No way out

30 3 0
                                    

Otworzył powoli oczy i dotknął mojej ręki, kiedy próbował nakryć się bardziej kocem. Spojrzał w moją stronę. Widok zaspanego szatyna był mi dobrze znany, ale nie po porządnym, dobrym wypoczęciu. Wyglądał po prostu zdrowo i o wiele lepiej niż po drzemkach na zajęciach. Miła odmiana.
- Oo...
- Ciebie też miło widzieć. - odpowiedziałem z uśmiechem, nie pozwalając, by w jakikolwiek sposób dotknął boku, póki nie skończę nakładać mu maści. Wstałem wcześniej, by upewnić się, że nie będzie się nadwyrężać. Zdawało się, że czuł się znacznie lepiej.
- Co mi robisz? - spytał zaspanym głosem. Brzmiał inaczej i... Miło było go słyszeć po obudzeniu. Nie wiem dlaczego, ale poczułem jak przez chwilę w środku robi mi się ciepło i twarz mi zelżała.
- Smaruję ci to paskudztwo, żeby szybciej zniknęło. Nadal boli?
- Nie tak jak wczoraj.
Całe szczęście. Pozwolił mi nałożyć preparat patrząc się w sufit. Przyniosłem mu ciepłą herbatę.
- Powinienem iść, zdecydowanie cię wykorzystuję w kwestii nocowania.
- Wykorzystujesz moje mieszkanie, nie mnie, ale nie przeszkadza mi to.
- Wykorzystywanie mieszkania czy niewykorzystania ciebie?
Ten mały...
- Możesz sobie wybrać póki jeszcze będziesz mógł oddychać. - złapałem go lekko za szyję i zacząłem mu dokuczać. Zaczął się śmiać i to był dla mnie znak, że czuje się dobrze.

Po południu wyszliśmy na miasto coś zjeść. Woo przypomniał mi, że mieliśmy iść na ramen, więc od razu pokierowałem nas w stronę jednego z lepszych lokalów, które serwowały niesamowicie dobry tonkotsu, jaki mógł się równać z tym prosto z Japonii. Zaraz po tym jak to powiedział przypomniałem sobie jaką miał reakcję na moją propozycję tamtego dnia. Był zaskoczony, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że wyjście na ramen na dwa znaczenia. Poczułem jak czerwienieje na twarzy, na co winę mogłem bez zmartwienia zrzucić na chłodny wiatr owiewający nas podczas spaceru. Miałem jedynie nadzieję, że nie poczuje się niekomfortowo podczas posiłku. Żaden z nas najwidoczniej zapomniał o tym incydencie, bo znaleźliśmy temat do obgadania na miejscu, a bulion był tak dobry, że końcówkę zostawiliśmy na jakieś pół godziny dalszych rozmów zanim zjedliśmy wszystko. Obydwoje byliśmy najedzeni, więc posiedzieliśmy jeszcze chwilę, przeszliśmy się i wróciliśmy do mojego mieszkania. Z samego rana zadzwonił jego telefon, a by go nie obudzić odebrałem, też z powodu, że dzwonił Yeosang. Wyjaśniłem mu po krótce co się stało i zapewniłem, że wszystko jest w porządku. Ustaliłem z nim, że Yunho go odwiezie będąc w okolicy w celu zrobienia zakupów. Nikt z nas nie musiał traktować go jak dziecka, ale wszyscy się martwili o jego stan zdrowia i całkowicie ich rozumiałem. Zamieniłem z Yeosangiem jeszcze parę słów o dowiedziałem się, że to nie był pierwszy raz kiedy Woo został potraktowany w taki czy gorszy sposób, co tylko wzbudziło we mnie ogień chcący spustoszyć wszystko dookoła. Poprosił również bym nie mówił, że wiem to od niego, a spytał go osobiście i zapewnił mnie, że opowie mi o swoich przeżyciach. Uszanowałem jego decyzję i sam postanowiłem nie psuć mu dnia. Dam mu czas na ochłonięcie i wtedy spytam, by lepiej poznać osobę, która była dla mnie światem, bez którego nie mógłbym żyć.
Dzwonek do drzwi było słychać w każdym pomieszczeniu, popędziłem je otworzyć i ujrzałem przed sobą wysokiego chłopaka.
- Hej, wszystko z nim w porządku?
- Cześć. - odwróciłem się, jakby Wooyoung stał za mną. - Tak, mówiłem, żebyście się nie martwili.
Bez słowa wszedł i mocno mnie przytulił.
- Dzięki, że o niego zadbałeś.
- Drobiazg. - poklepałem go. Ruszył do pokoju, gdzie znajdował się przyjaciel i zaczęli rozmawiać. Woo oczywiście dostał przyjacielski opierdol, ale ostatecznie się roześmiali. Od mojego promyczka również dostałem mocny uścisk, ale z obawy, że może mieć jeszcze opuchliznę nie odwzajemniłem tego na tyle wystarczająco by wiedział jak bardzo go uwielbiam, zamiast tego dałem mu buziaka w policzek. Jego szeroki uśmiech wystarczył mi za odpowiedź. Dałem mu maść i zniknęli z mieszkania.
W jednej chwili stało się zbyt cicho. Nie słyszałem już tego piskliwego śmiechu, delikatnego głosu czy nawet tego jak oddychał i wydawałoby się dziwne, ale nawet jego oddech był dla mnie jak melodia. Cały on był chodzącą nutą i rozbrzmiewał wszędzie gdzie był. Cały weekend przeleżałem z poprzedzeniami na jedzenie i ćwiczenia. Czekałem na zajęcia tylko po to, by móc ponownie zobaczyć się z Woo bez konieczności musowego wyrywania go z odpoczynku.

If without you [ATEEZ ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz