Stagium 35

709 105 19
                                    

"Tu Sybilla, statek spada! Błagam, pomóżcie mi! Co mam robić?! Proszę, zróbcie coś!!!"

Wcisnął ponownie przycisk odtwarzania.

"Tu Sybilla, statek spada! Błagam, pomóżcie mi! Co mam robić?! Proszę, zróbcie coś!!!"

Drayton, wbrew zaleceniom Corneliusa, siedział teraz za swoim biurkiem, odtwarzając na nowo ostatnie nagranie z mostka Judicatora, w którym przerażona Sybilla błaga o pomoc. Gdy wiadomość dotarła na Trinity, Drayton błyskawicznie stanął na równe nogi i pomknął w stronę swojego biurka. Niestety, było już za późno: kilka sekund po ostatnim słowie Sybilli połączenie zostało nagle zerwane.

Teraz zastanawiał się, jak to w ogóle możliwe. Pamiętał, że gdy ostatnio połączył się z mostkiem Judicatora, siedział tam Francesco i pieprzył jakieś niedorzeczności.

Czyżby Sybilla jakimś cudem zdołała go załatwić i przejąć stery? − myślał z nadzieją. − Jeśli tak, to czy udało jej się przeżyć...?

Nalał sobie pół szklanki whisky.

Cornelius był święcie przekonany, że ISR Judicator jest cały i zdrowy. Wtedy wpadł tu Marcello i powiedział o wszystkim. Z początku doktor chciał go zbyć i to w tak oczywisty sposób, wmawiając mu, że to tylko halucynacja. Ponadto Marcello zdawał się być zaskoczony, gdy Cornelius powiedział o lekarstwie. Hmm...

Wziął szklankę i wypił kilka łyków. Pomyślał jeszcze o tym przez chwilę, marszcząc brwi.

Nie... to wszystko jest zbyt proste. Lekarstwo, zdrowa załoga... I nie podoba mi się to, że mnie tu zamknął. Bardzo nie podoba.

I wtedy zrozumiał. Postanowił działać.

Powoli wstał, chowając pewien podłużny przedmiot za plecami. Chwiejnym, powolnym krokiem udał się w stronę zablokowanych drzwi. Gdy do nich dotarł, kilkakrotnie zapukał z całej siły w nadziei, że na zewnątrz jest wartownik, który go zaraz usłyszy. Splótł ręce z tyłu i wyprostował się.

Po chwili drzwi otworzyły się, a w progu pojawił się żołnierz uzbrojony w karabin szturmowy. Stanął w bezpiecznej odległości i trzymał broń w pogotowiu. Drayton się nie wystraszył, najwyżej zirytował.

− Co jest, kapitanie? − odezwał się tamten. − Mam wyraźny rozkaz trzymać pana tutaj.

− Ja tu wydaję rozkazy − powiedział pustym, mrożącym krew w żyłach głosem Drayton. − Rozumiesz? − dodał, patrząc żołnierzowi prosto w oczy.

− Pan jest psychicznie niedysponowany, panie kapitanie i nie może pan wydawać rozkazów... − odparł żołnierz, jednak z nutką niepokoju w głosie.

− Pozwól mi wyjść. W tej chwili.

− Nie mogę. Proszę wrócić do kwatery i oczekiwać powrotu Corneliusa. Inaczej nie...

Nie zdążył dokończyć.

Klinga błyszczącej, pozłacanej szabli błyskawicznie przemknęła mu na wysokości gardła. Nim zdążył wyczuć ciepłą krew spływającą mu pod kołnierz, wyzionął ducha.

Gdy trup tracił równowagę, Drayton złapał go, po czym wciągnął do swojego apartamentu i zamknął w szafie z ubraniami. Następnie włożył szablę z powrotem do pochwy i odłożył na swoje miejsce na półce. Z szuflady wyciągnął z kolei pistolet i kilka magazynków, które przypiął sobie do pasa.

Przeładował broń i ruszył przed siebie, omijając patrole. Szybko przekonał się, że żadne lekarstwo nie istnieje, a załoga nie jest bezpieczna. Co chwile natykał się na martwe ciała żołnierzy i cywilów. Nie licząc tych całkowicie zmasakrowanych, większość zginęła w skutek postrzału.

Milczenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz