Rozdział 39

81 3 3
                                    

Moje ciało całe się spięło, gdy przekroczyłam próg szkoły. Nie pojawiłam się tutaj przez równy tydzień. Nie byłam w stanie przyjść. Tak naprawdę każde dnie spędzałam z Alastorem. Tylko on sprawiał, że zapominałam.

— Alora. — poczułam drobne ciało przyciśnięte do mojego. Czując znajomy, słodki zapach przycisnęłam mocniej blondynkę do swojego ciała.

— To jest tak przykre. — wyszeptała w moje włosy, a ja zacisnęłam powieki, by się nie rozpłakać.

Nie widziałam się z Moe tydzień. Pisałyśmy każdego dnia przynajmniej, a mi ulżyło na sercu, że chociaż dostawałam od niej jakiekolwiek wiadomości.

Poczułam nagle ciepłą ciecz na wargach. Oderwałam się od dziewczyny. Jej oczy się rozszerzyły, gdy spojrzała na moją twarz, a ja wiedziałam już co to znaczy.

Nie musiałam nawet dotykać, jedynie co zrobiłam to sięgnęłam po chusteczkę z torby i przyłożyłam ją do nosa.

— Pójdź proszę do lekarza, Alora. — wzrok Moe był smutny i zatroskany.

Może miała rację?

— To pewnie anemia, nic wielkiego. — wypchnęłam od siebie złe myśli.

— Alora... — kontynuowała.

— Dobrze, pójdę. — zapewniłam ją.

— Dziękuję. — uśmiechnęła się minimalnie.

Pożegnałyśmy się i pognałyśmy w stronę swoich klas. Miałam teraz chemię, dlatego z grymasem na twarzy powędrowałam w stronę klasy.

***

Trzy pierwsze lekcje minęły niewyobrażalnie długo. Czułam się jakbym siedziała w tej szkole jakaś wieczność.

Nagle poczułam wibracje mojego telefonu. Zerkając czy nauczycielka nie patrzy sięgnęłam po telefon i uśmiechnęłam się, widząc wiadomość od szatyna.

Od: Alastorek
Ciężko wysiedzieć w tej szkole, nie sądzisz?

Do: Alastorek
Czytasz mi w myślach?

Od: Alastorek
Wyjdź przed klasę, a przekonasz się.

Pokręciłam głową na wiadomość chłopaka i w mgnieniu oka uniosłam rękę do góry.

Wyszłam, a moim oczom ukazał się nieziemsko wyglądający szatyn. Stał oparty o ścianę z założonymi rękami. Jak zwykle był ubrany cały na czarno, a na jego twarzy gościł chytry uśmieszek.

— Co się szczerzysz? — prychnęłam, widząc jego uśmieszek.

— Mam pomysł.

— Jaki? — uniosłam brew, wyczekując na odpowiedź.

Chłopak odbił się od ściany i podszedł do mnie w dwóch krokach. — Zwijajmy się stąd. — zniżył się, dzięki czemu nasze twarze były na tym samym poziomie.

— Niesamowity pomysł. — prychnęłam, na co wywrócił oczami.

— Czyli wolisz tu siedzieć? — wysłał mi prowokujące spojrzenie. — Okej, to sam idę pognać w świat. — odwrócił się i powolnym krokiem zaczął odchodzić. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się, chwilę patrząc jak idzie powolutkim krokiem.

Był niemożliwy. Ale jedno mogłam mu przyznać. Był bardzo przekonujący.

Ruszyłam w jego kierunku, przyspieszając kroku. Wyminęłam go, szturchając go łokciem. Odwróciłam się i posłałam mu cwany uśmieszek.

Green DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz