50

484 40 10
                                    

Mercury

- Mama! Tata!

Padłem przed księgą na kolana. Nie interesowało mnie to, że wszyscy goście patrzyli na mnie w takim stanie. Może byłem księciem, ale nie potrafiłem tak bardzo panować nad emocjami, jak Saturn. Przez wiele lat nosiłem maski, ukrywając prawdziwego siebie i nie chciałem dłużej tego robić. Miałem powód, aby żyć. Pragnąłem być beztroski i szczęśliwy z Bree u boku. Jeśli ktoś miał problem z tym, że nie byłem surowym księciem, to trudno. Byłem szczęśliwy i nikt nie mógł mi tego odebrać.

Ceremonia zaślubin była dla mnie tak emocjonująca, że niemal zapomniałem o możliwości porozmawiania z rodzicami. Mieli być tutaj tylko chwilę. Kilka minut. Powinienem przygotować się na rozmowę z nimi wiedząc, że będę miał tak mało czasu do wykorzystania. Może powinienem żałować tego, że nie miałem planu, ale samo patrzenie przez łzy na hologramy rodziców było dla mnie wystarczające.

- Mamo...

Próbowałem dotknąć hologramu mamy, ale moje palce przez nią przeszły. Niestety nie mogłem poczuć jej skóry, ale to nie było ważne. Wiedziałem, że mama mnie słyszała. Zstąpiła do nas z zaświatów razem z tatą, aby wspólnie z nami cieszyć się kolejnym ślubem w rodzinie królewskiej księstwa Quandrum.

- Mercury, wyglądasz ślicznie. Tak bardzo chciałabym cię przytulić.

Słysząc słowa mamy, poczułem ból w sercu.

- Jestem z was dumna - kontynuowała, patrząc na Saturna i Neptune'a. - Tak wiele osiągnęliście, moi chłopcy. Bardzo was kocham. Czy możecie w końcu przedstawić mi kolejną synową?

Wyciągnąłem rękę w stronę Bree. Podeszła do nas i ukucnęła przed księgą, aby podobnie jak ja, być wzrokiem na jej wysokości. Bree miała rumiane policzki i uśmiechnęła się, kiwając głową do moich rodziców, a właściwie do ich hologramów.

- Bardzo miło mi państwa poznać.

- Czy to Bree?

Kiedy mój tata wypowiedział imię mojej ukochanej, zamarłem.

- Pamięta mnie pan?

- Oczywiście! Byłaś siostrą Diluki, przyjaciółki Mercury'ego z dzieciństwa! Tak wyrosłaś, skarbie! Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś cię zobaczę! Byłem pewien, że twoja rodzina zginęła!

Bree pociągnęła nosem. Wciąż się uśmiechała, ale już mniej niż wcześniej. Nie chciałem, aby nikt, nawet mój ojciec, psuł mojej żonie humor, ale Bree ostrzegawczo ścisnęła mnie za dłoń wiedząc, że coś kombinowałem.

- To prawda, proszę pana. Moja rodzina umarła, ale ja żyję. Wasz syn mnie znalazł i jestem jego żoną. Wiem, że nie mamy za dużo czasu, dlatego porozmawiajcie sobie z Mercury'm. Obiecuję, że dobrze o niego zadbam.

- Mamy syna!

Zrzuciłem na rodziców bombę, ale ich miny były tego warte. Patrzyli z niedowierzaniem na Blaine'a. Na początku ich twarze wyrażały szok, ale szybko się to zmieniło. Moi rodzice najwyraźniej myśleli, że przed ślubem zdążyłem zmajstrować Bree dziecko. Rozumiałem ich zaskoczenie, ale na szczęście mama szybko się uśmiechnęła. Widziałem, jak wyciągnęła rękę w stronę naszego synka, ale Blaine oczywiście nie mógł jej dotknąć. Mama pozostawała hologramem.

- To halivek? - spytał mój tata.

- Tak - odpowiedziałem, całując dzieciaka w policzek. - Nasz piękny synek.

- Jest śliczny. Jak ma na imię?

- Blaine - odpowiedziała Bree, głaszcząc chłopca po główce.

- Mercury, kończy nam się czas.

MercuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz