Hermiona wpatrywała się wściekłym wzrokiem w formularz zgłoszeniowy, w którym jak dotąd udało się jej wyskrobać jedynie imię, nazwisko, wiek oraz wykształcenie. Naprawdę nie miała pojęcia, po co Malfoyowi potrzebne są informacje na temat zainteresowań swoich kandydatek. Niektóre pytania wydawały się tak od czapy, jakby wymyślała je Luna Lovegood.
Na przykład pytanie numer 8: Czym według Ciebie jest szczęście?
Szczęściem jest spokojne życie daleko od czystokrwistych dupków.
– Głupi Malfoy i jego durne zagrywki – prychnęła pod nosem i po raz kolejny dzisiaj, wrzuciła pergamin do szuflady, nie chcąc dłużej męczyć swojego wzroku.
Fakt był taki, że termin wysyłania zgłoszeń dzisiaj dobiegał końca. Tydzień jak na złość zleciał jej w ekspresowym tempie. Harry zgodnie z obietnicą nie naciskał na nią, ani nie zadawał zbędnych pytań. Tylko raz zagadnął, czy podjęła jakąś decyzję, ale dwa dni temu nadal nie była w stanie odpowiedzieć mu na to pytanie.
Wewnątrz niej kołatały się dwie sprzeczności.
Z jednej strony bardzo chciała pomóc aurorom, a nawet trochę zemścić się na aroganckim blondynie za lata pogardy. Kto miałby do tego prawo, jeżeli nie ona? Próbował niszczyć jej życie, odkąd skończyli jedenaście lat. Już od małego był potworem, chcącym jej śmierci. Tak właściwie śmierci wszystkich mugolaków, którzy przecież nie mieli wpływu na swoje pochodzenie. Niczym mu nie zawinili. Nie mogłaby spokojnie egzystować z myślą, że tak okropny człowiek znowu wyślizgnął się z objęć sprawiedliwości i może do woli zatruwać innych ludzi swoimi okrutnymi przekonaniami.
Znów wyciągnęła formularz i ze złością rzuciła go na biurko. Draco Malfoy musi być pod obserwacją.
Jednak istniała także druga strona medalu. Podchodząc do eliminacji, będzie musiała znieść upokorzenia. Spędzić miesiąc w kłamstwie, praktycznie zachowując się wbrew sobie. A może blondyn na sam jej widok wybuchnie śmiechem i wyśle ją do domu? Zakładając, że w ogóle zostanie wybrana.
– Nie mogę tego zrobić.
Jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Ta sytuacja wydawała się tak nierealna, że miała naiwną nadzieję wybudzić się z tego, niczym z koszmarnego snu. Zbyt przytłoczona nadmiarem myśli, wyczarowała swoją ulubioną filiżankę, by uspokoić drżące ręce przy ciepłej herbacie. Dopiero teraz do niej dotarło, jaką wielką odpowiedzialnością jest misja przydzielona przez aurorów. Jeżeli się zgodzi, to wszystko odciśnie na niej spore piętno.
– Prawdziwi Gryfoni powinni postępować słusznie – próbowała przekonać samą siebie, jakby mówiła do małego dziecka. Dziewczynki, od której musiała odciąć się podczas wojny, ale jej cząstka zawsze wracała.
Przed oczami stanęło jej wspomnienie bólu w oczach Zabiniego, którego spotkała równo tydzień temu. Ślizgoni też byli ludźmi, odczuwali te same emocje. Mogli się zmieniać pod wpływem okrutnych wydarzeń. Na szóstym roku Blaise nawet by na nią nie spojrzał, nie mówiąc już o geście przywitania, za którym kryło się coś więcej. Akceptacja? Czy trudne czasy nie tworzą silnych ludzi? Może wcześniej nie było miejsca na dobroć w sercach magicznej arystokracji?
– Kogo ja próbuję oszukać – westchnęła zrezygnowana. Próbowała argumentować zachowanie swoich przeszłych oprawców. Rozpaczliwie pragnęła ułatwić sobie decyzję, a sprawiała jedynie, że jej słabości coraz bardziej ją dusiły.
Przez parę długich minut w ciszy obserwowała swoją herbatę, a potem, nim się zorientowała, już była w drodze do departamentu swojego przyjaciela. Podjęła decyzję i musiała mu powiedzieć, co o tym myśli.
CZYTASZ
Bal Debiutantek | Dramione
FanfictionCzarodziejski świat odzyskał równowagę, a wszyscy śmierciożercy zostali przesłuchani i skazani na długie pobyty w Azkabanie. Wyjątek stanowi rodzina Malfoyów, na którą nie znaleziono wystarczających dowodów, a co dziwniejsze, świadkowie ich okrucień...