Rozdział 8: Elfie wino

382 34 3
                                    

Hermiona z uwagą obserwowała ruchy Madame Patauger, która okazała się ich nową nauczycielką. Z całą pewnością musiała zostać wybrana na tę posadę ze względu na doświadczenie, bo jej charakter stanowił połączenie sklątki tylnowybochowej, Umbridge i Voldemorta.

Starsza kobieta nie tylko obrała sobie za cel wpoić im dobre maniery, ale najwidoczniej także postanowiła całkowicie zniszczyć im przyjemność z pobytu w Alpach. Przez ostatnie cztery dni wszystkie kandydatki doskonaliły savoir-vivre, będąc pod czujnym wrednym okiem tej flądry.

– Nie mam pojęcia, jak przeżyjemy cały miesiąc – marudziła niezadowolona Pansy, wyginając usta w podkówkę. – Nawet nie udało mi się porozmawiać z Draco. Ten palant próbuje nas wszystkich torturować.

Nauka etykiety, języków obcych, historii, sztuki i dyplomacji stała się nieodłączną częścią codzienności Granger. Długie godziny spędzone na opanowywaniu tych wszystkich umiejętności, wymagały wiele zaparcia oraz dyscypliny, więc nic dziwnego, że większa część dziewczyn była najzwyczajniej w świecie tym zmęczona. Wszystkie pragnęły tylko chwili wytchnienia od swoich obowiązków.

Patauger krytykowała ich za każde najmniejsze niedociągnięcie, zawsze wytykając im błędy i głośno wyśmiewając, aby każdy zapamiętał upokorzenie. Virginia w porównaniu z nią wydawała się aniołem.

– Na litość Merlina, panienko Farley! Jak ty trzymasz ten widelec? – zamlaskała Madame, kręcąc głową z dezaprobatą. Jej dzisiejszy strój, składający się z szarej marynarki i spódnicy do kostek, był pozbawiony jakiejkolwiek fantazji.– Pomyślałby kto, że twoi rodzice są czystej krwi.

Pansy zachichotała.

Hermiona zastanawiała się, jak do tego doszło, że między nią a tą wredną Ślizgonką doszło do tak specyficznej nici porozumienia. Przy posiłkach zawsze siedziały razem, luźno komentując bieżące wydarzenia, a w trakcie zajęć posyłały sobie wspierające uwagi. Parkinson okazała się bardzo obiecującym kompanem, w dodatku jej zainteresowanie względem zielarstwa, dodało im obu wiele tematów do rozmów.

Sala do nauki miała prosty wystrój, łączący wygodę z luksusem. Duży, klasyczny stół, wykonany z ciemnego, solidnego drewna zajmował centralne miejsce. Wygodne tapicerowane fotele zostały ustawione wokół niego, teoretycznie tworząc bardzo dogodne miejsce do pracy.

Teoretycznie, bo w praktyce ten pokój stał się miejscem koszmarów.

– Nóż trzymamy w prawej ręce, przecież to są podstawy! – denerwowała się Patauger, coraz bardziej wyglądając, jakby miała zejść na zawał.

Trwały zajęcia nakrywania do stołu i obsługi sztućców.

– Oh, tak mi jest po prostu wygodniej – wymamrotała Alicja Fawley, płonąc rumieńcem. – Moja rodzina nie zwraca uwagi na takie drobnostki.

Starszej kobiecie zadrgała powieka.

Chyba właśnie doprowadziły ją do stanu ostatecznego.

Wygodniej – powtórzyła, poprawiając swoje okulary w grubej oprawie. – Cóż, chyba nie zdajecie sobie z czegoś sprawy, moje drogie.

Odwróciła się w taki sposób, by w zasięgu jej wzroku znalazły się wszystkie dziewczyny.

– Powiedzcie mi, ile was tutaj jest?

Verena, która jak dotąd jedynie wywracała od czasu do czasu oczami na niekompetencję swoich towarzyszek, prychnęła.

– Piętnaście.

Madame skinęła jej głową.

– Piętnaście młodych pięknych czarownic – powtórzyła, znów akcentując liczbę. – Czy uważacie, że lord Dracon jest w stanie poznać was wszystkie przez dwadzieścia sześć pozostałych dni?

Bal Debiutantek | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz