(Un)Forgettable Night

45 3 0
                                    

~WOOYOUNG POV~

Kolejne dni opierały się na planowaniu gdzie wyciągnąć Sana, bo powoli kończyły mi się pomysły na wspólne spędzanie czasu, jednak tematów nam nie brakowało. On wciąż nawijał o swojej pracy, jakie nowości jego asystentka mu przygotowuje, co mimo mojego braku zainteresowania modą ani jakiejkolwiek wiedzy o tym czym się zajmuje sprawiało, że słuchałem z intrygą jego zeznań, zachwycenia i narzekań, których było naprawdę niewiele. Jeszcze tydzień temu nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo tęskniłem za wspólnym wychodzeniem, tak naprawdę gdziekolwiek. Nawet niedługie spacery w ciszy sprawiały, że cały dzień nie miał znaczenia, a wieczór był zakończony niezwykle mile. Niemalże przy każdym spotkaniu na przywitanie i pożegnanie obdarowywałem go porządnym całusem w policzek tak, jak kiedyś to robiłem w szkole. Nie minęło za dużo czasu, jednak przez natłok pracy czuję jakby były to lata. Ciężar na psychice nadal mi nie zszedł. A to nie pomogło, kiedy jeden raz zdecydowałem się pójść na imprezę.
Oczywiście spytałem Sana czy wybierze się ze mną, jednak powiedział, że miał przyjęcie w pracy z okazji narodzin czyjegoś syna. Czy córki. W każdym razie Yeosang również nie mógł wyjść, do późna miał sesję na siłowni z klientem. Yunho z Mingim mieli w planach Spidermana i wiem doskonale, że nic, ale to absolutnie n i c nie mogło zmienić ich planów. Zostałem skazany na moje własne towarzystwo, miałem ochotę się rozerwać, tak po prostu. Pomimo dużego wyboru klubów w dzielnicy nieopodal ciągnęło mnie do jednego. Hwaseong Utopia miało ten klimat, który czuło się od samego patrzenia na billboard go reklamujący. Wyglądał elegancko i zachęcająco. Mogłem być pewny, że żaden głupi nastolatek chcący się po prostu nawalić nie wtargnie do środka i nie narobi zbędnego zamieszania, jak to w większości klubów bywa. Chociaż określenie nastolatka nie jest tu na miejscu to idealnie można określić tym osoby, których wiek w dokumentach powinien być określany tym mentalnym.
Wpuszczono mnie bez problemów i po szybkim rozejrzeniu się uznałem, że lepszego miejsca nie mogłem wybrać. Bar był niesamowicie ogromny, butelki były ustawione, jak mogłem się domyślać, od najtańszych do najbardziej kosztownych trunków, poczynając od win, toników, aż do whiskey i rumu, gdzie mówiąc o najtańszych ceny do alkoholi w zwykłych marketach nie miały ze sobą nic wspólnego. Za jednego drinka tutaj mógłbym kupić co najmniej dwie ogromne porcje doenjang jjigae, jednak smak był niepowtarzalny i bez pytania wlano mi do szklanki jedno z lepszych rumów z dodatkami. Nie mogłem narzekać. Ludzi przychodziło coraz więcej i muszę przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło. Wejściówka również do najtańszych nie należała, ale nie chciałem być w tłumie ludzi, a bar całkowicie odpadał. Starałem się wraz z mijającym czasem i napływem gości usiąść w jak najmniej widocznym i zaludnionym miejscu, co marnie mi szło, a spokojem nie nacieszyłem się za długo. Moje podziwianie wystroju i wsłuchiwanie się w mixy piosenek przerwał mężczyzna o niesamowicie niecharakterystycznej urodzie jak na przeciętnego Koreańczyka.
- Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale chciałbym zająć ci chwilkę. - jego głos miał w sobie coś niesamowicie uspokajającego. Będąc lekko nachylonym w moją stronę, z równie lekkim uśmiechem na ustach, słyszałem jak jego głos rozbrzmiewa, co sprawiało, że cieszyłem się na tą krótką rozmowę z nieznajomym.
- Jasne, w czym mogę pomóc?
- Przyznam, że obserwowałem cię przez jakiś czas i zastanawiam się skąd pochodzisz. - mówiąc to uniósł kącik ust wyżej. - Wyglądasz atrakcyjnie i wybacz, jeśli jest to nie na miejscu, ale nie umiałem się powstrzymać, by tego nie powiedzieć bezpośrednio.
Cóż za wyczucie.
- Szczerze powiedziawszy to w momencie, gdy stanął Pan przede mną pomyślałem o tym samym.
Jego oczy zabłysły i widać było, że wywołałem swoim wyznaniem u niego niemała wojnę emocji.
- Miło z Pana strony, jednak to tylko kwestia makijażu. - położył dłoń na klatce piersiowej, starając się powstrzymać szerszy uśmiech. Kącik ust mu drgał.
- Nie zmienia to mojej opinii. - w tym momencie z jego zaczesanych do tyłu włosów spadł cienki kosmyk włosów. Wyglądało to nieziemsko dobrze. Co robi ze mną alkohol...
- Dziękuję za... - przerwał i spojrzał na swój telefon, który wyciągnął z kieszeni. Schował go pospiesznie. - Przepraszam, muszę iść. Dziękuję za rozmowę.
- Nie ma za co. Do zobaczenia. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Mam nadzieję. - posłał mi uśmiech i zniknął w tłumie.
Nie mam pojęcia co się zadziało, ale zdecydowanie miał w sobie coś, co sprawiało, że można było się przy nim poczuć jak przy ostoi spokoju. Miałem jednak małe wrażenie, że moje flirtowanie z nim było nazbyt widoczne. Przyjście tu miało mnie odciągnąć od myśli o Sanie, od kilku dni myślę kiedy i jak mu powiedzieć, że nie myślę o nim jak o jedynie przyjacielu, jednak moje obawy wciąć narastają, a tymczasem po wypiciu drinków zaczynam prawić obcym komplementy w nadziei, że to mi pomoże. Nieźle Wooyoung, naprawdę nieźle ci idzie.
- Mogę poprosić o kolejnego?
- Zaraz zawołam kolegę, kończę zmianę. - poinformowała mnie kobieta za barem, która przygotowała mi wcześniej trunki.
- Już? Przecież nie minęło nawet sześć godzin. - co jakiś czas wymienialiśmy kilka zdań i wydawała się naprawdę miła. Umilała mi czas rozmowami, kiedy nie było nikogo do obsłużenia.
- Siedziałam tu grubo przed otwarciem i pomagałam w przyjęciu towaru, więc czas na mnie. - odpowiedziała mile. Podziękowałem jej i zaczekałem na wcześniej wspomnianego kolegę, o którym mówiła. Nie czekałem długo.
- Witam, co mogę po- - przerwał w połowie zdania.
- Poproszę tym razem coś na bazie tequili, słodko-gorzkiego.
W trakcie przygotowania spytał mnie czy się nie znamy, nie mogłem sobie jednak przypomnieć jego twarzy znikąd. Wygląda na to, że miałem sobowtóra i na tą myśl zaśmiałem się sam do siebie. Siedziałem przy barze jeszcze jakiś czas i kolega barmanki nie czekając długo po tym jak skończyłem spytał mnie czy spróbuję jego specjału na koszt firmy. Moja świadomość dobrze stała na swoich własnych nogach, więc nie odmówiłem. Jak miałem okazję spróbować czegoś dobrego, dodatkowo specjału i za darmo to tylko głupek by odmówił. Kiedy podał mi drinka miałem dziwne wrażenie, że rzeczywiście go kojarzę, jednak nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Nie zastanawiałem się nad tym za długo, a nawet pięciu minut, gdyż ktoś usiadł obok mnie.
- Musi Pan wiedzieć, że jestem niezwykłym szczęściarzem, że zastałem tu Pana ponownie.
Ucieszyłem się już na znajomą mi piękną twarz. Odłożyłem drinka, wkręcając się w konwersację z nieznajomym. Może poprzednia krótka rozmowa nie okazała się taka krótka?
- Nie miałem w planach się nigdzie ruszać.
- Skoro tak, to pozwól, że zajmę Ci ten czas. Jestem Seonghwa. - podał mi dłoń, a ja z szerokim uśmiechem ja uścisnąłem. Już nie jest pięknym nieznajomym.
- Wooyoung.
I tym razem mogłem zobaczyć jego rzeczywiście ujmujący uśmiech.
Dopiero po długim czasie rozmowy zamówił drinka, po czym wznieśliśmy toast. Do tej pory nie odczułem alkoholu dzięki piciu w dużych odstępach czasu i porządnym zjedzeniu przed wyjściem. Również przekąski tu serwowane miały swój udział w utrzymaniu mnie w stanie widocznego trzeźwego myślenia. Było już po północy i dopiero teraz alkohol zrobił swoje, jednak uderzyło mnie to nagle. W jednej chwili z przyjemnej rozmowy z nowo poznanym Seonghwą musiałem walczyć z zawrotami głowy i uczuciem niesamowitej senności.
- Wooyoung, czy wszystko w porządku?
- N-nie za bardzo... Potrzebuję wyjść.
- Pozwól, że pomogę.
Nie odmówiłem, wiedziałem, że idąc sam zetnie mnie w połowie drogi, o ile nie szybciej.
- Nie, nie... do...
- Hm? - nachylił się do mojej twarzy, by słyszeć wyraźniej przez ogłuszającą muzykę.
- Do łazienki... - wydusiłem między urywanymi oddechami. Starałem się powstrzymać nudności, które się nasilały. Nachyliłem się nad toaletą i czekałem. Starałem się oddychać miarowo.
- Przynieść ci wodę? - spytał, zaczesując mi włosy za ucho i odgarniając niesforne kosmyki z twarzy. Przeszedł mnie miły dreszcz. Pokręciłem głową. Po krótkim czasie nie zwracając niczego usiadłem na kafelkach i przymknąłem oczy. Seonghwa nadal kucał obok i czuwał.
- Ja... Ja aż tyle nie wypiłem.
- Każdemu się zdarza, nie przejmuj się.
- Nie, Seonghwa... Ja naprawdę nie wypiłem za dużo. - z trudem otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. - Raz, kiedyś się nawaliłem, ale... - wziąłem głęboki wdech i próbowałem uspokoić to wrażenie kręcenia się w kółko. - Ale to jest... Inaczej się czuję...
- Oddychaj spokojnie, dobrze? - pomasował mnie po ramieniu. Poczułem, że zaczynają mnie piec policzki. Miłe uczucie rozlało się na wysokości żołądka i nieco poniżej. Kiedyś już to czułem, lecz zanim zorientowałem się co to dokładnie było zdawało się, że było za późno na wyjaśnienia.
- Wooyoung... - jęknął znajomy, a ja powróciłem do sedesu, by tym razem z sukcesem pozbyć się namolnego napięcia w całym przełyku. Ponownie odgarnięto mi włosy i znów zawitało to przyjemne uczucie. Podniecenie. Co się ze mną działo...? Do nikogo nowo poznanego nie czułem popędu seksualnego. Do nikogo prócz Sana. Czy to możliwe, że aż tyle wypiłem i nie byłem tego świadomy? Zacząłem panikować. - Wooyoung?
- Przepraszam, ale... - znów zwymiotowałem. Usłyszałem jedynie jak Seonghwa mówi coś, prawdopodobnie rozmawiał przez telefon.
- Zaraz wrócę, przyjdę z wodą. Nigdzie się nie ruszaj.
Nawet jakbym chciał... Oddalające się kroki mojej chwilowej utopii sprawiły, że znów poczułem się źle, ale nie w kwestii stanu, w jakim obecnie się znajdowałem. Psychicznie znów czułem się źle, opuszczony. Uderzyło to we mnie mocniej do tego stopnia, że nie zdołałem zarejestrować momentu, w którym zamazał mi się wzrok od łez co chwila napływających mi do oczu.
Usłyszałem nagle kroki. Czy to możliwe, że tak szybko zajęło mu zdobycie wody? Klub był ogromny, plus był tłum ludzi. A może to mi tak szybko mijał czas? Poczułem jak ktoś mnie odciąga od toalety i podnosi.
- A więc tak? Teraz zarywasz do dzianych, co? - usłyszałem tuż przy moim uchu. Nie miałem siły jakkolwiek odpowiedzieć. Poczułem bolesne uderzenie w plecy. Ktoś przyszpilił mnie do ściany. - Nie myśl sobie, że będzie ci łatwiej, jak będziesz każdemu obciągał. - rozpoznałem głos. To był barman. Zamienił ze mną dwa zdania, ale to, kiedy próbowałem przypomnieć sobie skąd go znam... - Jebany pedał, dostaniesz nauczkę, by tu nie przychodzić. - poczułem uderzenie w brzuch, ale nie upadłem. Do tego momentu miałem zamknięte oczy. Próbowałem je otworzyć, ale wtedy zobaczyłem tylko pięść kierującą się w moją stronę. Tępy ból przeszył mi czaszkę, a chwilę po tym poczułem ucisk na szyi - był mocny na tyle, by uniemożliwić mi oddychanie, jednak nie bolało mnie na tyle, bym mógł ocenić jak mocne to było. Poczułem jak coś ciepłego spływa mi z nosa poprzez usta i wdziera mi się między wargi. Ucisk zniknął i runąłem całym ciałem bezwładnie na posadzkę. Nie byłem w stanie nic zrobić, jakkolwiek się poruszyć, jedynie słyszałem wszystko wokół. - Jeszcze się spotkamy. - to było ostatnie co świadomie usłyszałem, zanim ponownie mogłem otworzyć oczy, by ujrzeć ponownie piękne, tym razem zatroskane oczy, ale już nie w łazience klubu.

SEONGHWA POV

Szlag by to trafił osobę, która jest menadżerem. Będąc przy Wooyoungu prosiłem wyraźnie o wysłanie kogoś, by go popilnował i to niezwłocznie. W trakcie czekania na wodę z cytryną i osobną butelkę dodatkowego napoju dowiedziałem się, że ktoś już poszedł, ale spotkałem ochroniarza w połowie drogi powrotnej do łazienki. W jednym momencie spanikowałem i byłem niezwykle zdezorientowany co się właściwie stało. Szybszym krokiem dotarłem na miejsce tylko po to, by zauważyć nowego towarzysza w opłakanym stanie. Butelka wyleciała mi z dłoni, kubek zaś odłożyłem niedbale na umywalkę i pochyliłem się nad zakrwawioną twarzą Wooyounga. Poklepałem go kilka razy po twarzy błagając by się ocknął. Nic nie pomagało. Na szczęście oddychał, jego klatka piersiowa unosiła się szybko.
- Apteczka raz dwa, maska z tlenem i zablokuj tu wejście. - poleciłem, po czym ochroniarz poprzez krótkofalówkę sprawnie załatwił mi potrzebne rzeczy. Poinformował również, że nie zrobiło to żadnej sensacji, więc spokojnie mogłem opanować sytuację. Sięgnąłem po papier i namoczyłem go pod kranem, próbując oczyścić jakkolwiek jego buzię i zatamować krwotok, opierając go sobie o mój tors i przechylając jego głowę w przód. Coś tam pomogło. Z rąk pracownika wyrwałem wręcz maskę tlenową i przyłożyłem do twarzy biedaczka, tym razem dając mu nieco lepszy kąt, by mógł swobodnie oddychać. Ulżyło mi, że jego oddech się nieco unormował. Po kilku minutach ponownie próbowałem go ocucić, jednak na darmo. Zacząłem się denerwować, jednak wmawiałem sobie, że jeśli rzeczywiście była to ta zasrana pigułka to wyjdzie z tego następnego dnia, a osoba za to odpowiedzialna... Już ja się postaram, by nie wyszła z tego cało.
Jego telefon zaczął dzwonić. Chłopak jedynie stęknął. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni i spojrzałem na nazwę, by móc później poinformować kto chciał się z nim kontaktować. Choi San. Serduszko. Serduszko. Serduszko. Czy może powinienem odebrać i powiedzieć co się dzieje, jeśli jest to osoba dla niego ważna? Włożyłem telefon do swojej kieszeni w razie czego. Ponownie próbowałem go obudzić.
- Wooyoung? Słyszysz mnie?
- Ddeooonghhwaaa... - leniwie odpowiedział. - Jaa...
- Nie musisz nic mówić. - sięgnąłem po wodę i nakazałem mu pić, czego nie zrobił. - Daj tylko znać jak będziesz się czuć gorzej.
- Sferiooo... Niee piłeem tyyhle...
- Wiem, wiem. - pomasowałem go delikatnie po ramieniu, by jakkolwiek go wspomóc.
- Miłoo... - jęknął cicho. Jego telefon znów zaczął dzwonić. Nie byłem w stanie nawet sprawdzić zbyt zajęty kontrolowaniem stanu znajomego. Nie mogłem dłużej tak siedzieć. Liczył się czas i reputacja. Jeśli ktoś by się dowiedział, że miejsce tu miało pobicie i pigułki to mogę się pożegnać z dobrymi opiniami.
Poleciłem by zabrać rzeczy medyczne i poprosiłem o pomoc. Oczyściłem raz jeszcze twarz chłopaka, okryłem go swoją marynarką i wziąłem go na ręce prosząc o wsparcie w zrobieniu łatwego przejścia do auta. Wszystko poszło gładko, a w aucie już tylko kwestią było ułożenie go na tyle, by miał w miarę wygodnie. W drodze wymamrotał jeszcze coś o barmanie o koledze ze szkoły, czego kompletnie nie rozumiałem, a może i źle usłyszałem. Telefon zadzwonił jeszcze kilka razy i tym razem patrząc na wyświetlacz naprawdę zastanawiałem się nad odebraniem połączenia. Tylko co ja mógłbym powiedzieć? Twój chłopak jest nieprzytomny i ledwo kontaktuje? Twój przyjaciel został pobity i jedzie do mojego mieszkania, nie martw się? Nie znam go za dobrze, ani osoby, który do niego wydzwania. I nie wiem jak ten ktoś mógłby zareagować. Zignorowałem więc dalsze wibracje w kieszeni, skupiając się całkowicie na chłopaku. Przy każdym trudniejszym dla mnie kroku, gdy go zanosiłem do pokoju jęczał, co nieodpowiednie w tej sytuacji by się wydawało, uważałem nawet za słodkie zachowanie. Może fakt, że po prostu spał spowodował, że nie martwiłem się o niego już tak bardzo, gdy był nieprzytomny. Położyłem go ostrożnie, zdjąłem mu buty, marynarkę i koszulę. Przykryłem, po czym od razu przyszykowałem mu swoje ubrania, by mógł je rano założyć. Na ich stosie położyłem jego telefon, obok łóżka butelkę z wodą. Sam poszedłem wziąć prysznic i wróciłem do niego. Ułożyłem się dość niewygodnie na fotelu i z płytkiego snu wybudzał mnie raz po raz jego telefon. Przełączony na same wibracje niewiele pomagał. Gdzieś o trzeciej przy przebudzeniu się na ponowny dźwięk telefonu zauważyłem, że Wooyoung spał na brzuchu. Podszedłem mimo i tak zmęczenia po kilku nieprzespanych godzinach, by go ponownie przykryć. Było dobrze i to się liczyło na obecną chwilę.

If without you [ATEEZ ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz