Tyler obudził się i zauważył, że ponownie w jego pokoju jest pielęgniarka, która była u niego wcześniej. Szykowała coś na stole, ale chłopak nie mógł dobrze się temu przyjrzeć, co ona tam robi.
- Umm dzień dobry? - powiedział niepewnie i dopiero brunetka zobaczyła, że już nie śpi.
- Dobrze, że już nie śpisz - powiedziała, podchodząc do bruneta - Pan Fred, chce zrobić badania twojego mózgu.
- Mojego mózgu? - zapytał dość spanikowany, Galpin.
- Tak, ale spokojnie, to jest dość bezpieczne i niczego prawie nie poczujesz - powiedziała pielęgniarka, a następnie wskazała na krzesło - A teraz usiądź.
Tyler zrobił, jak powiedziała i usiadł na siedzeniu. Dziewczyna zaczęła dla niego podłączać różne kable do rąk, które były połączone do urządzenia. Galpin już nie zamierzał pytać, po co to, tylko spokojnie siedział.
- W ogóle to mogę wiedzieć, jak masz na imię? - zapytał, już trochę się nudząc.
- Jennifer - odpowiedziała brunetka, odpinając koszulę nocną dla syna szeryfa i zaczynając podłączanie kabelków na jego klatce piersiowej.
- Po co aż tyle kabli? - zapytał Tyler, widząc ile już przewodów jest do niego podłączonych.
- Żeby na ekranie było widać, jakim tępem i jak płynie twoja krew w różnych narządach ciała i w ogóle jak twoje ciało oddziałuje - odpowiedziała Jennifer, a następnie odsunęła się odrobinę od chłopaka, a następnie odkasała nogawki u jego spodni i zaczęła podłączać przewody teraz na nogach i nagle do pomieszczenia wszedł, pan Fred.
- Już nasz pacjent gotowy? - zapytał, kładąc stertę papierów na biurko.
- Tak - odpowiedziała brunetka, a następnie zaczęła zapinać, syna szeryfa, pasami - To dla bezpieczeństwa - zapewniła, widząc niezaspokojony wzrok, chłopaka.
Galpin tylko kiwnął głową i nagle pan doktor, przyczepił coś do jego skroni.
- Zaczynamy leczenie - powiedział siwowłosy i zaczęło się badanie.
Na początku było dość zwyczajnie. Brunet nic nie czuł, ale potem poczuł dziwne mrowienie, które się zwiększało, aż nagle jakby prąd zaczął go razić. Zaczął się automatycznie trząść i wyrywać. Chciał się wydostać. Zaczął krzyczeć i jęczeć z bólu aż w końcu, to wszystko się skończyło. Schylił głowę z ulgi, a w tym czasie Jennifer do niego podeszła i wstrzyknęła dla niego zastrzyk, w rękę.
- Powiedziałaś, że prawie niczego nie poczuję - powiedział Tyler z wyrzutem, zwracając wzrok na brunetkę.
- No prawie - powiedziała i odpięła chłopaka od pasów bezpieczeństwa.
- Dobrze ty odpocznij, a ja sprawdzę wyniki - powiedział Fred i jakby niby nic wyszedł z pomieszczenia z stertą papierów.
Galpin tylko syknoł z bólu, a następnie za pomocą Jennifer, położył się do łóżka. Dziewczyna nakryła go kołdrą, a następnie zmieniła mu kroplówkę. Chłopak oddychał ciężko, spoglądając na nią.
- Innym razem to mi powiedz, że będzie strasznie boleć, a nie, że prawie nic nie poczuję - mruknął nagle, a pielęgniarka zwróciła na niego wzrok.
- Niedługo powinno przestać boleć - powiedziała, a następnie zbliżyła się do drzwi - A byłeś dzielnym pacjentem, więc nie przesadzaj - dodała i wyszła z pomieszczenia.
- Nie przesadzaj - przedrzeźnił ją, brunet, a następnie postanowił odpocząć.
CZYTASZ
Wednesday x Tyler - Mój potwór
FanfictionUcieczka z ośrodka. Ponowne spotkanie. Czy coś znowu między nimi zaiskrzy?