- To dziwne, że tak bez ogródek zaczął paplać głupoty. - westchnął Seonghwa po usłyszeniu historii. Zachodził w głowę skąd w ogóle tajemniczy przybysz wiedział o podobnym powodzie zwolnienia chłopaka. - Czy ktoś jeszcze mówił ci podobne rzeczy?
- Nie, to zdarzyło się pierwszy raz.
- A co zazwyczaj ci mówili?
- Szkoda, że pan już nie uczy, świetnie pan uczył nasze dzieci, miło się z panem spędzało te kilka godzin w ciągu dnia, świetne techniki. Coś w tym stylu. - uśmiechnąłem się delikatnie na myśl o docenianiu jego pracy. - Nie wiem skąd ktokolwiek wiedział...
- A sam szef? Przecież mógł wygadać.
- Nie, nie. - od razu zaprzeczyłem. - On taki nie jest. - Seonghwa zdawał mi się nie uwierzyć w to co powiedziałem, gdyż podniósł brew w znaku wątpliwości. - Naprawdę, znam go.
- Dałbyś rękę sobie uciąć?
- Raczej tak
- Nie raczej, tu nie ma miejsca na takie procentowe stawianie. Jest albo tak albo nie i nie ważne jaki byłby wynik i tak musimy z tym coś zrobić i zajmiemy się tym teraz. - wstał z krzesła i wyszedł zza swojego biurka. Wziął w ręce swoją dżinsową kurtkę i skierował się do wyjścia. - Jedziesz ze mną Wooyoung i nie masz tu miejsca na jakikolwiek sprzeciw. To twoje bezpieczeństwo, życie i spokój.
Nie kwestionowałem jego słów. Zapytałem tylko:
- Gdzie jedziemy?
- Na policję.
Minął się z powołaniem będąc CEO. Dobry byłby z niego glina, niestety nie ma zapasów cierpliwości i ewidentnie czekanie na jakiekolwiek rezultaty nie należy do jego mocnych stron. Dzięki swoim znajomościom mieliśmy jakieś tropy już dwa dni po zgłoszeniu, jednak zero konkretów. Nie pomagało mi to poczuć się lepiej i wciąż obawiałem się, że ktoś znów przyjdzie i nawrzuca mi śmieci do głowy oszczerstwami. Co gorsza jeśli to będzie ten sam człowiek. Myśląc o tym zdarzeniu częściej coraz bardziej przekonuję samego siebie, że jest w stanie zrobić mi realną krzywdę już nawet nie na poziomie psychicznym.
- Wooyoung, słońce, jak się czujesz? - dłoń Sana delikatnie omiotła moje ramię, na co się wzdrygnąłem. Byłem przewrażliwiony i zbyt intensywnie zagłębiłem się w swoje myśli.
- Szczerze to nie chcę tu być. Nie wiem co mam robić i... Jaki jest tego cel? - starałem się nie rozglądać po otoczeniu kliniki psychologicznej. Czułem się jak najgorsza osoba, która nie umie poskładać swojego życia i polega na pomocy innych. Doskonale wiem, że psycholog nie rozwiąże problemu za mnie, jednak obalanie innych, obcych ludzi moimi problemami mija się z celem. Nie chcę również, by San się martwił. Ma swoje problemy, a ja dorzucam jeszcze swoje patyczki do ogniska. Nie tak miało to wyglądać.
- Powinieneś spytać o radę profesjonalisty. Może będzie mieć inny punkt widzenia, może dowiesz się czegoś nowego. Warto spróbować. Nie musisz przychodzić tu kolejny raz, ale chociaż dzisiaj... Proszę, chociaż spróbuj.
- San, ja naprawdę nie wiem co się dzieje i co powinienem zrobić.
- Ja również nie wiem, a bardzo chciałbym pomóc... - westchnął cicho. Trzymając w dłoni bluzę nakrył moje kolano i ukrywając przed oczami innych wziął moją dłoń, ścisnął nieznacznie i zaczął na jej powierzchni kreślić uspokajające kółka. - Nie wiem co może ci pomóc, kiedy sam masz pustkę w głowie. Tym bardziej, że nie jesteś chętny do rozmowy na ten temat.
- To nie jest trauma, ale... Nie wiem. Mam wrażenie, że wszystko się wali. Że nic mi nie zostało oprócz ciebie, a nie chcę, abyś ty cierpiał przeze mnie. - spojrzałem na niego starając się powstrzymać łzy. - Nie chcę wyglądać na słabego. Nie chcę być słaby.
Ścisnął mocniej moją dłoń.
- Nie jesteś słaby. Jesteś naprawdę silny, tylko teraz nie jesteś w stanie stawić niczemu czoła, bo nie widzisz żadnego wyjścia. Uwierz mi, że jest ich wiele, tylko trzeba otworzyć te drzwi, jeśli chcesz się dowiedzieć czy to te właściwe dla ciebie. - spojrzał na osobę, która wyszła z gabinetu na końcu korytarza. Rozpoznał w niej osobę, która miała umówioną wizytę z jej partnerem. Kiwnął głową i spojrzał znów na chłopaka. - Zastraszanie nie jest fajne, ale jeśli jest to kwestia nękania i zdrowia psychicznego to wiem, że jesteś w stanie zwyciężyć. - spojrzał głęboko w moje oczy. Nie mogłem znieść jego spojrzenia, które ociekało troską i szczerym uczuciem. Zdołałem go jedynie przytulić. - Głęboki wdech Wooyoung. - wziął do płuc wdech razem ze mną i powoli je wypuścił. Powtórzył tą czynność jeszcze ze dwa razy zanim się odsunął. - Chcesz, abym poszedł z tobą?
