Mercury
- Skąd to wiesz? Romeo, ale...
Kręciło mi się w głowie. Przyjaciel musiał podtrzymać mnie za ramię, abym nie upadł. Miałem ochotę zwyzywać cały ten podły świat.
Stwór ukucnął przede mną. Położył łapę na moim udzie. Zwykle nikomu nie pozwalałem na taką bliskość, ale byłem w takim stanie, że nie myślałem racjonalnie.
Wszystko zawaliło mi się na głowę, kiedy Romeo wspomniał o Bree. Nie miałem pojęcia, że ona wciąż żyła. Nie spodziewałem się, że przeżyła oblężenie Yord, podmorskiej krainy, które miała miejsce kilka lat temu. Byłem pewien, że zginęli wszyscy. Jeśli jednak Romeo mówił prawdę i Bree żyła, to zmieniało postać rzeczy.
- Mercury, spokojnie. Oddychaj. Nic się nie dzieje.
- Dlaczego od tego nie zacząłeś? Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, że Bree żyje!
Romeo nie miał prawa się skrzywić jako, że zamiast twarzy miał czaszkę przypominającą taką od jelenia, ale gdyby mógł pokazywać po sobie emocje za pomocą mięśni twarzy, zapewne spojrzałby na mnie z niesmakiem.
- Przepraszam. Nie chciałem cię denerwować. Miałem zamiar powiedzieć ci o Bree. Nie sądziłem jednak, że wywołam w tobie takie emocje.
- Romeo... Kurwa, Romeo...
Schowałem twarz w dłoniach. Drżałem niemiłosiernie. Nie spodziewałem się, że spadnie na mnie taka informacja. Czułem się tak, jakbym był ofiarą wybuchu pieprzonej bomby atomowej. Słyszałem, że mieli takie wynalazki na Ziemi. Daleko stąd, ale przecież byłem zafascynowany innymi światami, więc miałem pojęcie o tym, jakimi broniami dysponowali.
Na samą myśl o tym, że Eryx miał przy sobie dziewczynę taką jak Bree, czułem gorycz. Znałem ją i wiedziałem, że nie była w stanie znosić bólu ani nienawiści ze strony innych. Nie miałem wątpliwości co do tego, że Eryx się nad nią znęcał. Nie był dobry w najmniejszym stopniu. Nie miał pojęcia, czym jest współczucie. Nie miałem pojęcia, jakim sposobem Bree to niego trafiła, ale aby wyjaśnić, kim dla mnie była, musieliśmy cofnąć się kilkanaście lat wstecz.
Diluka miała rodzinę składającą się z matki, ojca, dwóch sióstr i jednego brata. Najmłodszy z rodzeństwa, Edwin, umarł mając pięć lat. Zachorował na chorobę, na którą nie było lekarstwa. Był oczkiem w głowie rodziców, więc jego śmierć nimi wstrząsnęła.
Diluce pozostały więc dwie siostry. Jedna z nich miała na imię Tallie, a druga Bree. Bree była rok młodsza od Diluki. Często wypływała za starszą siostrą w ocean. Diluka zwykle starała się zostawiać Bree w domu, aby nie groziło jej niebezpieczeństwo, ale Bree była cwana i czasami udało jej się niepostrzeżenie wymknąć.
Bree mnie uwielbiała. Była ode mnie tylko rok młodsza, ale traktowała mnie jak swojego idola. Chwytała mnie za rękę, przytulała mnie i chichotała. Diluka czasami była trochę zazdrosna o siostrę, ale tłumaczyłem jej, że Bree na pewno się wygłupiała. Poza tym, nie byłem chłopakiem Diluki. Mieliśmy tylko siedem lat, gdy się ze sobą bawiliśmy. To był za młody wiek na randkowanie, ale już wtedy czułem, że Diluka lubiła mnie bardziej, niż było to konieczne dla zwyczajnej przyjaźni. Wtedy nie zastanawiałem się nad tym, czy w przyszłości zostanie moją dziewczyną, ale po latach fantazjowałem o tym, co by było, gdyby Diluki nie zaatakował rekin i nie zabił jej brutalnie na moich oczach.
Bree była urocza. Delikatna. Barwna. Wszędzie było jej pełno. Po śmierci Diluki straciłem z nią jednak kontakt, podobnie jak z jej całą rodziną. Syrenowie nie chcieli mnie znać, więc musiałem odejść. Od tego czasu już nigdy więcej nie wszedłem do oceanu. Nigdy więcej nie zamieniłem nóg w ogon. Zapomniałem o Diluce, Bree i ich rodzinie.
CZYTASZ
Mercury
ActionMercury, który jest zamkniętym w sobie księciem Quandrum, coraz częściej czuje się samotny. Nauka zaklęć zajmuje mu cały wolny czas, ale młody mężczyzna czuje, że potrzebuje czegoś więcej. Pewnego dnia do Quandrum docierają wieści o morskim wrogu, k...