— Gregory, szef na pewno to doceni. Jeżeli tylko odciski palców będą się zgadzać, pewnie czeka cię awans. — Powiedział policjant kierujący pojazdem, tęczówki wspomnianego aż się zaświeciły.
Vasquez rozszerzył oczy. Wcale nie był poszukiwany, jedynie podejrzany. Mógł coś jeszcze z tego ugrać. W wspomnieniach szukał swojego ubioru z momentu napadu. Do cholery czy on miał rękawiczki? Głowa wydawała się niekorzystnie pusta.
— Kto go będzie przesłuchiwał? — Grzegorz spojrzał na kierowcę.
— Najprawdopodobniej ty. Chyba, że uznają to za zbyt dużą sprawę, by świeżak się nią zajął. — Odpowiedział drugi.
Vasquez zrozumiał tyle, że dał się złapać świeżo upieczonemu policjantowi. Zażenowanie sytuacją diametralnie wzrosło.
Nagle auto gwałtownie skręciło w towarzystwie strzału. Sindacco zajrzał przez okno zauważając dwa znajome samochody. Przy kolejnym strzale schylił głowę, by nie ryzykować życia. Radiowóz niebezpiecznie się zachwiał przez uderzenie o lampę.
— Przyślijcie wsparcie, jesteśmy pod samą komendą! — Głos funkcjonariusza odbił się w głowie echem.
Niecałą sekundę później w ich stronę zaczął pędzić czarny, dość duży samochód. Szatyn nawet nie zdążył go rozpoznać, ponieważ ten uderzył w nich z pełnią mocy.
Vasquez do końca nie wiedział co działo się później. Gdy otwierał oczy obraz się rozmazywał. Czuł ciepłą ciecz spływającą z okolicy brwi i pewnie nosa, ponieważ poczuł metaliczny smak. Próbował się poruszyć, lecz ból ręki oraz pleców dosłownie przybił go do fotela. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że dosłownie wisi na pasach, a samochód nienaturalnie się pochyla. Ledwo pamiętał o złapaniu oddechu. Płuca boleśnie dały o sobie znać. Skute za plecami ręce nie były w stanie odpiąć pasu. Zagryzł zęby pozostając na skraju świadomości. Nie widział już nikogo na przednich siedzeniach. Jedynie duszne powietrze uderzyło w niego gdy drzwi się otworzyły.
Dopiero gdy poczuł na sobie silny uścisk opadł na siedzenie. W uszach piszczało, przez co nie mógł zrozumieć ani słowa. Ale ktoś do niego mówił, z pewnością. Bełkot, urywane słowa. Nic z tego nie rozumiał. A w momencie kiedy sprawnie został wyciągnięty z pojazdu, upadł na kolana. Jego nogi były jak z waty. Dłonie zostały uwolnione, lecz ból całej prawej ręki jedynie się spotęgował. Lewą dłonią otarł krew z powieki, lecz światło, które raziło jego oczy spowodowało, że wszędzie widział plamy.
— Kurwa mać. — Tyle rozszyfrował nad swoim uchem. Aż zabolały go bębenki. Potem film się urwał.
CZYTASZ
Blachary ~Spoiled brat~
General FictionNikt go nie rozumiał, kiedy twierdził, że pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Oni nigdy nie zobaczyli tej drugiej strony medalu. Musiał uważać na każdym kroku, dla obcych był jedynie bankomatem. Albert łatwo chłonął nałogi, a najgorszym z ni...