ROZDZIAŁ 23

256 9 2
                                    

Stałam przed budynkiem Sorel House zastanawiając się czy Margaret zechce ze mną porozmawiać. Czułam się jakbym wróciła do czasów, kiedy ubiegałam się tutaj o pracę. Z tym wyjątkiem, że wtedy było łatwiej. Szłam tylko o rozmowę o pracę, a nie na rozmowę o swojej przyszłości. Tak, więc biorąc głęboki wdech weszłam do budynku i skierowałam się w stronę windy. Wcisnęłam odpowiedni guzik piętra i po kilku minutach znalazłam się na czterdziestym drugim piętrze. Nie wiedziałam jak to wszystko się potoczy, ale byłam pełna nadziei i to dodawało mi odwagi. Idąc w stronę biura szefowej przywitałam się ze wszystkimi. Zdałam sobie sprawę jak bardzo brakowało mi tych ludzi. Ku mojemu zaskoczeniu przy moim dawnym biurku siedziała inna dziewczyna, a Kimberly nie było.  Uśmiechnęłam się do niej na przywitanie.

- Dzień dobry, czy pani Sorel jest wolna?

- Dzień dobry. Tak, jest sama w swoim biurze. Zapowiedzieć panią?

- Nie ma takiej potrzeby.

- Ale... - Nie słuchałam co dalej mówiła tylko ruszyłam do jej drzwi. Delikatnie zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam do środka.

- Dzień dobry. Mogę? – Zapytałam nieśmiało.

Margaret oparła się o oparcie fotela i zdjęła okulary.

- Proszę. – Wskazała dłonią fotel przed sobą.

- Na początek chciałam przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Byłam zła i pogubiona. Każdy na moim miejscu by tak zareagował.

- Nie jestem zła na ciebie. Zdziwiłabym się gdybyś zareagowała inaczej. – Zszokowana spojrzałam na nią.  – Olivio, od początku tłumaczyłam Isabelli, że to zły pomysł, aby ukrywać to przed tobą, ale była bardzo uparta. Nie miałam wyboru jak zrobić to o co mnie prosiła. Na początku naprawdę nie wiedziałam, że jesteś jej wnuczką. Nie miałyśmy okazji się poznać z wiadomych względów.

- Babcia była ambitną kobietą.

- To prawda. Dzięki niej spełniłam swoje marzenia. Ona była moim motorem i napędzała mnie do podjęcia decyzji, na które nigdy sama bym się nie odważyła. – Uśmiechnęła się.

- Znalazłam list od babci, w którym dokładnie opisała mi, dlaczego podjęła taką decyzję. Sprawiło to, że na wiele rzeczy spojrzałam inaczej.

- Rozumiem, że zmieniłaś zdanie odnośnie do przyjęcia udziałów.

Zamilkłam na chwilę.

- W zasadzie to nie. Nie czuję się na tyle gotowa, aby za dwa miesiące, kiedy skończę dwadzieścia pięć lat móc je przyjąć.

- Ale myślałam, że po to tutaj przyszłaś. – Uniosła brwi.

- Nie. Przyszłam przeprosić i się wytłumaczyć. Chciałabym ponownie tutaj pracować i zacząć wszystko od nowa na stanowisku asystentki Paulo. Kiedy będę gotowa, ale tak naprawdę gotowa, przyjdę i wtedy wrócimy do rozmowy, dobrze?

- Nie spodziewałam się tego. Dla mnie byłaś gotowa pierwszego dnia, kiedy przekroczyłaś próg mojego biura, a ja zlecałam ci zadania, mimo, że nie byłaś tutaj jeszcze zatrudniona. Uszanuję twoją decyzję.

- Dziękuję. – Wstałam uradowana.

- Poczekaj. – Wyciągnęła rękę przed siebie. – Skoro wracasz do pracy wolałabym cię na poprzednim stanowisku, bo nowa dziewczyna nawet w połowie nie jest tak dobra jak ty. Ale wiem, że zawsze chciałaś współpracować z naszym projektantem, więc nie mam przeciwskazań. W dodatku Paulo będzie wniebowzięty.

- Nie wiem, jak pani dziękować. – Wstałam i podeszłam do niej przytulając ją. Jej sztywna postawa ciała dała mi do zrozumienia, że mam się odsunąć. – Przepraszam, to z emocji. – Poczułam jak moja twarz robi się czerwona.

Sorel HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz