ROZDZIAŁ 10

140 7 0
                                    

O poranku obudził mnie telefon od Paulo, który poinformował mnie, że przyjdzie o godzinie dwunastej razem z wizażystami i kosmetyczkami. Próbowałam mu powiedzieć, że nie potrzebuję tych wszystkich ludzi, lecz nie chciał mnie słuchać. Nie miałam wyboru jak się zgodzić.

Z godziny na godzinę coraz bardziej się denerwowałam. Obawiałam się, że nasz plan nie wypali i nas zdemaskują i wywoła się przez to skandal. Całe szczęście Christian był tak pozytywnie nastawiony do całej sytuacji, że czułam się lepiej.

Szefowa zadzwoniła do mnie o poranku z informacją, że nie mogę nikomu powiedzieć, że pracuję dla niej. Wszyscy obecni pracownicy zostali poinformowani w tym temacie, więc miałam udawać, że są dla mnie obcy.

Zastanawiałam się, czy gdyby Kimberly nie była chora, pani Sorel by ją w to zaangażowała zamiast mnie. Nie wiem czy bym zniosła świadomość, że on ją całuje, a nie mnie.

Cały ranek spędziłam z mamą. Dawno nie miałyśmy okazji spędzić razem tyle czasu.

- Gdyby babcia Isabella żyła byłaby z ciebie ogromnie dumna. - Powiedziała czule.

- Brakuje mi jej. Bardzo ją kochałam i zawsze znalazła rozwiązanie w danej sytuacji. Miała też niezłą intuicję do ludzi. - Jako nastolatka bardzo dużo czasu spędzałam u mojej babci. Traktowałam ją jak przyjaciółkę. Rozmawiałyśmy o wszystkim, a ona nigdy mnie nie krytykowała tylko dawała rady co mogę zrobić lepiej. Była wspaniałą kobietą.

- To prawda, też mi jej brakuje. - Jej oczy napełniły się łzami. Przytuliłam ją mocno.

- Babcia by nie chciała, abyśmy płakały. - Spojrzałam na nią ciepło.

- Masz racje, skarbie. - otarła łzy. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie ma jeszcze dwunastej, więc nie wiedziałam kto mógł nas chcieć odwiedzić. - Pójdę otworzyć. - Powiedziała.

Słyszałam, jak rozmawia z jakiś mężczyzną. Zaciekawiona wyjrzałam za progu pokoju. Mama coś podpisywała, a on jej podał wielki bukiet z czerwonych róż. Podeszłam do niej.

- Mamuś, nie mówiłaś, że masz wielbiciela. - Moje brwi uniosły się wysoko.

- Kochanie, w moim wieku to już nie wypada. Te kwiaty są dla ciebie.

- Dla mnie? - Zaskoczona wzięłam od niej bukiet i szukałam liściku. Ze środka wyciągnęłam małą, białą kopertę, w której znajdowała się karteczka.

Nie mogę doczekać się wieczora.

Nie denerwuj się.

Będę cały czas przy tobie.

Christian

Szeroko się uśmiechałam, kiedy czytałam te kilka słów. To bardzo miłe z jego strony. Jest cudownym mężczyzną i zdałam sobie sprawę, że chciałabym, aby ten cyrk trwał wiecznie.

Mama przyglądała mi się w cwaniackim uśmiechu.

- I co nadal się upierasz, że nie chcesz, aby coś was łączyło?

- Mamo, daj spokój. On nazywa się Sorel. Nasze światy do siebie nie pasują. - Nie wiem, czy próbowałam bardziej przekonać ją czy siebie.

- Jesteś uparta jak twoja babka. - Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się w stronę kuchni.

Kilka chwil później, tak jak zapowiedział Paulo, wpadł z całą armią stylistów. Byłam przerażona ilością sprzętu jaki wnieśli do mojego domu.

- Część skarbie. Przybyliśmy z odsieczą. Zrobimy z ciebie Miss Ameryki. - Uśmiechnęłam się nieśmiało i skierowałam całą ekipę do salonu.

Kobieta o imieniu Rebecca zajęła się moimi włosami, w tym samym czasie kosmetyczka malowała mi paznokcie u rąk i stóp. Czułam się bardzo dziwnie. Nie jestem przyzwyczajona, że sztab ludzi lata nade mną i próbują zrobić ze mnie księżniczkę. Na końcu Elena i Caden zrobili mi makijaż. Czułam się dość nieswojo z taką ilością pudru na twarzy, ale jak twierdzili dzięki temu uzyskam lepszy efekt na zdjęciach.

Sorel HouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz