Will you eat with me?

45 3 3
                                    

Czułem dłonią, że nie ma go obok. Słyszałem jedynie cichy stukot szklanki o stolik i jego palców o telefon. Kiedy otworzyłem oczy on siedział na podłodze przy kanapie i był skierowany w moją stronę. Odłożył telefon i spojrzał na mnie.
- Dzień dobry Woo. - nachylił się i uśmiechnął. - Nie pogniotłem cię za bardzo?
Odwzajemniłem uśmiech i przetarłem oczy.
- Która godzina?
- Szósta. Masz jeszcze czas. - wstał i poszedł do kuchni. Wrócił z dwoma talerzami.
- Zrobiłem na szybko, ale nie obiecuję, że będzie dobre.
Ryż z warzywami, jajkiem sadzonym na górze, pomidorami i porem. Nie wyglądało źle, ale rzeczywiście nie doprawił tego za dobrze, mimo wszystko zjadłem do ostatniego okruszka, byłem zbyt głodny, by czekać z jedzeniem do powrotu do domu.
- Pamiętasz jak napisałem ci, że postawię ci obiad?
- Mhm.
- Co powiesz na ten tydzień?
Oczy mu zabłysły.
- Kiedy?
- Let me see...
- Moja pomoc przyniosła efekty, używasz angielskich określeń. Nice!
Klepnąłem go w ramię.
- Mam wolny czwartek po szkole.
- No to jest problem, bo obiecałem Yeosiowi, że mu pomogę z materiałem.
- To przyjdziesz później, nic się nie stanie.
- Skoro tak mówisz. - wzruszył ramionami i dopił kawę.
Zebrałem się szybko i popędziłem do domu. W połowie drogi złapałem zadyszkę. Jak mogłem przebiec taki kawał drogi bez problemu poprzedniego dnia? Po deszczowej nocy czuć wszystko zupełnie inaczej. Wszystko jest świeższe, żywsze i wydaje się nowsze. Promienie słońca padały na drzewa oznaczając krople na liściach w sposób niemalże magiczny, a świergot ptaków omamiał niemalże mój umysł.
Wpadłem do mieszkania i od razu popędziłem do łazienki, cały zgrzany i spocony. Wpadłem na współlokatora.
- Woo, żyjesz, już myślałem, że będę musiał wywiesić ogłoszenie o wolnym miejscu w pokoju.
- Jaka szkoda, że tego nie zrobisz. - poczochrałem jego włosy. - Nastawię od razu pranie, więc jak coś masz to wrzuć.
- Spokoojnie, co się stało, że tak ci się śpieszy? - patrzył jak przekopuję szuflady w poszukiwaniu ubrań. - Czekaj... To nie są twoje ubrania. Skąd je...
Kurwa...
Westchnąłem.
- Ja...
- Wątpię, by kobieta nosiła takie coś. - zachłysnął się powietrzem. - Czy ty i San-
- Nie, tylko mnie przenocował. - wyminąłem go i zamknąłem za sobą drzwi.
- Ale...
- Yeosang, nic się nie wydarzyło, poszedłem na salę, złapał nas deszcz i jego mieszkanie było bliżej, nie wiem kiedy zasnąłem i zaproponował mi, bym został u niego i rano wrócę do siebie, skoro mamy zajęcia później. - na jednym wydechu wyjaśniłem mu to wszystko.
- To brzmi jak ty i San.
Hah, dobre. Wyszedłem po kilku minutach i zacząłem się pakować.
Adrenalina z rana spadła mi znacznie po trzecim wykładzie, gdzie znów walczyłem z zamykającymi się oczami. W czasie między zajęciami zafundowałem sobie drzemkę po wcześniej wypitej kawie w nadziei, że kofeinowa drzemka to nie mit. Poczułem się w pewnym momencie nieswojo. Nie wiem czym było to spowodowane, ale miałem potrzebę obudzenia się jak najszybciej. tym razem walka ze zmęczeniem obróciła się przeciwko mnie i nie mogłem się wybudzić od razu, więc poddałem się. Nie wiem ile czasu jeszcze minęło, ale kiedy się obudziłem zobaczyłem obok Yunho. Miał słuchawki w uszach i katem oka zauważył ruch.
- Wszystko w porządku? Normalnie nie zasypiasz na korytarzu. - spojrzał na mnie z rozbawienie, ale też z troską.
- Jestem po prostu zmęczony.
- Yeosang mówił co innego. - zachichotał.
Jego niewyparzona gęba.
- Miałem spokojną noc, ale bieganie rano w nerwach czy zdążę nie należy do rzeczy, które polubię.
- Nie dziwię ci się. Dużo się stresowałeś, ale polepszyło ci się. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie.
Jego słowa sprawiły, że znane ciepło rozlało mi się na sercu.
- Możliwe, że tak...
- Odkąd San spędza z nami więcej czasu nawet ja odczułem ulgę w ogóle rzeczy. - zapatrzył się w daleki punkt za dużym oknem wychodzącym na szkolny dziedziniec. - I ty stałeś się bardziej sobą. - spojrzał na mnie. - Znów jesteś tym Wooyoungiem, którego znam z opowieści Yeosanga. Miło w końcu cię takiego poznać.
Nie wiem jak powinienem nazwać to, to odczułem w tamtym momencie. To było jak przypieczętowanie czegoś więcej niż zwykłej przyjaźni. Miałem pewność już wcześniej, że bez względu na to co się wydarzy nasz Ddaeng ddaeng-i będzie mnie wspierać całym swoim ogromnym sercem, jakie posiadał. Teraz czułem jego gotowość osłonięcia mnie całym sobą podczas deszczu pocisków, jakie miałyby się pojawić.
- Cieszę się, że mogę cię nazywać najlepszym przyjacielem Yuyu.
Bez słowa objął mnie mocno i pokołysał kilka razy. Kiedy chciałem mu dać buziaka zaczął się wyrywać. - No weeeeź, ja tu jeszcze muszę potwierdzić swoje słowa!
Jego wybuch śmiechu był jedną z najpiękniejszych dzisiaj rzeczy, jakie mogłem usłyszeć.

If without you [ATEEZ ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz