Rozdział dziesiąty

841 92 30
                                    

Speedo cicho wszedł do swojego pokoju uważając, by nie zbudzić śpiącego ojca

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Speedo cicho wszedł do swojego pokoju uważając, by nie zbudzić śpiącego ojca. Czmychnął po schodach prosto do swojego bezpiecznego konta i prędko ściągnął wszelkie dodatki. Był spocony i cholernie chciał się wykąpać. Cudem zauważył, iż nie urwał żadnego łańcuszka, a szmaciane bransoletki pozostały na swoim miejscu. Wyjątkiem był jednak pierścionek, a dokładniej jego brak. Przeszukał swoje kieszenie poszukując zguby oraz przypatrzył całą podłogę. Zastanowił się trzy razy, czy aby na pewno miał go na sobie, ale wszystko na to wskazywało. Niestety żelastwa jak nie było, tak nie ma. Wydał na niego trochę kasy, z resztą, był jego ulubionym. Podobny chciał kupić swojej kuzynce, Madeline Capeli, na zbliżające się urodziny. Gdy odwiedzał rodzinę, dziewczyna zawsze patrzyła na niego, jakby był zaczarowany.

Jedyne co pocieszało Alberta aktualnie, to fakt, że pierścionek może być albo w samochodzie Vasqueza, albo w jego domu. Wolał wykluczyć scenariusz, gdzie cienki sygnet trafił na trawę w zupełnie obcym miejscu.

Z trochę gorszym humorem poszedł wziąć prysznic. Dokładnie się umył i spędził kolejne piętnaście minut na wpatrywaniu się w swoje odbicie w ogromnym lustrze. Dobijała szósta, a powinien wstać przynajmniej o ósmej. Tego dnia lekcje miał na później, lecz to nie oznaczało, że miał czas się wyspać.

 Tego dnia lekcje miał na później, lecz to nie oznaczało, że miał czas się wyspać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Miło, że się pojawiłeś. — Rzucił Fomina z grymasem na twarzy. — Dwie jebane lekcje matematyki SAMEMU. — Założył ręce ukazując jak bardzo jest urażony.

— Zaspałem, sorry. — Białowłosy przetarł swoją twarz i zaraz położył się na ławce.

— Do której siedziałeś z tym zjebem? — Imiennik również się położył spoglądając ukradkiem na przyjaciela.

— Nie jest zjebem. — Syknął na młodszego i delikatnie kopnął go pod ławką. — Sam się przekonałeś, że nie jest zły. Gdyby nie on, R8 leżało by już na złomie, a ja bym się zamknął w pokoju na amen.

— Też mogliśmy wziąć twój samochód i brać cię na przejażdżki, nasze domy są zawsze dla ciebie otwarte. — Odsunął się tym razem opierając na krześle i skubiąc przy swoich paznokciach. — Ale oczywiście dla nas pan Albert nie ma czasu. Bo pan Albert ma ciekawszych znajomych! — Jeżeli da się krzyczeć i szeptać w tym samym czasie, szarowłosy właśnie tego dokonał.

Blachary ~Spoiled brat~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz