— Co ty taki uchachany? — Fomina oparł policzek na dłoni i dokładnie przyjrzał się przyjacielowi.
Ostatnio widział go raczej przygnębionego. Sytuacja z Vasquezem oraz firma ojca bardzo go przytłaczała.
— Nie mogę się uśmiechać? — Odrobinę spoważniał, spoglądając na młodszego.
— Oczywiście, że możesz. Cieszę się, że jest już u ciebie lepiej. Po prostu wydawało mi się, że nic się nie zmieniło, o niczym nie mówiłeś. — Podrapał się po policzku.
— Mam dobry dzień. — Machnął ręką.
To nie był tylko dobry dzień. Starszy Albert od rana zapatrzony był w telefon, a kiedy Fomina próbował chociaż dostrzec koniuszek ekranu, reakcja była natychmiastowa.
Oboje mieli na ogół krótkie temperamenty. Dlatego nie trzeba było dużo, by młodszy z nich w końcu się zirytował. Na długiej przerwie, kiedy szli razem do sklepu, postanowił wdrożyć swój plan w życie. Nie był skomplikowany, co to, to nie.
— Patrz! R8 takie jak twoje! — Szarowłosy wskazał w ich prawo, dzięki czemu Albert gwałtownie się tam odwrócił.
Fomina więc szybko wyrwał mu telefon z rąk i odbiegł kawałek. Od razu zauważył prowadzoną konwersację. Nick tajemniczej postaci nie rozwiewał jego zdezorientowania. Teksty, których adresatem był Speedo, były przesiąknięte słodyczą. Niestety nie zdążył wejść w profil, ponieważ jego przyjaciel zdążył odebrać swoją własność.
— Z kim piszesz? — Zielonooki założył ręce do piersi i uniósł brodę.
— Nie mogłeś mnie od razu zapytać, tylko wyrywasz mi telefon? — Chłopak również przybrał podobną pozę.
— Pytam teraz. — Postawił na swoim, dzielnie czekając na odpowiedź.
Nim jednak ją uzyskał, w drzwiach sklepu pojawiła się znajoma twarz. Vasquez posłał w ich stronę rozmiłowany uśmiech, który Speedo od razu odwzajemnił. Fomina za to cudem powstrzymał wymioty, które podeszły mu do gardła.
Zapanowała krótka cisza, w czasie której młodszy połączył kropki. Aż się w nim zagrywało.
— Co to, kurwa, miało być? — Starał się użyć jak najdelikatniejszych słów, zdobył się aż na tyle.
— Nie wiem o co ci chodzi. — Speedo odwrócił wzrok i udawał, że zainteresowała go pobliska reklama.
— Speedo. — Warknął stając przed starszym i łapiąc go za ramiona. — Co jest grane, co to kurwa za uśmieszki były? — W myślał złożył krótką modlitwę, by było na to racjonalne wytłumaczenie.
— No jeju. — Jęknął cierpniczo. — Uwziąłeś się!
— Ja?! — Nagle się odwrócił i wskazał na kierunek, w którym odszedł Sindacco. — Przypomnieć, co ci zrobił? Jak przez niego płakałeś, bo się okazał jebanym śmieciem? — Starszy szybko zakrył mu usta, nim zdążył złożyć jeszcze paręnaście obelg.
CZYTASZ
Blachary ~Spoiled brat~
General FictionNikt go nie rozumiał, kiedy twierdził, że pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Oni nigdy nie zobaczyli tej drugiej strony medalu. Musiał uważać na każdym kroku, dla obcych był jedynie bankomatem. Albert łatwo chłonął nałogi, a najgorszym z ni...