- Proszę.
Nie musiałem długo czekać na pogorszenie stanu i sytuacji. Właściciel kawiarni zwolnił mnie z powodu negatywnego wizerunku jaki posiadam i odstraszaniem klientów dzięki plotkom, jakie się o mnie niosą. Spędziłem kilka dni na użalaniu się nad sobą. Spałem za dnia, niewiele jadłem, przestałem ćwiczyć. Potrafiłem patrzeć się w przestrzeń i utopić się w myślach. Byłem w kropce. Zupełnie tak, jakby w zamian za bycie z osobą, na której mi zależy muszę zapłacić srogą grzywnę, jakbym odbierał światu skarb. Podatek za posiadanie bezcennego człowieka na świecie. To było takie niesprawiedliwie, po tylu przykrych sytuacjach za dzieciaka, kiedy znosiłem pastwienie się innych nade mną, zbierałem siniaki i upokorzenia po to, by znów przejęły mój umysł.
- To nie tak miało być. - mruknąłem do siebie, po czym odpłynąłem siedząc na kanapie pod kocem.
Wędrowałem przez park chcąc odciąć się od wszystkiego co mnie otaczało. Chciałem przestać mieć te wszystkie myśli w głowie. Chciałem nie myśleć o przymusie znalezienia pracy, o zebraniu się ponownie w garść, by znów spotkać się z gorzką rzeczywistością i dostać w kość za nic. Słyszałem śpiew ptaków i szum wody. Dźwięki mnie otaczające uspokajały mnie w dziwny, niecodzienny sposób. Czułem jak umysł i ciało same mnie prowadzą ścieżką, której nie znałem. Czułem, że po prostu muszę iść. Chciałem iść. To trwało tylko kilka minut. Świadomość, że coś jednak jest nie tak nie dawała mi spokoju. Kiedy obejrzałem się za siebie zauważyłem osobę, która feralnego wieczora odwiedziła mnie w kawiarni. Strach mnie sparaliżował i mimo chęci ucieczki nie mogłem nic zrobić. Patrzyłem jak obcy zbliża się do mnie, nie robił niczego innego i napawało mnie to niesamowitym strachem. Zacząłem łkać niekontrolowanie. W pewnym momencie zauważyłem jego szyderczy uśmiech. Niemal natychmiast odwróciłem wzrok. Wypełniło mnie to przekonaniem, że ma nade mną pełną kontrolę i że jestem na przegranej pozycji. W pewnym momencie ból w klatce piersiowej stał się nie do wytrzymania. Nie mogłem wziąć oddechu, a świadomość zdała się mnie puszczać.
- Wooyoung. - usłyszałem jakby zza światów. - Wooyoung. - znów wymawiał moje imię, jednak... To nie był jego głos. Odważyłem się spojrzeć na jego twarz. - Wooyoung... - ponownie wypowiedział moje imię, ale nie poruszył ustami. Chciałem płakać, krzyczeć. Nie mogłem. Czułem jak ścisk zżera mnie od środka i podwyższa mi temperaturę. Nagle otrzeźwiałem.
Spanikowałem kiedy otwierając oczy widziałem ścianę i i osobę nachylającą się tuż nade mną. Było bardzo jasno. Zaczerpnąłem powietrza. Czyżbym nie oddychał przez dłuższą chwilę? Odsunąłem od siebie osobę, która mną szturchała. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Wooyoung, wszystko jest już dobrze. - delikatny głos Sana docierał do moich uszu leniwie, jakby moja głowa nie miała już siły opierać się wszelkim bodźcom, będąc już wystarczająco zmęczona snem.
Nie, to był koszmar. Nietypowy, a jednak koszmar. Na tle beztroskiego obrazu. Najgorszy jaki mógł być.
Wziąłem kilka głębokich wdechów. Poczułem jak na przemian jest mi gorąco i chłodno. Odgarnąłem włosy z czoła czując jak pot ozdabia moje ciało. Powoli przeniosłem wzrok na Sana. Czułem wyrzuty sumienia patrząc na jego zatroskany wyraz twarzy. To nie on powinien cierpieć. Nie z mojego powodu. Łzy poleciały ścieżkami po moich policzkach. Nachyliłem się nieznacznie w jego stronę, a ten jakby odczytując ten niemy gest usiadł najbliżej jak tylko mógł i przytulił mnie tak, jakby chciał ukryć mnie w swoich ramionach przed światem. Zacząłem szlochać, a oddechy stały się niekontrolowane. Atak paniki przejął mój umysł na kilka minut.
//Krótki rozdział, ale miałam potrzebę go napisać. Jest trochę pozbawiony znaczenia, ale utożsamiam się od pewnego czasu z Wooyoungiem, więc uznałam, że warto będzie wpleść nieco realnych doznań w historię, jakkolwiek powrócić do pisania. Niech was to nie odpycha ;)
CZYTASZ
If without you [ATEEZ ff]
FanfictionWooyoung przenosi się do innej uczelni, by móc w spokoju ukończyć studia, lecz plotki nadal żyją swoim życiem. Musi się przekonać, czy i tym razem nie poczuje się samotny, jeśli znów za bardzo się wychyli. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy szk...