączył nasze usta w namiętny pocałunek.

-Jedzenie.-wyszeptał mi w usta.

Od razu usiadłam przy wyspie kuchennej a, Eryk podał mi jedzenie i usiadł naprzeciwko mnie.

Jedliśmy w ciszy. Jak i on jak i ja biliśmy pochłonięci w swoich myślach.

Po około siedmiu minutach wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala gdzie, był Brandon.

-Zajedziesz do jakiegoś sklepu?-spojrzałam na Eryka.

Ten nic nie mówiąc kiwną głową i przyspieszył.
Kocham szybkie jazdy ale, on jeździł jak pirat drogowy zwłaszcza na prostej drodze.

Oparłam głowę o szybę auta i podziwiałam widoki.

Clem:kiedy przyjedziesz ?

Wysłałam do Leona wiadomość lecz mu się chyba nudzi bo po paru sekundach odczytał i odpisał.

Leo:Za tydzień

Clem:Świetnie. Bo idziemy na imprezę a ty że mna.

Leo:Ehh...jasne że, idę.

-Z kim tak piszesz?-zapytał zaciekawiony

-Z przyjacielem.

Clem:Kończę. Paaa.

-Jak się nazywa?-zapytał.

-Leon. Znam go od dziecka. Jest gejem.-powiedziałam.

-To dobrze że, jest gejem bo się bałem że, będę miał konkurencje.-mruknął.

-Taa. Ale, za to bardzo zboczony. -zaśmiałam sie.

-Zawsze geje są zboczeni.-pruchnął.

Jechaliśmy jeszcze parę minut i rozmawialiśmy o jakiś głupotach a, po drodze zajechaliśmy do sklepu bo chciałam kupić coś Brandonowi.

*

-Jak się czujesz młody?-zapytał Eryk wchodząc do sali Brandona.

-Dobrze ale, nie chce tu siedzieć.-usiadł na łóżku.

-Trzymaj.-podałam mu dużego miśa, paczkę czekolady i jego kąsolę z ładowarką aby, się nie nudził.

-To dla mnie?! WoW! Dzięki.-przytulił się do mnie.

-Luz.-odwzajemniłam uściski.

Siedzieliśmy i tozmawialiśmy o rodzicach, przyjaciołach i innych. Eryk siedział z nami za co była wdzięczna, bo potem nie chce mi się wracać na nogach.Żartuje. Widziałam że, Brandon wyczuł że między mną a, Erykime coś jest.

-Dzień dobry.-wzzedł lekarz którego, nie cuerpię, boję sie?

-Dzień dobry.-powiedziałam razem z Erykiem.

-Ja po chłopca. Musimy zrobić jeszcze parę prześwietleń.-powiedział patrząc na mnie.

-Dobrze, my i tak już jedziemy.-powiedziałam.-Jakoś o piętnastej przyjedzie twoja ciocia z wujkiem.-dodałam.

"Mój Przyrodni Braciszek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz