Witam was, w ten przepiękny słoneczny poranek. Dzisiaj w serii "jebią mnie wszystkie wasze zakazy i porady" omówimy temat gatunków literackich w naszym wesołym universum creepek i przy tym parę ulubionych klisz. Zapraszam do czytania, polecam świąteczny żurek, aby zrównać poziom kwasoty czytanego tekstu do waszych ogólnych odczuć.
Zacznijmy od samego słowa creepypasta. Szybko widać, że ma być creepy i móc być skopiowana za pomocą starożytnych run "ctrl + c". Można by więc pomyśleć, że fanfiki powinny iść tą samą drogą. Nic bardziej mylnego. Jesteśmy wolnymi ludźmi i mamy prawo niszczyć wszystko po swojemu.
Bądźmy szczerzy. Napisane horroru nie jest proste, zwłaszcza w czasach gdzie wszystko już ludzie widzieli i nic nie jest straszne. Czytelnik musi się wczuć w bohatera, a to wymaga dobrych opisów. No ciężka robota. Lepiej sobie z tym radzą gry gdy słyszysz oddech jakiegoś oblecha za sobą, spierdalając przez psychiatryk z samą kamerą. Tak outlast, patrzę na ciebie. Teraz proszę mi to opisać, aby poziom zaangażowania emocjonalnego czytelnika był na takim samym poziomie. No ciężkie się wylosowało, co nie?
Dlatego właśnie pisane horrory muszą być bardzo świadome. Na całe szczęście nie musimy pisać tylko horrorów.
Co prawda podobny problem może stanowić thriller np. psychologiczny (btw, mój ulubiony gatunek). Podobnie ciężko jest zbudować napięcie, no dochodzi jeszcze ta nieszczęsna ludzka psychika, która jest mega skomplikowana. To już w ogóle jest strzelanie sobie w kolano, a raczej w oba kolana. Nie oznacza to od razu, że jest to zły wybór, bo nie jest, tylko może nie zaczynajmy naszej przygody z pisaniem od niego 😅Co nam więc jeszcze zostało, skoro skreśliliśmy dwie podstawowe formy. No komedia, wbrew pozorom nie taka prosta do napisania, ale w połączeniu z lekko strasznym wątkiem creepkowym wychodząca bardzo dobrze. Wątki komediowe pomogą nam zejść z napięcia, które normalnie jest budowane w horrorze/thrillerze, bo w końcu "najpierw trza pierdolnąć, a potem jeszcze bardziej" ~ Hitchcock. 100% legit cytat. Ale że łatwo to spierdolić to lepiej rzucić jakimś żartem, a potem od nowa budować jakieś napięcie i tak w kółko. Czytelnik się nie znudzi, bo mózg lubi huśtawki, a wy nie spierdolicie. Sytuacja win win. Przy czym, jeśli zrobicie komedio-komedię z żartami na poziomie gimnazjum, to no... Nie róbcie tego, proszę. Nie znaczy to, że sama komedia jest zła, bo nie jest, ale tutaj też łatwo jest przesadzić i zjechać z poziomem za nisko, tak delikatnie mówiąc. Oczywiście wiadomo, że każdy ma subiektywne poczucie humoru i nie każdego wszystko śmieszy, więc w sumie to róbcie co chcecie, o ile robicie to świadomie.
A wiecie, co jeszcze lubi mózg? Seks. Znaczy co? Kto to powiedział? Wy bezbożnicy. Chodzi oczywiście o wątek, w którym dwie osoby się zakochują i biorą ślub kościelny.
A tak zupełnie serio to romans nie jest czymś zakazanym, a miłość jest czymś, do czego powszechnie ludzie dążą. Bo tak jest zbudowany nasz mózg, a miłość = rozmnażanie = przedłużenie gatunku. Co prawda po drodze ludzie to zepsuli jakąś antykoncepcją, ale na to nasz umysł już nic nie poradzi. Więc czy można pisać fanfiki romanse z creepkami? Jeszcze jak. O ile ma to ręce i nogi, bo z samym kadłubkiem to tak średnio bym powiedziała.Skoro już zahaczyliśmy o romans, to pora na ukochane klisze.
Pierwsza, pojawiająca się w prawie każdej książce młodzieżowej (tak, przeczytałam ich na tyle, by powiedzieć to z czystym sumieniem), czyli trójkąt miłosny, bo panna ładna, a typy napalone. No żyćko. Spotkałam się tu z dość zabawną krytyką, bo podobno do samego końca czytelnik ma nie wiedzieć, kogo baba wybierze, bo inaczej to nudne. Mnie to śmierdzi czerwoną flagą od dziewczyny, bo to tak nie ładnie dawać nadzieję, no ale ok.
W drugiej opcji to któryś z samców jest toxic, ale baba i tak do niego leci, bo jak pisałam, mózg kocha huśtawki.
Trzeci jest taki, że baba to ma w dupie ich obu i w ogóle to spierdalajcie, nie potrzebuje was. Wielu pewnie nazwie to zmarnowanym potencjałem, bo bu, jak to tak bez happy endu. No co ja mogę powiedzieć. Nikt go przecież nie obiecywał.
Czwarta opcja jest wtedy, gdy samce stwierdzają, że wolą siebie niż samicę i elo. Nikt wam przynajmniej nie zarzuci braku oryginalność.
Piąta otóż, to gdy chłopi ogarniają tego wielkiego red flaga z pierwszej opcji i znajdują sobie inną. W sensie każdy inną, ale w sumie mogą się razem rzucić na kolejną. Kto im zabroni? Na pewno nie ja
Więcej teraz nie wymyślę, ale nikt mi nie wmówi, że jest to przeruchany motywy, bo nie jest.Został nam więc Bad boy i nasza Maryśka. Połączenie proste i stabilne jak Polska inflacja, nieustraszenie pnąca się w górę. Wszyscy narzekają. I ja tego nie kupuje. Bo jest to połączenie najbardziej podstawowe ever, jak już pisałam, mózg kocha huśtawki, a taki bad boy rozbuja go jak nic.
Dlaczego więc tak tego nienawidzimy? Bo jest to nielogiczne i przecież my byśmy nigdy tego nie zrobili, a ja udam, że wam wierzę. Bo przecież toksyczne związki zdążają się tak rzadko.
Jedyny minus w tych historiach jest taki, że kończą się happy endem, a nie powinny. To jest prosty sposób na ból, smutek i cierpienie. Co paradoksalnie bardzo mózg jara, zwłaszcza jak pomiędzy wciśniesz chwilę radości i endorfiny. Więc proszę, o więcej zrozumienia dla tego motywu, a ja liczę na historię, w której główna bohaterka, po takim związku wyląduje co najmniej w psychiatryku, a co najwyżej trzy metry pod ziemią.Z tym uroczym akcentem was zostawiam i zapraszam do dyskusji "jakie klisze (ogólnie nie tylko creepkowe) są bee, a tak naprawdę są spoko jak się je dobrze opisze".

CZYTASZ
Narzekanie na creepky
AcakTak naprawdę nie tylko narzekanie, ale szanujmy się jako, że jest to nasz sport narodowy, to głównie to tutaj będzie 💁♀️ Z nudów będę tu omawiać różne rzeczy związane z creepypastami, czy pisaniem fanfika. Ogólnie to nie polecam, zajmijcie się czy...