Wróćmy do dnia powrotu do domu.
— Albert.
Stanowczy ton dopadł uszu czarnowłosego, gdy tylko przekroczył próg drzwi po spontanicznym wyjeździe. Przełknął ślinę szybko poprawiając się w lustrze. Był trochę niewyspany, a kilka godzin spędzonych w pociągu wcale go nie upiększyły. Torbę rzucił na ziemię i wyprostowany zawitał do biura ojca.
Jack Speedo uniósł spojrzenie znad dokumentów i uwiesił je na swoim synu. Chłopak przełknął ślinę widząc, jak jasne tęczówki ojca oceniają jego nowy kolor włosów oraz nabyty kolczyk. Nic jednak na to póki co nie powiedział. Uszczypnął się w nos i wypuścił zdenerwowany powietrze.
— Gdzie byłeś, jak cię nie było? — Zapytał za pozór spokojnie. Albert jednak dobrze wiedział, że absolutnie nie jest spokojny. Jego powieka drgnęła, a palce po kolei uderzyły o bogato zdobione drewniane biurko.
— U cioci Capeli. — Spuścił wzrok na swoje stopy. Wiedział, że ojciec znał miejsce jego pobytu. Nie było co tu kłamać. Czasami miał wrażenie, że ma w sobie wbity nadajnik GPS.
— I nic nie powiedziałeś, to po pierwsze. Masz siedemnaście lat i nie zgadzam się, żebyś wyjeżdżał bez informowania mnie o tym. — Uniósł długopis. — Po drugie. — Tutaj głośno westchnął lustrując wzrokiem swojego syna od góry do dołu. — Właściciel firmy powinien wyglądać schludnie. Cieszę się, że zmieniłeś kolor włosów. Jutro punkt piętnasta czekasz tutaj na mnie. Koszula, czarne spodnie i wyjmujesz kolczyki. — Albert zacisnął szczękę. Przekucie dziwnie zaczęło piec przypominając o sobie. — Mam jutro konferencje na której się pojawisz. Pokażę ci jak zajmować się firmą i poznasz osoby, którym rozdzielam obowiązki.
— Co? — Szepnął otwierając szerzej oczy. — Al-
— Nie skończyłem. — Zaznaczył twardo, przez co po plecach czarnowłosego przebiegł dreszcz. — Jesteś już w tym wieku, że powinieneś wiedzieć jak działa zarabianie i utrzymywanie się. Na wyjeździe wydałeś prawie pół tysiąca. Czy ty rozumiesz, czym jest szacunek do pieniądza? — Kłapnął na niego okiem, z pewnością międzyczasie przeglądał listę zakupów syna.
Speedo kiwnął niepewnie głową.
— Widziałem na co przeznaczyłeś te pieniądze. Same głupoty. — Prychnął.
Nastała znacząca cisza. Chłopak czuł, jak oblewa go gorąc.
— Przepraszam. — Nie wiedział jakim cudem zdobył się, by spojrzeć prosto w oczy ojcu.
— Nie przepraszaj. — Odetchnął. — Tylko wyciągnij wnioski. Naprawdę chciałem poczekać, aż skończysz szkołę i wtedy zabrać cię do firmy. Przeliczyłem się myśląc, że do tej pory nauczysz się odpowiedzialności. — Oparł brodę na pięści i spojrzał na monitor swojego komputera. — Idź do pokoju i przemyśl co ci powiedziałem.
CZYTASZ
Blachary ~Spoiled brat~
Algemene fictieNikt go nie rozumiał, kiedy twierdził, że pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Oni nigdy nie zobaczyli tej drugiej strony medalu. Musiał uważać na każdym kroku, dla obcych był jedynie bankomatem. Albert łatwo chłonął nałogi, a najgorszym z ni...