Rozdział 25: Króliki, zaklęcia tnące i chatka w górach

348 34 7
                                    

– Czy chcesz zapytać... – powtórzył Draco, wbijając w nią swoje szare tęczówki. – Czy to ja zabiłem Sarę?

Hermiona poczuła, jakby ktoś przewiercił jej serce wiertarką. Czy chciała wiedzieć? Oczywiście, że tak. Czy istnieje ktoś, kto lubi być okłamywany? Jednak teraz wydawało się, że to przestała być jedynie kwestia fałszu i prawdy. Nie wiedziała, czy zniesie ciężar okoliczności, które zmieniły życie Dracona Malfoya na zawsze.

Zaczęła zastanawiać się, czy nie byłoby jej łatwiej po prostu zignorować istnienie tajemniczej Sary, sprawić, by stała się jedynie mglistą mrzonką, zamkniętą pod grubymi woluminami przeszłości Ślizgona.

Tylko czy ignorancja stanowiła jakieś usprawiedliwienie dla zła?

– Wierzę, że tego nie zrobiłeś – wykrztusiła w końcu, wbijając wzrok w ziemię. – Nie musisz się tłumaczyć.

Chciała wmówić sobie, że wierzy, chociaż część jej wszystkiemu zaprzeczała.

Część prawdziwej Hermiony Granger krzyczała, by dochodzić prawdy i tylko prawdy. Zawsze stawać po stronie najczystszego światła i sprawić, by złoczyńcy pokutowali za swoje grzechy. Dla większego pierdolonego dobra.

Tylko która z jej części jest prawdziwa?

Draco wyciągnął rękę i delikatnie podniósł jej twarz, aby ich spojrzenia znowu się spotkały. Jego oczy były pełne bólu, ale również desperacji i nadziei, że dla niego wyrzeknie się siebie.

Pokręciła głową i ponownie wbiła wzrok za siebie. W tym samym momencie opuściła dłoń, tłumiąc ochotę, by przeczesać jego rozwichrzone włosy. Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiego uczucia wyobcowania względem niego. Wcześniej go nienawidziła, potem pragnęła. Jak nazwać te aktualne uczucia? Naprawdę mu współczuła, to wszystko ostudzało jej ciekawość.

Chociaż było coś jeszcze.

Czuła, że gdzieś w tym wszystkim zatraca siebie.

– Granger – szepnął jej nazwisko jak modlitwę, chociaż po jego twarzy przeszło rozczarowanie. – Nie musisz zaakceptować tego wszystkiego, ale proszę, nie próbuj być we mnie ślepo wpatrzona. Nie jesteś taka.

Zatrzymała dłoń na swoim policzku i zerknęła w jego oczy, szukając tam odpowiedzi na wszystkie pytania, które dręczyły jej umysł. Czuła, że wciąż jest wiele rzeczy, których nie wie i to ją przerażało.

Może byli bliżej siebie niż kiedykolwiek wcześniej, ale nadal nic o nim nie wiedziała. Czy to wszystko wytworzyło się jedynie w jej głowie? Jakaś nowa hybryda syndromu sztokholmskiego? Teoretycznie nigdy nie była więźniem, ale mogła nieświadomie wytworzyć barierę, by te zdarzenia nie stały się czymś w rodzaju traumy.

– Chcę poznać prawdę – wyznała. – Albo, chociaż jej namiastkę. Tak naprawdę wcale cię nie znam. Nie wiem, jaką kawę pijesz, czego lubisz słuchać, czy jakie książki czytasz... Nie wiem, jak wyglądasz, kiedy się budzisz, ani po której stronie łóżka śpisz.

Spojrzał na nią w skupieniu.

– A chciałabyś wiedzieć?

– Może to za szybko, ale mam dziwne przeczucie, że czas nie jest nam na rękę – uśmiechnęła się smutno.

Tak naprawdę dręczył ją tajemniczy uścisk w sercu. Impuls.

Zacisnął usta, jakby już dawno podjął decyzję. Pewnym ruchem przetarł swoje włosy, zawieszając oczy na ściemniającym się niebie.

– Musisz wiedzieć, że moje dzieciństwo było do dupy.

Drgnęła zaskoczona torem rozmowy. Do czego zmierzał?

Bal Debiutantek | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz