— Odwiedź nas jeszcze w tym roku.
Albert z swoją rodziną pożegnał się w domu. Spadł pierwszy śnieg, a chłopak nie chciał wszystkich targać za sobą na stację. Jedynie Dante ruszył go odprowadzić, ponieważ i tak musiał iść do pracy.
— Postaram się przyjechać po świętach. — Krótko przytulił kuzyna, a drugi to odwzajemnił. — Powiesz mi teraz kim jest ta dziewczyna? Proszę. — Złożył ręce jak do modlitwy i zrobił najbardziej słodkie oczy, jakie był w stanie. Wiedział, że jeżeli nie teraz, to nigdy. — Inaczej powiem o tym Madeline.
— To podchodzi pod szantaż. — Czarnowłosy od razu się ożywił.
— Wiem. Inaczej bym tego nie powiedział. — Cwanie się uśmiechnął słysząc długie westchnienie.
— Nawet jak ci powiem jej imię to i tak jej nie znasz. — Uniósł brew. Naprawę nie widział w tym celu.
— Ale będę mógł ją wystalkować i ocenić. Może się czegoś dowiem? Nigdy nie wiesz. — Wzruszył ramionami. — To jak?
— Maya Reece. Spróbuj tylko do niej napisać, a przysięgam, że zrobię ci krzywdę. — Pogroził palcem.
— To rusz dupę i zagadaj. Chyba nie jesteś pizdą. — I z tymi słowami wszedł do pociągu, który stał już za jego plecami.
— Pierdol się! — Krzyknął Dante.
Spotkanie z kuzynem z powrotem przywróciło żywą aurę w Albercie. Jakkolwiek może się to wydawać śmieszne ze względu na osobę Capeli. Podobnie uległ odnośnie zmiany koloru włosów. Powrót do naturalnego czarnego było dużą zmianą. Idealną, jak na obecny czas. I była to cholernie spontaniczna decyzja, ale Dante zrobił mu kolczyk w brwi. Nie żałował, broń boże. Kolejna pozytywna zmiana, a jego wygląd był bardziej zadziorny.
Minęły trzy tygodnie od niefortunnej nocy. Sindacco czuł się już znaczenie lepiej. Jego ręka była w pełni zdrowa, a ból pleców nie był niczym, co nie umożliwiałoby mu na przykład kierowania samochodem.
Tak jak planował, samodzielnie zgłosił się na komendę. Od razu dopadli go medycy, policyjny psycholog, a koncowo, gdy było z nim wszystko okej, zasiadł w przesłuchaniuwce. Pobrali jego odciski palców, a w czasie, gdy te były badane, szatyn był dokładnie przepytywany. Nie znał tego policjanta, ale z pewnością nie był to żaden z tych, którzy nieskutecznie odwozili go na komendę. Nastulał więc mu historyjkę, która po części była prawdą. Jedyną różnicą były godziny, w jakich zjawił się na imprezie. Dodatkowo kilka dni temu były urodziny Heidi i to właśnie ona została powołana jako organizatorka imprezy. Obiecała kryć mu tyłek, więc powierzył swoją nieskazitelność w jej ręce.
CZYTASZ
Blachary ~Spoiled brat~
General FictionNikt go nie rozumiał, kiedy twierdził, że pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Oni nigdy nie zobaczyli tej drugiej strony medalu. Musiał uważać na każdym kroku, dla obcych był jedynie bankomatem. Albert łatwo chłonął nałogi, a najgorszym z ni...