Rozdział 22

98 4 0
                                    

Stanęliśmy właśnie pod muzeum, na którym widniał wielki napis LOS ANGELES COUNTY MUSEUM of NATURAL HISTORY.

Uśmiechnęłam się pod nosem i chciałam już ruszyć za resztą, jednak moje ruchy zatrzymała czyjaś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się, dostrzegając Izara.

— Podekscytowana? — posłał mi szeroki uśmiech.

— Powiedzmy. — mruknęłam, zaczynając wchodzić po schodach. — Nigdy tutaj nie byłam, więc może być ciekawie. — dodałam, by ciągnąć temat.

— Ja byłem tutaj dwa lata temu i powiem tak. — uciął na chwilę, przez co znów spojrzałam na niego. — Nie musisz się martwić czy wejść tam z dobrym nastawieniem. — dokończył i poszerzył swój uśmiech.

Pokręciłam głową i zerknęłam do tyłu, spoglądając na Moe pogrążoną w rozmowie z Lucasem z równoległej klasy. Uśmiechnęłam się na ten widok i spojrzałam na grupkę Alastora. Pierwszy rzucił mi się w oczy zielonooki, który mierzył wzrokiem idącego koło mnie blondyna. Po chwili odwrócił swój wzrok na mnie, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Z jego oczu można było wytyczać tylko sam chłód. Odwróciłam wzrok i weszłam razem z resztą, łapiąc po drodze Moe pod rękę.

Miałam wrażenie, że szatyn bardzo miał za złe mi to, że wybaczyłam Villinowi. Nie do końca wybaczyłam, gdyż wiem, że nie zapomnę nigdy tego, jak mnie traktował ze swoimi kumplami. Nie dziwię się Alastorowi. Pewnie ja na jego miejscu myślałabym to samo co on, czyli, że nie powinnam z blondynem po tych wszystkich sytuacjach nawet rozmawiać.

                               ***

Oglądałam właśnie wielkiego tyranozaura z zaciekawieniem, jednak spięłam momentalnie swoje ciało, czując za sobą czyjąś obecność.

— Myślisz, że w którymś wcieleniu mogłaś być takim dinozaurem? — na jego głos moje ciało odrazu poczuło irytację.

Zielonooki stanął obok mnie i zaczął przyglądać się wielkiej atrakcji. Zerknęłam na niego, przyglądając mu się badawczo, a on czując na sobie moje spojrzenie, kątem oka zerknął na mnie i delikatnie zaśmiał się na ten widok.

— Zawsze musisz się tak gapić? — fuknął i wrócił spojrzeniem na wielkoluda przed nami.

— Uczę się od ciebie. — również spojrzałam na atrakcje, jednakże i tak co chwilę kątem oka zerkałam na niego.

Prychnął na moją odpowiedź i pokręcił głową. — Czasami nawet potrafisz rozśmieszyć. — poczułam jego spojrzenie na sobie, dzięki czemu również na niego spojrzałam.

I tym zaczęliśmy toczyliśmy równą walkę na wzrok. Oczywiście żadne z nas nie zamierzało odpuścić. Śmieszyło mnie nasze infantylne zachowanie, ale jak widać żadne z nas nie potrafiło zaprzestać tych poczynań.

— Isleen, Keres! — usłyszałam za nami krzyk pana Harrisa.

Szatyn uniósł prowokacyjnie jedną brew do góry. — No dalej, odwróć wzrok. — szepnął, a ja mogłam zauważyć, jak tylko się uśmiecha.

Staliśmy już tak minutę, aż znów usłyszeliśmy krzyk nauczyciela. Nie mogłam już wytrzymać więc wywróciłam oczami i spojrzałam na rozwścieczonego nauczyciela.

— Jesteście cofnięci umysłowo? — machnął rękoma wychowawca z zrezygnowania. — Idziemy dalej i nie będziemy na gołąbeczki czekać. — dodał i ruszył tuż za grupą.

Mierzyłam go wzrokiem do momentu, aż moją uwagę zwrócił śmiech zielonookiego.

— Bardzo śmieszne. — wycedziłam wrednie. Przyspieszył mi puls z zdenerwowania. Nawet nie wiedział, jak bardzo mnie drażnił.

Green DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz