Stagium 16

905 129 27
                                    

Kapitan Drayton szedł pewnym krokiem w kierunku laboratorium, gdzie miał dowiedzieć się prawdy o pochodzeniu tajemniczego przedmiotu, który został niedawno odnaleziony na pokładzie Judicatora. Gdy go znaleziono, wciąż spoczywał w trupich palcach kapitana Sabinusa, aż został stamtąd zabrany przez Marcello i Williama. Miał kształt kuli − był nie większy niż piłeczka od ping-ponga. Najdziwniejsze jest jednak to, że nikt nie był w stanie powiedzieć, co to jest i jak to się znalazło na pokładzie statku. Ale teraz rzekomo wszystko miało się wyjaśnić...

Gdy kapitan wszedł do środka, doktor Gensai Katsuyoshi czekał już przy niewielkim stoliku. Drobnej budowy naukowiec przeżył już swoje lata (z całą pewnością nie należał do ludzi młodych), a granatowe, skośne oczy zdradzały powagę.

− Miło pana widzieć, kapitanie − powitał Draytona.

− Przejdźmy od razu do rzeczy − powiedział pośpiesznie, stając obok doktora. − Co odkryłeś?

Katsuyoshi podszedł do jednego z laboratoryjnych stolików, na którym znajdował się owalny przedmiot. Doktor ostrożnie wziął go do ręki i wręczył zaciekawionemu Draytonowi.

− Proszę się przyjrzeć dokładniej, kapitanie − powiedział z powagą, po czym podszedł do komputera obok. − Bardzo dokładnie.

Kapitan zaczął wpatrywać się w przedmiot, mrużąc przy tym oczy, lecz wciąż widział to samo, co wcześniej. Niewielka kula o ciemnoszarej, matowej barwie, idealnie wygładzona...

− Nie widzę w tym nic szczególnego − przyznał niepewnie kapitan.

− Proszę się przypatrzeć jeszcze bardziej − odparł Katsuyoshi.

Wzrok Draytona nie był już taki dobry jak kiedyś, czas robił swoje... Kapitan wyciągnął z kieszeni niewielkie okulary, po czym założył je, by ponownie spojrzeć na przedmiot. Zmrużył oczy i... dopiero po chwili coś zauważył.

Ledwie dostrzegalne, cieniutkie kreski, które pokrywały całą powierzchnię kuli. Przeplatały się i wiły, co było dosyć dziwne... Jak stworzyć coś tak małego na tak niewielkiej kuli?

− Widzę jakieś przypadkowo biegnące linie... o co w tym chodzi, doktorze? − zapytał zdziwiony.

W tym właśnie momencie doktor ukazał na ekranie komputera trójwymiarowy model obiektu, po czym jego powierzchnia została rozciągnięta na dwa wymiary.

Po kilku chwilach kapitan zrozumiał, o co chodzi. O rozmieszczenie linii...

− One nie są przypadkowe − rzekł z powagą Katsuyoshi. − Ciągną się i przeplatają według ściśle ustalonego, regularnego schematu, tworząc wręcz doskonałą całość.

Drayton zaniemówił. Ciężko mu było pojąć, jak to możliwe. I czym to jest...? Przez głowę przeszła mu nawet myśl, że to może być dzieło jakiejś pozaziemskiej, obcej cywilizacji...

− Kto to stworzył? − zapytał zdziwiony Drayton.

− I tutaj zaczyna się prawdziwa zagadka, panie kapitanie. Z analizy wynika, że... w tym przedmiocie zawarty jest ludzki kod genetyczny.

Co...?

− Zaciekawiony tym zjawiskiem − kontynuował − pobrałem próbkę DNA ze zwłok kapitana Sabinusa i porównałem z tym zawartym w przedmiocie. Okazało się, że... jest takie samo.

− Chwila − powiedział kapitan, marszcząc brwi. − Co to niby oznacza?

Katsuyoshi pokręcił delikatnie głową.

− Jestem umysłem sceptycznym, który nie bierze rzeczy na wiarę... Jednak muszę panu przyznać, że to, co tu widzę, wykracza poza moje zrozumienie...

Milczenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz