ⅩⅩ

54 4 0
                                    

Do chłopców podszedł powolnym krokiem Dumbledore, uśmiechając się litująco i ze skruchą. Bez słowa stanął naprzeciwko i położył pomarszczoną dłoń na ramieniu młodszego. Jeszcze raz pokręcił z niedowierzaniem głową, a potem przemówił:

- Harry, muszę przyznać ci rację. Tak samo Syriuszowi, który zawsze twierdził, że w tych moich dropsach coś jest. Przez nie byłem omotany, a powinienem był uwierzyć w twoje wizje, a przede wszystkim powrót Voldemorta. Jedyne co mogę teraz powiedzieć, to szczere przepraszam i proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że nadal mi ufasz.

- Niech pan nie przeprasza! - zakłopotał się Potter - To przecież nie pana wina. Wątpię, żeby tak potężny czarodziej jak pan, celowo zignorował moje ostrzeżenia i symptomy.

- Skoro tak sądzisz, to chyba mamy sporo do przegadania - odrzekł spokojnie i zwrócił spojrzenie na Dracona. W jego połówkach okularach odbijały się delikatnie promienie, nadając jego osobie jakiegoś osobistego blasku.

- Draco - zwrócił się do Ślizgona - Dzisiaj wykazałeś się czymś, co zupełnie wykracza poza reguły twojego domu. Męstwo, szlachetność, narażenie się. Widzę, co jest między wami - wywołał tym rumieńce na ich twarzach - I jest to cudowne. Oczywiście nie jestem niczemu przeciwny, ponieważ to, co dzisiaj zrobiliście razem, jest niesamowite. Draco, pokonałeś Toma Riddle'a.

- To nie moja zasługa, ja...

- Przestań tak mówić, to dzięki tobie! - pacnął go Gryfon, chichocząc pod nosem i patrząc na niego spod byka.

Albus przyglądał się im z rozbawieniem i nostalgią.

- Myślę, że zasłużyliście na nagrodę i specjalne podziękowania, a także gratulacje. Przyznaję po dwieście punktów Gryffindorowi oraz Slytherinowi.

Chłopców nie zdziwiła tak hojna punktacja, ponieważ od kiedy tylko znaleźli się w Hogwarcie, dyrektor zawsze lubił obdarowywać uczniów za ambicje.

- Odznaczam was również Specjalną Nagrodą za Zasługi dla Szkoły.

Harry spojrzał nalegająco i błagalnie, dając wyraźnie dyrektorowi, że oczekuje jeszcze jednej, drobnej rzeczy. Starzec zrozumiał aluzje, a w kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki, gdy uśmiechał się.

- Oraz oczywiście postaram się namówić Syriusza, by pracował w szkole. Co wy na to?

- Mnie to i tak różnicy nie robi - mruknął szarooki.

- Wspaniale! - ucieszył się Harry i potrząsnął kochankiem - Syriusz będzie nas uczył! Właśnie - nagle coś mu się przypomniało - Remus mówił, że on i Black planują coś dla mnie. Wie pan może co?

Albus pokręcił przecząco głową, lecz mimika twarzy wskazywała przeciwnie.

- Och, Harry. Dowiesz się w swoim czasie. Trochę cierpliwości.

Odwrócił się do nich plecami i wolno ruszył przed siebie. Gwieździsta szata powiewała na wietrze, a włosy w brodzie sterczały nienaturalnie.

Draco przysiadł na ławce, wpatrując w zagapionego Złotego Chłopca. Gryfon stał w miejscu i rozmyślał. Rozpamiętywał każde pojedyncze zdarzenie minionego tygodnia, szczególną uwagę przywiązując do czynów Snape'a. Po bitwie dużo osób stwierdziło, iż profesor stchórzył, jednak prawda była zupełnie inna - to właśnie on rozbroił Voldemorta, wykupując odrobinę jakże koniecznego czasu.

- Harry.

Jasne słońce raziło go w oczy, a powietrze pozostawiało na skórze dreszcze. Kasztanowe drzewa i ich łyse gałęzie bujały się od powiewów.

It's just a dream || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz