Rozdział Drugi

767 91 26
                                    

Vasquez nie spuścił wzroku z uciekającego mechanika, lecz ktoś inny przykuł jego uwagę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Vasquez nie spuścił wzroku z uciekającego mechanika, lecz ktoś inny przykuł jego uwagę. Kolorowa kurtka, którą widział przed swoim domem od razu rzuciła mu się w oczy. Zamaskowany chłopak stał do niego tyłem, chowając się za zniszczonym samochodem, który był w tej uliczce od kiedy pamiętał. Powstrzymując śmiech cicho zakradł się do tajemniczego ktosia. Uliczne lampy zadziałały na jego korzyść. Świecąc zza pleców sprawiły, że swoją posturą pokrył cieniem całą skuloną sylwetkę uciekiniera. Chłopak wzdrygnął się gwałtowanie odwracając lecz było już za późno.

Sindacco podniósł go za kolorową kurtkę i mało delikatnie popchnął na rdzawą blachę. Kiedy ściągnął mu kaptur i maskę naprawdę spodziewał się ujrzeć kolejnego młodszego ucznia ze szkoły, który dorabiał na mechaniku. W jakim był szoku, kiedy pod materiałem kryła się zupełnie obca twarzy. Szare oczy ze strachem wpatrywały się w te oprawcy, Sindacco był pewny, że nie kojarzy nikogo o takim wyglądzie.

— Nie wiem skąd się urwałeś, ale wszedłeś na nie ten teren co trzeba. — Rzucił bez żadnych większych emocji. Ponownie mocno złapał go za kurtkę i tym razem z całej siły docisnął do maski samochodu. Białowłosy cicho jęknął z bólu i zmrużył oczy. — Imię, ksywa, cokolwiek.

— Speedo. — Wyrzucił z siebie próbując jakoś uciec spod ciężkiej ręki szatyna, było to jednak dość ciężkie zważając na to, że tył jego kurtki prawdopodobnie zahaczył o zniszczoną karoserię.

— Speedo... — Mruknął Sindacco próbując jakoś połączyć wspominki ludzi, lecz był już praktycznie pewny, iż słyszy to nazwisko pierwszy raz. — Z kim się trzymasz? — Widząc grymas na twarzy białowłosego trochę zmniejszył nacisk, nadal jednak trzymał go w jednym miejscu.

Albert zamknął oczy nie odpowiadając ani słowem. W życiu nie rozprułby się na przyjaciół, nawet jeżeli miał obawy, czy przypadkiem zaraz nie skończy z śliwką pod okiem. Vasquez z rozbawieniem obserwował przelewające się emocje na twarzy chłopaka. Nie spodziewał się otrzymania odpowiedzi, lecz dobrze ją znał. Był typem wzrokowca i zapamiętywał wygląd twarzy osób, które widział chociażby raz na korytarzu. Drugiego uciekiniera kojarzył z warsztatu, tego natomiast widywał czasem z Iversonem, którego znał całkiem dobrze. Wydedukowanie grupy, do której przynależał szarooki nie było ciężkie. Podziwiał nawet fakt, że będąc w takiej sytuacji, ten chłopak nie powiedział ani słowa na temat jego znajomych.

Jego krótkie rozmyślenia przerwał nagły ruch. Speedo korzystając z chwili nieuwagi cudem wyślizgnął się spod ręki latynosa. Vasquez jednak dość szybko z powrotem go złapał i tym razem przerzucił uciekiniera przez ramię, na co ten krzyknął.

— Puść mnie! — Uderzył z całej siły w plecy szatyna, na co ten syknął. Chłopak mimo zgrywania niepozornego miał trochę siły. Po kolejnym ciosie Sindacco w końcu się odezwał.

— Uderz mnie jeszcze raz, a nie dożyjesz północy, zapewnie ci przejażdżkę pełną wrażeń. — Na samo wyobrażenie chłopaka błagającego go z odmętów bagażnika by zwolnił, zachciało mu się śmiać.

Blachary ~Spoiled brat~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz