Minęły tygodnie i już wszyscy znajomi, jak i rodzice zakochanych dowiedzieli się o ich zaręczynach. Przyjaciele byli zadowoleni, ale rodzice... Szkoda gadać, jak to Gomez i Morticia nie dawali spokoju dla bruneta i jak szeryf nie dawał spokoju dla czarnowłosej. Nie byli przekonani czy to dobry pomysł, żeby ich dzieci brali ślub, a szczególnie nie był pewien tego pan Addams i pan Galpin. Był prosty powód. Wednesday przecież to kochana córeczka tatusia, a Tyler kochany syneczek tatusia. Ale młodzi nie dali za wygraną i w końcu nadszedł ten ważny dzień dla nich dwóch.
- Rany stresuję się - powiedziała młoda Addams.
- To normalne - powiedziała jej matka, poprawiając dla dziewczyny, czarną suknie ślubną.
- A może to jednak zły pomysł?
- Wednesday po prostu się stresujesz i teraz będziesz takie różne rzeczy sobie wmawiać. Rób po prostu, jak twoje serce ci podpowiada.
- Wow mamo, się nie spodziewałam takich słów.
- Się nie przyzwyczajaj - powiedziała kobieta i w tym czasie do pomieszczenia wszedł ojciec panny młodej.
- Już nasz skorpionek jest gotowy? - zapytał, podchodząc do dziewczyn.
- Może - odpowiedziała Wednesday.
- No to chodźmy, ponieważ już wszyscy czekają - powiedział Gomez i podążyli do miejsca docelowego.
Nie musieli iść długo, ponieważ wydarzenie miało się odbyć na polanie. Już po chwili młoda Addams mogła ujrzeć dekoracje ślubne, oczywiście koloru czarnego. Po momencie stała już przy swoim przyszłym mężu.
- Przepięknie wyglądasz - powiedział Tyler, przyjmując dłoń czarnowłosej, od jej ojca.
- Zaopiekuj się nią dobrze i dbaj o nią - powiedział mężczyzna.
- Obiecuję, że zrobię co z moich sił, żeby tak było - powiedział brunet, a Gomez tylko kiwnął głową, a następnie podszedł do swojej żony.
- No mój przyszły mężu, czarny garnitur, koszula, muszka, postarałeś się - powiedziała Wednesday, a chłopak zwrócił na nią wzrok.
- Podziękuj swoim rodzicom - powiedział Galpin, a Addams uśmiechnęła się na te słowa.
Zaczęła się ceremonia, którą oczywiście prowadził nie kto inny, jak sam Rączka. Po pewnym czasie młoda para miała założone na swoich palcach znak ich miłości i oficjalnie zostali mężem i żoną. Bez już żadnego słowa Tyler przyciągnął swoją ukochaną do pocałunku. Całowali się aż do momentu, jak zabrakło im tchu. Następnie styknęli swoje czoła do siebie i patrzyli sobie w oczy. Mogli tak stać wieczność, ale impreza czekała.Ten rozdział dedykuję dla horrorfann , która lub który bardzo mnie motywuje swoimi miłymi komentarzami i oczekiwaniami na następny rozdział, do dalszego pisania. Bardzo chcę ci podziękować. Również dedykuję ten rozdział dla Wednesday_stories , która lub który również bardzo mnie motywuje do dalszego pisania i też bardzo chcę ci podziękować za miłe komentarze i oczekiwanie na dalsze rozdziały.
CZYTASZ
Wednesday x Tyler - Mój potwór
FanfictionUcieczka z ośrodka. Ponowne spotkanie. Czy coś znowu między nimi zaiskrzy?