Nadszedł poranek, a krople wody z całkiem stopniałego już śniegu kapały z dachów. Na dworze temperatura wzrosła, a słońce budziło do życia coraz to różniejsze rośliny czy zwierzęta. Na polach można było ujrzeć już pierwsze zawiązki przebiśniegów i białe zające.
Harry obudził się, gdy usłyszał dobiegające zza okna radosne okrzyki. Każdemu poprawiły się humory, toteż uczniowie wcześniej wstali i zmierzali właśnie na śniadanie. Brunet wyplątał się z matczynego uścisku Draco, nie mając serca wyrywać go ze snu po tej trudnej nocy. Był wdzięczny chłopkowi za wsparcie, ale wiedział natomiast, że ból blizny świadczył o prawdziwości snu. To zaś znaczyło, iż ojciec arystokraty został wczoraj potraktowany Cruciatusem przez Voldemorta. To z kolei wróżyło powrót Czarnego Pana. Miał świadomość, że prędzej czy później przyjdzie mu porozmawiać z blondynem, z resztą tak, jak sobie to przyrzekł po spotkaniu z Luną w lesie. Chciał mu się trochę odwdzięczyć.
Jak najciszej przebrał się i wyszedł na świeże powietrze. Podążył ku głównemu domkowi, gdzie dopadł do pierwszego stolika, z którego podkradł kilka tostów francuskich. Już miał wychodzić, gdy nagle przy stole w kącie zauważył machającą do niego Hermionę. Z szerokim uśmiechem dosiadł się do niej - oprócz mugoloznawstwa i spotkania w domku podczas misji odzyskania sygnetu nie miał z nią kontaktu.
- Hej, Harry! Co u ciebie słychać? Dawno nie rozmawialiśmy na osobności. Wiesz, a teraz gadaj. Jak ci się układa z Malfoyem? - uśmiechnęła się perfidnie - Widziałam wczoraj te wasze ukradkowe spojrzenia, tego nie ukryjecie. Widać, że nie możecie bez siebie żyć. Coś się między wami zadziało?
Potterowi wydało się podejrzliwe, jak szatynka wiele wie, ale toż Astoria opisała sytuację ze wszystkimi, nawet najdrobniejszymi szczegółami.
- W zasadzie to nic wielkiego - skłamał - Draco zmienia się na lepsze, ale to jeszcze nie czyni go moim przyjaciele na całe życie. Nie zapominaj, co robił nam przez te wszystkie lata. To dupek.
Zabolało go to, co powiedział o blondynie. Wrócił myślami do dzisiejszej noc i chwili, w której jego oparciem był akurat szarooki.
- Harry, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej...Znów nękały cię wizje?
Złoty Chłopiec miał już dosyć wymysłów i owijania w bawełnę. Opowiedział szatynce swój sen i wszyściusieńko, co go dzisiaj nękało. Reakcja była natychmiastowa, dokładnie tak, jak przewidywał.
- Musisz koniecznie iść z tym do Dumbledore'a! Tylko on będzie w stanie coś na to poradzić. A co jeżeli jesteśmy zagrożeni? Voldemort musiał mieć coś na myśli, mówiąc, że Śmierciożercy mogą zaatakować na jego rozkaz - kilka zaciekawionych spojrzeń powędrowało w stronę zaaferowanej Gryfonki - Idź do niego, nawet jeśli ci nie pomoże. Zawsze może cię poczęstować tymi dropsami...
Harry spojrzał na dziewczynę, jak na wariatkę. Chciał zaprotestować, lecz przerwała mu w połowie słowa, napomykając o nagłym powrocie i Astorii.
Wyszła ze stołówki, a w ślad za nią podążył Potter, odkładając spotkanie z Albusem na później. Dopiero teraz uświadomił sobie, że tosty pozostawiły na jego spodniach tłustą plamę. Położył je na kuchennym blacie, a później wkroczył do sypialni. Nie chciał być zbyt wyrodny, ale odsunął białą zasłonkę, wpuszczając do środka promienie słoneczne.
- Harry? - półprzytomnie spytał blondyn, przekręcając się w stronę okna i przecierając oczy. Ledwo co uprzytomnił sobie, iż leży w nieswoim łóżku. Wróciły wspomnienia i męcząca noc. Harry obchodził już łóżko, ale Draco ubiegł go i chwycił za nadgarstek, głęboko spoglądając w oczy - Co takiego widziałeś w swoim śnie? Byłeś taki...przerażony.
CZYTASZ
It's just a dream || Drarry
FanfictionCzy to wszystko działo się w rzeczywistości, czy może było to zaledwie wyobrażenie? Co, jeżeli nawet bez zmieniacza czasu da się czegoś uniknąć? „Walczył za każde zło tego świata. Za rodziców, za kochającą matkę, za ojca równie oddanego. Za wszystk...