Bree
- Nie, to niemożliwe.
Kiedy Mercury nad ranem powiedział mi, że w Quandrum był Jasper, zaczęłam się śmiać z tego niezbyt zabawnego żartu. Mój mąż patrzył jednak na mnie z powagą. Byłam skołowana, nie rozumiejąc, dlaczego miałby żartować z czegoś tak poważnego. Mercury przecież wiedział, jak wiele znaczył dla mnie Jasper. Był moim przyjacielem z dzieciństwa, który, jak byłam pewna, zginął w ataku wojsk Eryxa Fettusa.
Po śniadaniu zostawiliśmy Blaine'a z jego ulubioną niańką, jaką był Romeo, i poszliśmy na plażę. Przez cały czas uważnie obserwowałam swojego męża. Książę Quandrum zdawał się być podenerwowany. Ja sama również byłam kłębkiem nerwów. Nie podobało mi się to, że Mercury robił sobie ze mnie żarty i to z tak poważnego powodu. Po chwili uznałam jednak, że mój ukochany nie robiłby sobie ze mnie żartów w takiej sprawie. Postanowiłam mu zaufać i już po kilku minutach zrozumiałam, że dokonałam właściwego wyboru.
Na plaży czekał na mnie on. Mój przyjaciel. Mój Jasper.
Nogi ugięły się pode mną w kolanach, gdy zobaczyłam tego niebieskowłosego chłopaka, który teraz był już dorosłym mężczyzną. Był w swojej postaci, w której zamiast niebieskiego ogona miał nogi. Nigdy go takim nie widziałam.
Mój Jasper wciąż miał urocze policzki na piegach. Jego ramiona dalej pokrywały łuski. Jego onyksowe oczy w dalszym ciągu wpatrywały się we mnie tak, jak robiły to, gdy byliśmy dziećmi.
Za Jasperem stał ktoś jeszcze, ale byłam w takim szoku i szczęściu, że nie zwróciłam uwagi na tą istotę. Mercury niepewnie mnie puścił i pozwolił podbiec do Jaspera. Mój przystojny przyjaciel otworzył szeroko ramiona i pozwolił, abym w nie wpadła. Podskoczyłam, owijając nogi wokół bioder syrena. Jasper trzymał mnie mocno, śmiejąc się tak mocno, że jego klatka piersiowa aż wibrowała.
- Bree, na bogów. Ty żyjesz.
Kiedy Jasper postawił mnie na piasku, objęłam dłońmi jego twarz. Może zachowywałam się jak wariatka, ale po prostu musiałam się upewnić, że był prawdziwy.
- Ty też. Jesteś cały. Myślałam, że wtedy umarłeś.
- Skarbie, żyję. Tylko ja przeżyłem. To znaczy, wygląda na to, że ty też.
Zaśmiałam się, szturchając go lekko w ramię.
- Jesteś taki piękny. Nie mówię tego głośno, bo mój mąż usłyszy i da mi klapsa.
Usłyszałam za plecami chrząknięcie Mercury'ego. Odwróciłam się do niego i wyciągnęłam do niego rękę. Mój piękny książę podszedł do nas i przywitał się z Jasperem.
- Mam na imię Mercury i jestem księciem Quandrum. Miło mi cię poznać, Jasperze. Bree o tobie mówiła. Byłeś jej drogim przyjacielem, o którym nigdy nie zapomniała.
- Rany, ależ się ustawiłaś, Bree. Masz męża, który jest księciem. Zaczekaj, czy to ten chłopak, o którym mówiłaś mi kiedyś? Ten syren, który śnił ci się co noc?
Mercury uniósł brwi w zaskoczeniu, a ja walnęłam Jaspera w brzuch łokciem, aby się opamiętał.
- Nic takiego się nie działo. To jest właśnie mój mąż, Jasperze. Kim jest twój towarzysz?
Jasper odwrócił się do chłopaka, który stał niedaleko w tyle. Dopiero teraz, po lekkim opadnięciu emocji, w pełni się na nim skupiłam.
Syreni chłopak był piękny. Miał fioletowe włosy i oczy w tym samym kolorze. Był dobrze zbudowany. Syreny i syrenowie byli naprawdę pięknymi istotami. Demony oczywiście również takie były. Mieliśmy w czym wybierać, jeśli chodziło o partnerów, ale nie spodziewałam się, kim okaże się być towarzysz Jaspera.
CZYTASZ
Mercury
ActionMercury, który jest zamkniętym w sobie księciem Quandrum, coraz częściej czuje się samotny. Nauka zaklęć zajmuje mu cały wolny czas, ale młody mężczyzna czuje, że potrzebuje czegoś więcej. Pewnego dnia do Quandrum docierają wieści o morskim wrogu, k...