Rozdział 36

87 4 16
                                    

Nigdy nie wiedziałam, jak to jest kogoś pokochać. Kochałam rodziców, oczywiście, że tak. Jednak nie wiedziałam, jak to jest kochać inaczej. Patrzeć na tę osobę i w głowie myśleć tylko o tym, jak bardzo jest ta osoba idealna. Jak jej oczy cudownie błyszczą w promieniach słońca, a uśmiech jest czymś, co otula serce każdego poranka.

Moje ciało zadrżało. Wpatrywałam się w zielonookiego, nie wiedząc co ze sobą począć. Myślałam, przez chwilę, że śnię, jednakże chłopak przede mną był prawdziwy. W śnie nie mogłabym odczuwać tak mocno emocji, tak jak odczuwam teraz.

Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam iskierki szczęścia .
— Jesteś cudowna, wiesz? — szepnął, wpatrując się w moje oczy.

Moje oczy praktycznie się zaszkliły. Skanowałam twarz chłopaka, a moje ciało odczuło tak wiele emocji, że sama nie wiedziałam, czy takie istnieją.

— Pieprzyć to. — i tymi słowami wbił się w moje usta.

Oddałam go. Znów oddałam pocałunek. Dlaczego? Bo czułam tak cholernie dziwne uczucie do tego chłopaka, że jedynie co pragnęłam, to to by był obok. Cały czas.

Zawisł nade mną, a moja głowa opadła na piasek. Swoje dłonie ułożył na mojej talii, a ja objęłam jego twarz dłońmi pokrytymi piaskiem. Całował cholernie dobrze. Znów się na ten temat przekonałam.

Oderwał się ode mnie, a ja miałam ochotę pociągnąć go znów, by poczuć znów jego wargi na swoich. Zauważyłam w jego oczach pożądanie, jakie nigdy dotąd w jego oczach nie widziałam.

— Lubię cię, wiesz? — zagadnął. — Bardziej niż wydawało mi się, że lubię.

Odsunęłam się od chłopaka i wstałam, nadal utrzymując z nim kontakt wzrokowy. W jego oczach zauważyłam zdezorientowanie.

— Więc na co czekasz? — uniosłam brew. Na moje słowa jego wargi się uchyliły, by coś powiedzieć. — No dalej, pocałuj mnie. — zaczęłam się cofać. — Ale najpierw musisz mnie złapać. — ruszyłam biegiem przed siebie w stronę wody.

Usłyszałam za sobą, że wstał, a ja przyspieszyłam swoje kroki. Odwróciłam się, spoglądając, że jest tuż za mną. Zapiszczałam i przyspieszyłam jeszcze bardziej swój bieg. Nie trwało to za długo, ponieważ z moich ust znów można było usłyszeć pisk, przez dłonie na mojej talii, które nagle uniosły mnie do góry. Zaśmiałam się głośno i nawet nie poczułam, jak moje ciało ląduje na piasku. Alastor znów zawisł nade mną, spoglądając na moją śmiejącą się twarz.

— Szybko poszło. — na jego twarzy zobaczyłam uśmiech. — Myślałem, że szybsza będziesz.

— Skrzydeł nie mam więc nie odlecę niestety. — zaśmiałam się i złapałam za jego szyję, którą pociągnęłam ku sobie, by znów połączyć nasze wargi.

Czułam się szczęśliwa. Dwójka popieprzonych nastolatków całujących się na plaży o piątej nad ranem przy wschodzie słońca. Kto by pomyślał. Dwójka małolatów, którzy praktycznie jeszcze miesiąc temu nie cierpieli swojej obecności. Życie potrafi zaskakiwać.

Oderwałam się od niego. — Teraz ja ci coś pokaże. — mruknęłam w jego wargi.

— Kusząca propozycja. — zamruczał, a ja pokręciłam głową i wstałam, co zrobił również chłopak.

Skierowaliśmy się do wyjścia z plaży. Moje ciało było dosłownie całe w piachu, ale nie obchodziło mnie to. Gdy dotarliśmy do motocykla założyliśmy kaski i wsiedliśmy na pojazd.

— Jedź do parku. — mruknęłam, otulając jego ciało swoimi rękoma.

On, nie pytając ruszył. Moje ciało otulał wiatr, który zapewne strzepał cały piach, jaki na sobie mieliśmy. Jazda z zielonookim była czymś pobudzającym.

Green DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz