"WITAJ Z POWROTEM, ELENO"

484 62 84
                                    

POV: Elena (Następny dzień, apartament Eleny w siedzibie DIC)

Około godziny 10 rano otworzyłam oczy i ku mojemu zaskoczeniu, mimo wczorajszej imprezy, nie odczuwałam zmęczenia. Wręcz przeciwnie, czułam w sobie większe podekscytowanie na myśl o nowym dniu, który właśnie nadszedł. Wydaje mi się, że stopniowo zaczynam oswojać się z tą nową rzeczywistością, która mnie otacza...

Po zakończeniu porannej rutyny i po zjedzeniu szybkiego śniadania, ubrałam się w wygodne ubrania. Gdy opuszczałam wnętrze mojego apartamentu i stanęłam przy drzwiach, na chwilę zatapiając się w kontemplacji. Moje dłonie przytrzymujące klamkę na moment się wahały. Pomysł, aby zapukać do drzwi apartamentu Jake'a, przemknął mi przez myśl, ale intuicja podpowiadała, że już od dawna może go tam nie być...

W związku z tym, obróciłam się na pięcie i skierowałam się w kierunku sfery biurowej, pokonując przy tym kilkanaście schodków. W miarę przechodzenia przez korytarz mijając inne biura oraz nawet biurową kuchnię, nie napotkałam żywej duszy na swojej drodze, jednakże ten stan rzeczy nie trwał długo...

Gdy znalazłam się przed drzwiami biura Jake'a, momentalnie poczułam lekkie wahanie. Moje spojrzenie niepewnie spoczęło na klamce, jednak natychmiast przypomniałam sobie, co Jake mówił – że w razie potrzeby mogę po prostu wejść bez pukania. W związku z tym, po kilku głębszych oddechach, które miały mi pomóc wzmocnić pewność siebie, ruszyłam klamką w dół, powodując powolny i cichy dźwięk otwierania a gdy zerknęłam do środka, natychmiast moim oczom ukazał się Jake skupiony nad swoim biurkiem w pełnym skupieniu...

Elena: No czyś ty do reszty zdurniał? - Lekko poirytowany wydech opuścił moje usta, gdy weszłam do jego biura - Przecież ty masz odpoczywać, a nie zajmować się swoimi papierkami z samego rana, zwłaszcza po imprezie - Skrzyżowałam dłonie na piersi i zerknęłam na niego stanowczo.

Jake: Również dzień dobry, Eleno - Lekko prychnął śmiechem, gdy kontynuował podpisywanie papierów - Nie martw się, dzisiaj pobiłem jakiś rekord spania, bo dopiero kilkanaście minut temu zabrałem się do pracy.

Elena: Jak się czujesz? - Usiadłam na krześle, które było umiejscowione przed jego biurkiem.

Jake: Wszystko w porządku, nie martw się - Wreszcie uniósł głowę i skierował wzrok w moją stronę - A ty jak się czujesz? Dobrze spałaś?

Elena: Tak, właściwie to tak - Pokiwałam głową i oparłam moje łokcie na jego biurku, aby na moich splecionych płacach oprzeć moją brodę - Co tam ciekawego porabiasz?

Jake: Cholerna papierologia... - Westchnął i wziął łyka kawy - Przez moją nieobecność trochę się tego nazbierało. Później, będę musiał to wszystko wprowadzić do systemu - Kiwnął na inny stos dokumentów i znowu skierował spojrzenie w moją stronę - A ty? Jakie masz dzisiaj plany?

Elena: Spotkanie z Joe - Westchnęłam i położyłam dłonie całkowicie na jego biurku - Będziesz miał chwilkę, aby spotkać się ze mną po tym spotkaniu?

Jake: Stresujesz się.

Elena: Powiedzmy, że to dość niecodzienne, aby powierzyć jakiejś przypadkowej dziewczynie z internetu, która w jakiś cudowny sposób uratowała całą Amerykę, jakąś oficjalną sprawę kryminalną, która polega na czymś więcej niż klikaniu w telefon - Lekko parsknęłam śmiechem - Jestem przyzwyczajona do prowadzenia śledztw telefonicznie.

Jake: Kompletnie nie doceniasz siebie i swoje umiejętności, Eleno - Odłożył kubek na stół - Dzięki nagraniu, które pokazał mi Luka, na własne oczy widziałem twoje szefowskie pląsy na moim stole. Więc nie wmówisz mi, że nie potrafisz improwizować - Lekki chichot wydobył się z jego ust.

POKOCHAĆ CIĘ ZNÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz