Rozdział 2

173 8 1
                                    

— Możecie się spakować. Do jutra. — krzyknął nauczyciel od historii, próbując przekrzyczeć dzwonek, przez który zapewne niektórzy noszą aparat słuchowy.

Wrzuciłam wszystko leniwie do torby, zerkając na zielonookiego, kierującego się do wyjścia z klasy.

— Alastorze, mógłbyś na chwileczkę? — poprosił wychowawca z wymuszonym uśmiechem.

Z kolei chłopak nawet nie odpowiedział tylko podszedł powolnym krokiem do nauczyciela. Harris zaczął wesoło coś do niego mówić, lecz nie slyszałam co.

Zawiesiłam torbę na ramię i ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia, nie chcąc podsłuchiwać.

Dochodząc do drzwi zostałam popchnięta na ścianę tuż obok nich. Torba wylądowała na podłodze razem z moim telefonem w ręku.

Usłyszałam głośny, piskliwy rechot tuż za moimi plecami. — Widzę, Isleen, że pite było wczoraj, bo ustać na nogach nie możesz i na ściany lecisz. — spojrzałam na blondyna, który śmiał się w niebo głosy.

— Żebyś ty zaraz nie wyleciał przez okno. — warknęłam pod nosem.

— Co powiedziałaś?! — warknął złowrogo, przez co poczułam, jak po moich plecak przechodzi nieprzyjemny dreszcz.

— Izar, Isleen! Na przerwę i to już! — krzyknął Harris.

Obróciłam się napięcie, nie zwracając uwagi na krzyk wychowawcy. Stanęłam twarzą w twarz przed tym dupkiem i tylko się uśmiechnęłam.

— Co się tak szczerzysz? Może zetrzeć ci ten uśmieszek z twarzy? — skrzyżował ręce pod piersiami i zaśmiał się gorzko do swoich kumpli, po których nie oczekiwałam ciszy, gdyż po chwili wiedziałam, że usłyszę także ich rechot.

— Widzę, że twój ktoś ci już starł. — powiedziałam beznamiętnie, gdy dostrzegłam na jego twarzy małego siniaka pod okiem i zdarty nos, na którym było małe rozcięcie.

— Słuchaj, ty szmato! — ruszył w moim kierunku.

— Izar! Wynocha z klasy i to już! — usłyszałam warknięcie nauczyciela, który w sekundę złapał chłopaka za barki i popchnął w stronę drzwi.

— Dziwka. — splunął, wychodząc.

W środku trzęsłam się, jak galareta. Miałam wrażenie, że widać to gołym okiem, iż moje nogi uginają się pod ciężarem strachu.

Spojrzałam na nowego, który twardym spojrzeniem patrzył na drzwi, przez które chwilę temu został wyrzucony niebieskooki. Miał zaciśnięte pieści, a na jego twarzy, a raczej w jego oczach mogłam zauważyć czystą furię.

Czy to przez to, co właśnie się tutaj stało?

Pan Harris zaczął coś do mnie mówić, lecz ja nadal patrzyłam na nowego, który czując na sobie moje spojrzenie, również na mnie spojrzał. Na jego twarzy po chwili zauważyłam obojętność, jednakże jego oczy nadal się we mnie wpatrywały. Wpatrywał się we mnie, za bardzo i to za bardzo intensywnie. Tak, jakby oglądał moje wnętrze. Moją duszę.

I wtedy odeszłam, wymijając wychowawcę i czując wypalający wzrok na sobie.    

***

Wychodząc z sali od matematyki rzuciłam plecak na pierwszą lepszą ławkę, na którą po sekundzie opadłam. Schowałam palce we włosach i liczyłam w myślach do dziesięciu.

— Spokojnie to tylko kolejna zła ocena. — przejechałam rękoma po twarzy, wycierając przy tym makijaż.

Po pięciu minutach uspokajania się i odprowadzenia pana od matematyki morderczym wzrokiem, wstałam wycierając niewidzialny kurz z dżinsów. Wzięłam torbę i ruszyłam w stronę łazienki.

Green DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz