33 3 0
                                    

Po wieczornym posiłku nasi bohaterowie spotkali się przy ognisku. Pogoda jak na zimowy wieczór dopisywała i tylko połyskujące lodowe sople wskazywały na porę roku. Podczas kolacji nie wydarzyło się nic ciekawego, jedynie problemy i plany zaprzątały ich myśli, a Neville odganiał się od Zabiniego. Harry nie spotkał nikogo bliskiego, a Hermiony jak nie było wcześniej, tak i nie było teraz. Na umówiony znak ubrali się w ciepłe okrycia i wyszli z budynku, kierując się w ciszy pod drewnianą konstrukcję.

Na miejscu buchał już wielki płomień. Jęzory ognia sięgały dachu, a małe tańczące ogniki odbijały się od ich oczu. Draco o chwilę za długo wpatrzył się w zielone tęczówki. Szybko jednak oprzytomniał i z sarkastycznym uśmieszkiem rozsiadł się na czerwonym leżaku, który nie wiadomo dlaczego stał tam o tej porze.

- Ty idź, Potty, a ja tu posiedzę - przymrużył oczy jak kot i delektował się bijącym z płomieni ciepłem.

- Przecież to twój sygnet! - protestował - A jak mnie złapią?

- Będzie tam ta twoja kujonka, a poza tym ktoś musi stać na czatach.

Harry wiedział, że przystając na taki układ, robi wielką przysługę, jednakże co innego mógł uczynić? Wykłócanie się nie wchodziło już w grę, ponieważ zwróciliby na siebie niepotrzebną uwagę. Ślizgon poniekąd miał rację - ktoś musi pilnować. Westchnął więc cierpiętniczo i rozglądając na wszystkie strony, zakradł na werandę domku pod numerem 13. Cel był jeden: wejść, zabrać sygnet i ewakuować się jak najszybciej.

Pierwszy punkt wykonał. Z cichym skrzypnięciem zawiasów wkradł się do środka chatki. Wnętrze wyglądało podobnie do tego ich, tylko kolorystyka była utrzymana tutaj w kolorach czerni i zieleni. Jak ślizgońsko - pomyślał i skręcił do sypialni. Wydawało mu się, że nikogo nie ma wewnątrz, chociaż otwarte drzwi wskazywały wręcz przeciwnie. Postanowił się tym nie przejmować i sięgał już do szuflady szafki nocnej, gdy usłyszał za sobą głośne chrząknięcie.

Zaskoczony, obrócił się do źródła hałasu i stanął oko w oko z Hermioną, która podejrzliwie lustrowała chłopaka.

- Harry, co ty tutaj robisz o tej porze? I czemu nie powiedziałeś mi, że przyjdziesz w odwiedziny? - ton szatynki wskazywał na bezwzględne wyjaśnienia - Zresztą całkiem dobrze się składa, że przyszedłeś. Dowiedziałam się kilku ważnych rzeczy, które mają związek z tobą - dźgnęła palcem w jego pierś, rozpogadzając się trochę.

- Nie ma Astorii? - odpowiedział pytaniem na pytanie, powracając do otwierania i przegrzebywania szuflad. Hermiona tylko usiadła na łóżku, przyglądając się czynności bruneta.

- Akurat teraz nie. Czy to, czego tak pilnie szukasz ma z nią jakiś związek? To jest to coś, co ukradła Malfoyowi?

- Skąd wiesz...?

- Powiem ci, ale najpierw ty mi wyjaśnij jaki jest cel twojej wizyty. Przyszedłeś ją obrabować? Harry! - podniosła ton, widząc, że jej wypowiedź zamienia się w monolog do samej siebie.

- Co? - od piorunującego spojrzenia przyjaciółki nie dało się uciec. Przeszukując coraz to więcej półeczek i schowków, Potter zaczął po krótce opowiadać o sytuacji w lesie, zaginionym pierścieniu i cwanej Ślizgonce, zręcznie omijając wątki Voldemorta i aktu pod prysznicem. Na jego nieszczęście Hermiona domyśliła się tej drugiej rzeczy, widząc jak dziwnie porusza się Wybraniec.

- Tylko nie mów nic Draco, bo mnie chyba zabije - westchnął.

- A od kiedy to mówisz mu po imieniu? - uśmiechnęła się podpuszczająco, widząc natychmiast wykwitające rumieńce na twarzy chłopaka.

- Od momentu, gdy zostawiłaś mnie, żeby ratować obłożnie chorego Rona - odpowiedział ironicznie Harry, próbując nie dać po sobie poznać, że coś jest na rzeczy - A w ogóle to co u niego słychać? Od incydentu na lekcji nie miałem z nim kontaktu.

It's just a dream || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz