Bree
Przed nami stanęło dwóch pięknych chłopaków. Jeden z nich miał złotą skórę. Jego lewa ręka była całkowicie czarna. Zdawała się nie pasować do reszty ciała, ale jednocześnie stanowiła interesujący kontrast. Młody mężczyzna miał mocno zarysowaną szczękę. Jego włosy były ciemne i w odróżnieniu od swoich braci nosił je ścięte na krótko. Zauważyłam na jego szyi ozdobę przypominającą obrożę. Być może była to tylko nic nie znacząca błyskotka, a może stało za tym coś ważniejszego.
Stojący obok niego chłopak zdawał się być troszeczkę młodszy. Miał czarne włosy, jednak nie wiedziałam, jakiej były długości, gdyż przybysz nosił na głowie ciemny kaptur, który był przedłużeniem czarnej szaty. Jego oczy były tak intensywnie zielone, że stawały się być neonowe.
Mercury podszedł do swojego brata i jego chłopaka. Neptune objął Mercury'ego i mocno poklepał go po plecach. Po tym przywitał się z Saturnem. Jego towarzysz także przywitał się z królewskimi braćmi, po czym wymienił uściski z Effie.
Wstałam od stołu. Wygładziłam sukienkę i uśmiechnęłam się nerwowo. Mimo, że wielokrotnie widziałam Neptune'a, gdy byliśmy dziećmi, to nie miałam z nim takiej relacji, jak z jego bratem. Neptune jako dziecko nie wchodził do oceanu, więc machałam mu z wody, podczas gdy on stał na lądzie. Nie sądziłam, że będzie mnie pamiętał, jednak gdy podszedł bliżej i zmarszczył brwi, po czym na jego twarzy pojawiło się zrozumienie, widziałam już, że zaświeciła mu się w głowie jakaś lampka
- Kto to jest? Czy to...
- To Bree. Pamiętasz ją, prawda?
Neptune otworzył szeroko oczy. Uśmiechnęłam się do niego najładniej, jak umiałam. Chłopak rzucił się na mnie w mgnieniu oka. Przytulił mnie mocno i uniósł, po czym okręcił się ze mną w ramionach wokół własnej osi.
- Ja pierdolę, Fiodor! Chodź tutaj! To Bree! Mówiłem ci o niej! To ta syrenka, pamiętasz?
Rzeczony Fiodor się do mnie zbliżył. Im bliżej mnie się znajdował, tym większy niepokój czułam. Idealnie pasował na króla mrocznej krainy. Podobnie jak my wszyscy tutaj zgromadzeni, nie miał już rodziców. Mimo swojego strasznego wyglądu wydawał się niegroźny, ale niestety ocenianie innych istot po pozorach było czymś, co nie tak łatwo było wyplenić ze swojego zachowania.
- Oczywiście, że pamiętam, jak o niej opowiadałeś. Jesteś śliczna, Bree.
- Och, tak, kurwa! - krzyknął Neptune, który jako jedyny z braci tak dużo przeklinał. Był przy tym jednak taki uroczy, że nie mogłam przestać głupkowato się uśmiechać.
- Który z was ją porwał? Ty, Mercury?
- Dlaczego z góry zakładasz, że ktoś ją porwał? - spytał mój chłopak, krzyżując ręce na piersi.
- Błagam was! W tej rodzinie porwania to normalka!
- Fiodor jakoś nie porwał cię do Cormac - zauważył Saturn, na co Neptune ukrył twarz w dłoniach i wydał z siebie zbolały jęk.
- Na bogów, braciszkowie! Naprawdę myślicie, że gdy się z wami pożegnaliśmy, Fiodor nie spętał mnie łańcuchami i nie wsadził na swojego smoka? On tylko na to czekał! Dawał mi klapsy przez całą drogę do Cormac!
Fiodor się zarumienił. Miał naturalnie bladą cerę, więc rumieńce były doskonale widoczne.
- Neptune, może nie będziesz mówił wszem i wobec o tym, co z tobą robię? - spytał Fiodor, na co Neptune pocałował swojego chłopaka w usta, tym sposobem go uciszając.
- Dziubku, w tym pałacu każdy może otwarcie mówić o tym, czego pragnie. Myślisz, że Saturn nie lubi wiązać Effie? Sądzisz, że Mercury nie spętał jeszcze Bree?
CZYTASZ
Mercury
ActionMercury, który jest zamkniętym w sobie księciem Quandrum, coraz częściej czuje się samotny. Nauka zaklęć zajmuje mu cały wolny czas, ale młody mężczyzna czuje, że potrzebuje czegoś więcej. Pewnego dnia do Quandrum docierają wieści o morskim wrogu, k...