Rozdział 27

93 4 2
                                    

Następnego dnia zostaliśmy wyciągnięci z łóżka chwilę po ósmej rano.

Leżałam w łóżku zrezygnowana, myśląc o swoim nędznym żywocie. Nienawidziłam wcześnie wstawać. Mój zepsuty humor poprawiłam, włączając sobie Apocalypse Cigarettes After Sex. Tak, takie piosenki potrafiły mi poprawić humor, ale oczywiście często potrafiły go również zepsuć.

Leżałam, wpatrując się w sufit jakieś dwadzieścia minut. Jednak gdy usłyszałam, że reszta dziewczyn wstaje, niechętnie wygramoliłam się z łóżka.

Jedynie co zrobiłam to podeszłam do małego lustra w naszym pokoju, przy którym związałam moje włosy w wysokiego kucyka. Niestety przez moje długie i gęste włosy nie było nawet opcji żeby te włosy związać w chociażby koka, gdyż odrazu cały się rozwalał.

Wyciągnęłam dwa małe kosmyki, by nadać fryzurze trochę więcej charakteru. Gdy skończyłam odrazu zajęłam się moją twarzą. Zakryłam korektorem dosyć duże sińce pod oczami, na rzęsy nałożyłam najzwyklejszy tusz do rzęs, a po przypudrowaniu twarzy nałożyłam odrobinę bronzera i różu. Z kolei gęste i grube brwi przeczesałam delikatnie żelem, by nadać im kształtu.

— Ciekawe co nas dzisiaj czeka. — powiedziała uśmiechnięta Moe. Stanęła za mną i sama zaczęła szykować się przed małym lustrem.

— Moja intuicja mi mówi, że lepiej się nie stroić. — powiedziałam i podeszłam do walizki, wyciągając pierwsze, co moje dłonie dotknęły. Padło na krótkie, czarne leginsy i biały top na krótki rękaw.

Gdy wszystkie byłyśmy gotowe wyszłyśmy przed domek, przy którym jeszcze na chwilę stanęłyśmy, by  porozmawiać.

— Najgłupszą rzecz jaką wzięłam na ten wyjazd to osiem par majtek. — zaśmiała się Linda, a razem z nią niższe ode mnie dziewczyny.

Wówczas ja wpatrywałam się w piękny krajobraz, relaksując się przy dźwięku ćwierkających ptaków. Nie mogłam się nacieszyć tym pięknym widokiem, bo jestem osobą, która naprawdę uwielbia naturę. Po chwili mój wzrok padł na pomost tuż po naszej prawej stronie. Na moje usta minimalnie wpłynął uśmiech, przypominając sobie o osobniku, który mnie z niego wyrzucił. Wciągnęłam głośno powietrze, odpychając od siebie wspomnienia.

Byłam okropnie zmieszana. Po naszym pocałunku patrzył na mnie jakby stała się jakaś wielka tragedia. A może nie brał tego na poważnie? Więc dlaczego mnie unika i zerka tak jak wcześniej mu się zdarzało? Ma zmieszane uczucia? Czy może żałuję tego?

— A ty, Alora? — usłyszałam głos mojej przyjaciółki, a gdy jej dłoń dotknęła mojego ramienia ocknęłam się z transu.

— Tak, tak. — szybko odpowiedziałam.

— Lubisz flaki?! — pisnęła Moe.

Spojrzałam na nią jak na debilke. — Czekaj co... — przymknęłam oczy. — Nie!

Moe złapała się za klatę piersiową. — Matko, a już myślałam. — zaśmiała się. — Co się tak zamyśliłaś, wszystko okej?

— Tak, wszystko w porządku, po prostu się zamyśliłam i tyle.

Nagle poszedł do nas pan Harris.
— A wy księżniczki na co czekacie? — skrzyżował ręce pod piersiami. — Jakieś zaproszenie na śniadanie? Wszyscy już jedzą. — nie czekając na naszą odpowiedź odwrócił się napięcie i skierował do wielkiej sali. Posłałyśmy sobie rozbawione spojrzenia i ruszyłyśmy tuż za nim.

Gdy weszłyśmy mój wzrok odrazu zaczął szukać tej jednej osoby. Rozglądałam się po każdym stoliku aż w końcu odnalazłam Alastora wzrokiem. Popijał ze szklanki sok pomarańczowy i to było jedyne co miał przy stole.

Green DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz