Bree
Po jakimś czasie dopłynęliśmy do miejsca, w którym życie tętniło. Nie mogłam przestać się uśmiechać, patrząc na szczęśliwe syreny i uradowanych syrenów. Mimo, że roztaczające się przed nami miasteczko nie należało do największych, było tu tak wesoło, że nie mogłam nie podpłynąć bliżej.
- Zaraz poznasz nasze koleżanki i kolegów - oznajmił Jake, który przejął mnie od Mercury'ego. Posłałam mojemu chłopakowi spojrzenie mówiące o tym, że nie chciałam urażać Jake'e, na co on jedynie się do mnie uśmiechnął. Cieszyłam się, że Mercury ufał swojemu przyjacielowi na tyle, aby ten zabrał mnie w głąb. - To miasteczko nazywa się Vedina. Jest imprezownią dla młodych syrenów. Spodoba ci się tutaj, zobaczysz.
Spojrzałam z boku na Jake'a. Nie dało mu się odmówić tego, że był bardzo urodziwy. Miał rude włosy, które lekko kręciły się na końcach, a na jego policzkach widniały piegi. Jego ogon był seledynowy, a oczy fioletowe.
Nie chciałam czuć takich niepożądanych uczuć do syrena jako, że miałam cudownego chłopaka, ale nie byłam w stanie przestać myśleć o nim jak o kimś, kto jest pięknej urody.
- Bree, coś się stało?
Pokręciłam przecząco głową, zdając sobie sprawę z tego, że chłopak przyłapał mnie na tym, jak wpatrywałam się w niego jak jakaś psychofanka. Uśmiechnęłam się uspokajająco, jednak miałam wrażenie, że Jake już zdążył uznać mnie za wariatkę.
- Masz dziewczynę?
Chłopak zaśmiał się, kręcąc głową.
- Nie. Na razie nie chcę się wiązać. Byłem już w kilku związkach, ale tylko z przyjaciółkami. Kiedy czułem, że nasza przyjaźń może się skończyć z powodu moich nieudolnych podrywów, przerywałem zabawę. Przyjaźnie są dla mnie najważniejsze. Skoro o tym mowa, może zechcesz poznać moje koleżanki?
- Oczywiście. Prowadź zatem, Jake.
Na moment się odwróciłam. Zauważyłam, że Mercury był pogrążony w rozmowie z Theo przy barze. Chłopców otoczył wianuszek dziewcząt. Obawiałam się, że będą podrywać mojego księcia, jednak wszystkie skupiły się na Theo. Po kilku sekundach dwie dziewczyny siedziały mu na kolanach, a kolejna stała, a właściwie unosiła się na wodzie, za jego plecami i je masowała. Pozostałe dziewczyny uklękły i z zainteresowaniem słuchały tego, co mówił Theo.
Jake zabrał mnie do małego parku, którego głównym punktem była olbrzymia rafa koralowa. Wokół niej siedziały zarówno syreny, jak i syrenowie. Część przytulała się i całowała, więc uznałam, że były to pary. Niektórzy jednak po prostu ze sobą rozmawiali i popijali różne napoje, a nawet jedli frytki i pizzę. Mogłoby się wydawać, że taki rodzaj jedzenia nie miałby racji bytu pod wodą, ale wiadomym było, że w magicznym świecie wszystko było możliwe.
- Kochani, poznajcie Bree! Ukochaną księcia Mercury'ego!
Kilka dziewczyn poderwało się z miejsc i natychmiastowo mnie okrążyło. Poczułam się przytłoczona, ale wiedziałam, że skoro Jake był obok mnie, nic złego nie mogło się stać. Poza tym, czułam na plecach wzrok Mercury'ego, choć siedział całkiem daleko.
- Jesteś taka śliczna! Mam na imię Stella! Twój ogon jest obłędny!
Dziewczyna miała żółte włosy i ogon w takim samym kolorze. Miała najdłuższe rzęsy, jakie kiedykolwiek widziałam. Jej piersi wylewały się ze stanika, na który składały się dwie muszle.
- Mogę to samo powiedzieć o twoim ogonie. Jestem Annabelle.
Kolejna dziewczyna miała ogon takiego samego koloru, jak mój. Był cukierkowo różowy, tak jak jej włosy. Byłyśmy do siebie bardzo podobne. Gdyby nie inne rysy twarzy, mogłabym uznać nas za bliźniaczki.
CZYTASZ
Mercury
ActionMercury, który jest zamkniętym w sobie księciem Quandrum, coraz częściej czuje się samotny. Nauka zaklęć zajmuje mu cały wolny czas, ale młody mężczyzna czuje, że potrzebuje czegoś więcej. Pewnego dnia do Quandrum docierają wieści o morskim wrogu, k...