Rozdział 9

122 4 1
                                    

Patrzyłam pusto przed siebie, tam gdzie chwilę wcześniej stał przede mną zielonooki.

Dlaczego zachowuje się tak dziwnie? Dlaczego on cały jest dziwny, tajemniczy i nieznośny. Nie mogę znieść tego, że nie znam odpowiedzi na tak proste pytania. Chyba, iż były one łatwe, ale trudne tylko z mojej perspektywy.

Mama zawsze mi powtarzała, ze nie ma głupich pytań, tylko są głupie odpowiedzi. Czy się z tym zgadzałam? Chyba nie do końca. Potrafią być naprawdę głupie pytania, tak samo jak głupie odpowiedzi. Wystarczyło tylko dobrze dobrać słowa.

Obróciłam się gwałtownie, wracając na imprezę. Przekraczając i przepychając się przez tłumy nastolatków ujrzałam Moe na parkiecie tańczącą z chłopakami.

Podeszłam do najbliższego stoliczka i wypiłam cztery shoty, krzywiąc się przy tym.

Unikając dziwne spojrzenia osób naokoło, ruszyłam chwiejącym się krokiem na parkiet.

Nie dziwię się, dopiero wypiłam cztery, czyste shoty na ich oczach.

Alkohol uderzył we mnie szybko. W sumie, czego mogłam się spodziewać po wypiciu czterech shotów, w ciągu minuty. Kręciłam biodrami i unosiłam ręce do góry. To nie tak, że miałam jakieś zdolności taneczne, po prostu robiłam te same ruchu co inne dziewczyny tańczące obok mnie.

Moe posłała mi dumne spojrzenie i uniosła kciuka do góry. Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami.

Czułam się wspaniale. Nie myślałam już o niczym. Kręciło mi się w głowie, ale było to fajne uczucie. Przestałam czuć jakikolwiek wstyd. Przestałam o czymkolwiek i o kimkolwiek myśleć.

Poruszyłam jeszcze mocniej biodrami i napotkałam spojrzenie Moe, która szybkim, tanecznym krokiem powędrowała do mnie.

— Dziewczynooo... Wymiatasz! —krzyknęła, złączając nasze dłonie,
które po chwili uniosła ku górze.

— Czuje się zajebiście! — również krzyknęłam, patrząc w niebo.

Nigdy nie pomyślałam, iż można robić coś ciekawego, oprócz czytania książek. A może nie chodziło o to, co robić, tylko z kim.

— Dobra ja lecę się napić czegoś, bo zaraz nie wyrobię! — krzyknęła.

— Dobra też idę! — krzyknęłam, patrząc na nią już ciężkimi oczami.

Złapała mnie za rękę i pociągnęła ku wyjściu z wielkiej grupki tańczących nastolatków. Po drodze uśmiechałam się do każdego, z kim napotkałam spojrzenie.

— Masz wodę. — sapnęła Moe, podając mi czerwony kubeczek z przezroczystą cieczą.

Czułam dużo piasku w butach, lecz nie zwracałam na to jakiejś dużej uwagi. Wypiłam do końca i wytarłam otwartą dłonią spływające po mojej szyi kropelki wody. Moe jeszcze piła, a ja czekając, zaczęłam rozglądać się po całej plaży.

Czułam się dzisiaj naprawdę dobrze. Ten dzień był inny od wszystkich dni, jakie przeżywałam na co dzień. Moje życie było jednym zaokrąglającym się kołem, z którego nie potrafiłam wyjść. Każdy dzień wyglądał tak samo, a ja nie czułam szczęścia z otaczającego mnie świata. Byłam przytłoczona. Jednak od kilkunastu dni zaczęło się wszystko zmieniać przez chłopaka, który od tak pojawił się w San Diego. Nie wiem, co tutaj robił i czego szukał. Lecz wiem, że nie jest tu przez przypadek.

Oglądając piękny, duży księżyc, coś naszło mnie na spojrzenie się za siebie. Czułam, że ktoś mnie obserwuje.

Odwróciłam się, widząc niedużą górkę, na której rosło trochę trawy. Mrużąc oczy dostrzegłam kogoś. Siedział na nim bardzo znany mi osobnik. W oddali rozpoznałam ten czarny T-shirt i tego samego koloru dżinsy.

Green DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz