Ach. Mój ulubiony temat. Od razu powiem, że ekspertem w tym temacie nie jestem i tak reszta rozdziałów tutaj jest to raczej dywagacja niż prawda objawiona. Ale linki do badań się pojawią, bo to już jest moje zboczenie i inaczej nie potrafię. Jest to też chyba jedyny rozdział, który odstawiłam na kilka dni do przemyślenia, bo temat jest jednak ważniejszy niż to, że Jeff jest debilem (Jebanie Jeffrey'a zaliczone).
Zacznę może od tego co popchnęło mnie do napisania tego rozdziału. Otóż poradniki Wattpadowe po tytułem „jak pisać". Odpowiedź jest prosta: jak chcesz. Są niby kursy pisania, na których zwraca się uwagę na istotne rzeczy. Jakie to ja nie wiem, nigdy nie byłam, ale ze stylem pisania jest jak z dupą i opinią. Każdy ma swój/swoją, więc to takie dywagacjyjne pierdolenie. Coś się innym podoba, a innym nie. I spoko jak ktoś chce się podzielić swoim doświadczeniem i powiedzieć: robię tak i tak i jest zajebiście, to właśnie zajebiście. To, co mnie triggeruje, to jak ktoś z zerowym doświadczeniem w dziedzinie pisze: masz robić tak i tak, bo ciocia Wikipedia tak mówi. I tak dochodzimy do chorób psychicznych, a dokładniej depresji i manii oraz związanymi z nimi „odchyłami". Zacznę od depresji, bo tego tekst dotyczył.
Pierwsza i podstawowa rzecz. Opis objawów z Wikipedii jest tak samo wartościowy jak opisanie komuś prowadzenia pojazdu na zasadzie tym kierujesz, tym dajesz gazu, a tym śmiesznym wichajstrem zmieniasz biegi. Nikt mi nie wmówi, że ten opis coś wnosi:
„W Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 wyróżniono następujące postacie zaburzeń depresyjnych:
- epizod depresyjny, inaczej epizod dużej depresji (F32 według klasyfikacji ICD-10) – rozpoznanie stosowane w przypadku wystąpienia u danej osoby po raz pierwszy w życiu zespołu objawów depresyjnych, które trwają co najmniej 2 tygodnie,
- zaburzenia depresyjne nawracające (F33 według klasyfikacji ICD-10) – rozpoznawane są wówczas, gdy u pacjenta wystąpiły co najmniej dwa epizody dużej depresji, zaś nie występowały objawy maniakalne m.in. takie jak wzmożenie nastroju i zwiększona ilość energii, które przemawiałyby za diagnozą choroby afektywnej dwubiegunowej,"
Źródło: kochana Wikipedia. I teraz zdałam sobie dopiero sprawę, że tamten „artykuł" był serio z niej przepisany, bo znalazły się w nim te wszystkie dzikie podtypy depresji. Good job. Nie wiem, czy mam się teraz śmiać, czy płakać.
Ale zanim przejdę dalej, to może wyjaśnię wam, czemu mnie to tak boli i właściwie co niby o tym wiem. Otóż stan depresyjny (a dokładniej dystymia, czyli lekki rodzaj depresji) towarzyszył mi od wczesnej podstawówki, włączając w to myśli samobójcze, do liceum, czyli jakieś 5/6 lat. Wtedy był mój najgorszy zjazd i udałam się do pani psycholog, która po rzuceniu mi przed mordę kupy kartek z testami psychologicznymi stwierdziła, że jestem smutną dziewczyną, bo się nie tnę. Tak wygląda właśnie diagnoza dystymii w polszy. Nie polecam. Skierowała mnie na terapię, z najbardziej creepy babką, z jaką było mi dane rozmawiać w życiu. Dzieliły nas trzy metry i stół, a ja miałam wrażenie, że swoją osobą narusza stanowczo moją przestrzeń osobistą. Pominę już fakt, że totalnie mnie nie słuchała i kierowała rozmowę pod swoją tezę. To był ostatni raz, kiedy tam byłam i uznałam, że jak tak o ma wyglądać, to nic mi kurwa nie jest. Wmawiałam to sobie przez jakiś czas + miałam mega pomoc od mojej przyjaciółki, która zrobiła lepszą robotę niż tamta baba (ciekawe, że teraz studiuje psychologię). No i jako tako było lepiej. Moim mottem na tamten czas było „stabilnie chujowo", a potem to w sumie zaczęło się powoli poprawiać i można powiedzieć, że przez jakiś rok może dwa było ok.
Czekacie aż coś się spierdoli? Słusznie. Rok sobie pracowałam, bo trochę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i to był ten rok, kiedy było git, a potem poszłam na studia. Szybko mnie dobiły i wróciły pomniejsze stany depresyjne, no ale ja nie dam rady? Ha. To dopiero początek zabawy. Zaczęła się pandemii, siedzę w domu. Czilera utopia, a mój mózg odpierdala. Bo jak się okazało, że niby siedzę w domu i nic się nie zmienia, a mój nastrój zapierdala od dołka do góry (wtedy też napisałam Opętanie, a jest one bardzo odklejone). Nie wiem, czy były to moje pierwsze przygody z hipomanią, ale na pewno najbardziej męczące. Potem to jakoś ogarnęłam i teraz w sumie to jestem zadowolona. W skrócie powiem tak, że to prawdopodobnie cyklotymia, ale psycholodzy są drodzy, więc pozostało mi robienie śmiesznych testów w necie i przypominanie sobie historii rodzinny z pewnymi odchyłami (tak, to gówno jest genetyczne). Więc teraz jest „zabawnie niestabilnie".
CZYTASZ
Narzekanie na creepky
AcakTak naprawdę nie tylko narzekanie, ale szanujmy się jako, że jest to nasz sport narodowy, to głównie to tutaj będzie 💁♀️ Z nudów będę tu omawiać różne rzeczy związane z creepypastami, czy pisaniem fanfika. Ogólnie to nie polecam, zajmijcie się czy...