Nikt go nie rozumiał, kiedy twierdził, że pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Oni nigdy nie zobaczyli tej drugiej strony medalu. Musiał uważać na każdym kroku, dla obcych był jedynie bankomatem.
Albert łatwo chłonął nałogi, a najgorszym z ni...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Do środka zaraz niepewnie wszedł Carbonara i dość szybko zamknął za sobą drzwi. Albert spojrzał krótko w kierunku okna, ale z pewnością nie zdążyłby przez nie uciec. Pozostało mu zdać się na sumienie Nicollo, który już raz posłał go do szpitala. Serce zabiło mu mocniej gdy ich spojrzenia się spotkały.
— Słabo wyszło. — Zaczął wyższy odpalając jednego papierosa. — Nawet do końca nie wiem co powiedzieć. Byliśmy pijani i z dupy zaproponowaliśmy taki układ. — Podrapał się po głowie i powoli zbliżył do drugiego.
Speedo szybko wytarł twarz i podniósł ją do góry. Carbo patrzył na niego ze skruchą, mimo, iż sam nie był głównym sprawcą. To jednak nie powstrzymało strachu, który kotłował się w sercu Alberta.
— Przyjaźnisz się z Lucasem, prawda? — Zaczął ponownie, a szarooki subtelnie kiwnął głową. — Niedawno przyjechał, mogę go znaleźć i tu przyprowadzić. — Zaproponował strzepując papierosa do puszki piwa, którą trzymał.
— Nie trzeba, poradzę sobie. — Białowłosy odkaszlnął próbując poprawić swój łamiący głos. Nie potrzebował opiekunki, tylko samotności.
— Vasquez cię nadal szuka. — Usiadł obok zachowując stosowną odległość, dłoń położył na roztrzęsionym barku młodego chłopaka.
Speedo rozszerzył oczy i z urwanym oddechem spojrzał na miejsce dotyku. Carbonara widząc nagłą reakcję zabrał rękę i zagryzł policzek.
— Nie zrobię ci krzywdy. — Uniósł dłonie jakby się poddawał. — Wtedy wzięliśmy cię za złodzieja. — Zaczął się tłumaczyć. — Eh, nie ważne. Wróćmy do tematu, Vaski na pewno nie chciał cię wykorzystać młody. Nie jest taki.
— Dobrze wiesz co zrobił. — Prychnął Albert obejmując się ramionami, aż mu się zrobiło niedobrze na samo wspomnienie. — I pewnie ten jebany pierścionek był po to, żeby się wam pochwalić? — Przyłożył dłoń do ust nie chcąc wyrzucić z siebie żałosnego szlochu. Do bingo nieszczęść zostało mu popłakać się przy obcym.
— Musicie to wyjaśnić. To z pewnością nieporozumienie. — Nicollo uśmiechem próbował uratować sytuację, mało co to dało. — W życiu nie zrobiłby czegoś takiego tylko dla pieniądzy. — Speedo czuł się jedynie bardziej okłamywany.
— Żadne nieporozumienie. — Albert gwałtownie wstał zaskakując tym drugiego. — Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. — Wplątał palce w swoje włosy.
Nicollo również niepewnie wstał i podszedł do chłopaka. Nie dotykał go uważając, by ten się nie wystraszył.
— Mogę odwieść cię do domu. — Zaproponował drapiąc się po głowie, czuł się poniekąd winny za zaistniałą sytuację.
— Nie trzeba, ktoś już po mnie jedzie. — Szepnął Albert przecierając twarz i biorąc kilka głębszych oddechów.
— Na pewno nie chcecie porozmawiać? — Zagryzł wargę odstawiając puszkę na szafkę i wrzucając do niej papierosa. — Nie warto chodzić spać pokłóconym, to nigdy nie kończy się dobrze.