Dowiedziałem się, że osoba, do której zdążyłem się wystarczająco przywiązać postanawia opuścić dotychczasowych przyjaciół na rzecz edukacji i doświadczenia. San miał już zarezerwowany lot do Ameryki na przesłuchania oraz wstępne szkolenie modelingu. Sława i życie w dostatku stało przed nim otworem, a mnie rozrywało w środku od nagłej informacji o tym. Minęło tylko kilka miesięcy odkąd zdałem sobie sprawę, że naprawdę mi na nim zależy i znów muszę sobie poradzić z pustką, której nie będą w stanie wypełnić nawet rozmowy przez komunikator. Cała nasza paczka ukończyła szkołę z dobrymi wynikami i wszyscy mieli już plany do aplikowania na kolejne drogi edukacji lub staże. Z tej okazji wyprawiono dużą imprezę na którą zjawiło się mnóstwo osób, a ponad połowy nie znałem co mnie zdziwiło, bo to w końcu ponad 3 lata jak mijałem prawdopodobnie ich wszystkich na korytarzu dzień w dzień. Ogarnął mnie wstyd, ale raczej nie byłem w tym sam. Większość przyjęcia dyskutowaliśmy o naszych przyszłych posadach i uniwersytetach. Dowiedziałem się również, że Sana zatrudnią na pierwsze trzy miesiące, by zobaczyć jak mu idzie. Zabolało mnie to na tyle, że nie mogłem patrzeć na niego tak samo. Chciałem, by zniknął mi z oczu jak najszybciej by mieć za sobą największą rozpacz, a jednocześnie chciałem, by był przy mnie bym nie musiał przypominać sobie jakie to uczucie być od niego zaledwie na wyciągniecie ręki. Wyszedłem po jakimś czasie poza obszar pawilonu. Zrobiliśmy to na podobieństwo tego, na co zostaliśmy zaproszeni w ubiegłym roku i odnieśliśmy sukces w zrealizowaniu własnego pomysłu. Nasz wystrój był w kolorach pomarańczy, czerni i bieli. Dawało to bardziej radosny i luźniejszy klimat niż klasyczna biel i błękit. Usiadłem niedaleko na ławce i oparłem się wygodnie patrząc w czyste, letnie niebo. Słodki alkohol, perfumy osób przechodzących co jakiś czas i drzew dawały mi komfort i tęsknotę, którą wiedziałem, że będę odczuwać w każdym momencie w życiu, kiedy tylko poczuję podobne zapachy. W moje nozdrza uderzył mocny akcent przypraw i orchidei, egzotyczny w taki sposób, że nie musiałem się prostować, by wiedzieć kto przede mną stał.
- Tak świętujesz ukończenie tylu lat cierpień? Leżąc?
- To nie byle jakie leżenie. - prychnąłem.
- Zaniepokoiło mnie, że wyszedłeś bez słowa. Wyglądałeś na zmarnowanego.
- Niewiele się mylisz. Po prostu będę tęsknić.
- Jak każdy z nas. - usiadł wygodnie obok, stykając się ze mną udami.
Westchnąłem cicho. Musiałem dać mu chociaż niewielki zarys tego, z czym się mierzę od dłuższego czasu oraz z czym on sam ma do czynienia.
- Będę bardzo tęsknić.
- Ja też. - oparł łokieć na ławce i odwrócił się częściowo do mnie. - Ale nie musisz się zamartwiać, będziemy w kontakcie. To nie tak, że wyjeżdżam i urwie nam się kontakt.
- To wiem, ale jednak... Będzie mi brakować tego, co było dotychczas.
- Czyli...?
- Wychodzenie razem na jedzenie, wspólne ćwiczenia, nauka.
- Aaa... Tak, mi też, ale wrócę. Jak tylko zdobędę posadę to i tak przyjadę tutaj chociaż na kilka dni.
- Będzie ci się opłacać?
- Raczej nie, ale skoro będę tam spędzać większość czasu to wypadałoby was jeszcze odwiedzić, nie?
Nie byłem w stanie wbić sobie do głowy, że nie będę mógł go widzieć osobiście przez tak długi czas. Nie czuję radości z tego, że będzie mi tylko bliżej do ponownego spotkania, ale smutek i rozpacz, jakbym miał już go nigdy nie zobaczyć mimo że wiem, że to nieprawda. Słowa, które usłyszałem o jego pobycie przez dłuższy czas za rozległą Europą odbijały się echem w mojej głowie jeszcze przez jakiś czas.
Ten miesiąc minął za szybko. Z trzęsącymi się rękoma w kieszeni przeszedłem przez drzwi na lotnisko w Seulu. San siedział z bagażami naprzeciwko nas. Nie dawał oznak jakichkolwiek emocji, zupełnie jakby traktował to jak wyjazd na wakacje. Był mimo wszystko szczęśliwy, że dostał taką szansę. Zadziwił mnie jego optymizm, że nawet jeśli mu się nie powiedzie to zawsze może wrócić i rozpocząć karierę tutaj, agencja sama się do niego odezwała i zaproponowała mu półroczny staż za dobrą stawkę, więc nie musiał się niczym martwić. Cieszyłem się z jego sukcesów, które jeszcze nie były pewne, a ten zdawał się nie przejmować co go czeka. Żył chwilą, jak ja w szkole, jednak powodem mojego zagubienia się był on. Nie obwiniałem go tak, jakby było to negatywne, chociaż w pewnym sensie czułem się źle, że nie potrafię być taki jak wcześniej. I doskonale wiem, że to wyłącznie moja wina, bo nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy naprawdę uważam, że moje uczucia do niego to coś więcej niż przyjaźń. I nie potrafiłem tego również jednoznacznie powiedzieć przyjaciołom. Obiecałem, że porozmawiam z nimi na ten temat, jednak wyszła z tego plątanina losowych słów i nie pytali dalej. Dali mi kilka rad i zapewnili, że będą ze mną.
Chłopacy rozmawiali żywo tak, jakby już minęło sporo czasu i nadrabiali tematy. Ja byłem cicho, nie wiedziałem co powinienem powiedzieć ani jak się zachować. Stresowałem się wszystkim dookoła i to mnie przygnębiało.
Postanowiłem zrobić w miarę bezpieczny krok w nadziei, że Choi nie weźmie tego zbyt dosłownie i nasza przyjaźń dalej będzie trwać.
- Będę dzwonić co kilka dni i pisać codziennie. - poprawił mi sznurek od bluzy i podniósł delikatnie kciukiem podbródek do góry.
- Jakikolwiek kontakt będzie dobry. Dawaj znać, że żyjesz, a jeśli będziesz mieć więcej czasu to opowiesz mi o zaległościach.
- Będzie jakieś siedem godzin różnicy. Nie wyśpisz się albo mega wcześniej cię obudzę. W ciągu dnia raczej nie będzie szans na rozmowę.
- Jak powiedziałem, jakikolwiek kontakt. Pamiętaj, że jesteś moją drugą częścią duszy, wierzę ci na słowo, że jeśli napiszesz mi 'było niesamowicie! Jestem zdrowy i dobrze jem" to ci uwierzę.
- Nie masz powodów, by mi nie wierzyć. - uśmiechnął się szeroko. Usłyszał komunikat o otwarciu bramki do odprawy i poprawił bluzę. - Chyba muszę już iść.
- No tak...
Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez chwilę i poczułem dziwne ukłucie w sercu i w gardle. Poczułem jak łzy cisnęły mi się do oczu, miałem ochotę go przytulić i nie puszczać.
- Woo, przecież nie lecę gdzieś, gdzie nie ma zasięgu.
- Jednak rozmowy twarzą w twarz to nie to samo.
- Rozumiem, też będę tęsknić, ale niezależnie do tego czy dostanę tę pracę czy nie to i tak przyjadę was odwiedzić. Zapewniałem cię o tym i jeśli będzie trzeba będę ci robić tym spam co kilka minut, jeżeli to cię pocieszy. - delikatnie ścisnął mój policzek.
Zdołał mnie tym uspokoić na krótką chwilę. Poczułem się lepiej, jednak gdzieś w środku wciąż było mi niesamowicie ciężko.
- Bezpiecznego lotu. - westchnąłem, wziąłem wdech i mentalnie przygotowałem się na to, co miałem powiedzieć, jednak wtedy usłyszałem od niego słowa, na które czekałem tyle czasu.
- Kocham cię, Woo.
Nie wiedziałem czy to było to znaczenie, które chciałem usłyszeć, którego się bałem czy którego szukałem do tej pory. Nie wiedziałem co ma w głowie, ale nie chciałem by szedł.
- Ja... ja ciebie też. - wydukałem nieśmiało. Uśmiechnął się delikatnie i przytulił mnie tak mocno, jakby chciał mnie przed czymś ochronić. Czułem jak wtapiam się w niego, czułem jego perfumy, zapach jego skóry, to jak głęboko oddycha.
- Pamiętaj, że jesteś moją kochaną duszyczką i nawet pobyt na drugim końcu świata tego nie zmieni. Jako moja bratnia dusza musisz się trzymać, bo inaczej ja też przepadnę.
Słyszałem go jakby przez mgłę, ale w pełni skupiłem się na jego słowach. Po dłuższej chwili mnie puścił. Sięgnął do plecaka i wyjął z niego breloczek w postaci opaski na zapięcie w odcieniach fioletu oraz czerni z białym napisem 'I LOVE YOU 3000'.
- Kiedy przyjadę chcę widzieć, że o nią dbasz, a wiem, że nie zawiedziesz, więc niech to będzie taki amulet. Część mnie.
- Oo... Ja... Dziękuję. - spojrzałem na niego z szerokim uśmiechem połączonym z grymasem jakby zbierało mi się na płacz. - Czekaj... Ja nic dla Ciebie nie mam...
- Nie musisz mi nic dawać.
- Ale chcę. Potrzebuję. - zrozpaczony sięgnąłem do swoich kieszeni i zmarniałem kiedy był w nich tylko telefon i kilka drobnych. Złapałem się za szyję i mnie olśniło. Zdjąłem naszyjnik i podałem mu. Początkowo odmówił.
- Przecież to twój ulubiony, Woo, to za dużo.
- Tak samo jak twoja opaska, więc weź to i też o to dbaj.
Delikatny srebrny naszyjnik z półprzeźroczystym płaskim kółkiem z elementami brokatu w czarnym kolorze wraz z perłowym odcieniem. Wiele razy słyszałem, że ta biżuteria definiowała mnie i moją poważniejszą stronę i wyglądała tak, jakby była stworzona specjalnie dla mnie. Nie widziałem lepszego amuletu dla osoby, która bez wahania zasługiwałaby na taką odznakę.
Przytulił mnie raz jeszcze, podziękował i dał mi całusa w czoło. Pożegnał się z Yunho, Mingim i Yeosangiem przytulasami, pożyczyli sobie bezpiecznej drogi. Na pożegnanie dałem mu solidnego całusa w policzek tak, że ponoć się lekko skrzywił, jednak jego szeroki uśmiech pokazywał coś zupełnie przeciwnego niż to, co mówiła reszta.
- Kocham Cię! - zawołałem jeszcze z szerszym uśmiechem i pomachałem mu jak szedł w kierunku drzwi na poczekalnię.
- Ja Ciebie też!
- I my ciebie też kochamy!
Zaśmiał się.
- Kocham Was!
- Leć bezpiecznie!
- I nie zapomnij nam napisać!
- I zjedz dobrze!
Pomachał raz jeszcze, uśmiechnął się szeroko i zniknął z pola widzenia.
CZYTASZ
If without you [ATEEZ ff]
FanfictionWooyoung przenosi się do innej uczelni, by móc w spokoju ukończyć studia, lecz plotki nadal żyją swoim życiem. Musi się przekonać, czy i tym razem nie poczuje się samotny, jeśli znów za bardzo się wychyli. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy szk...
![If without you [ATEEZ ff]](https://img.wattpad.com/cover/337861164-64-k834462.jpg)