RULETKA POŚWIĘCENIA

567 69 183
                                    

POV: Elena (Kilka sekund później w Stanach Zjednoczonych, biuro Anthony'ego w siedzibie FBI, LA)

Gdy ostrożnie otworzyłam drzwi do biura Anthony'ego i zajrzałam do środka, przygotowałam się na prawie wszystko, ale zastałam scenę zupełnie odmienną niż się spodziewałam...

Nie było makabrycznego mordu, żadnych odciętych kończyn ozdabiających ściany ani dymu unoszącego się po eksplozji...

Zamiast tego zobaczyłam Anthony'ego i Jake'a siedzących w dokładnie tych samych pozycjach, w jakich ich zostawiłam, ale zamiast gorącej kłótni czy fizycznej konfrontacji, byli zaangażowani w intensywną walkę na wzrok. Ich spojrzenia mówiły więcej niż tysiąc słów, a atmosfera była napięta niczym struna gitary gotowej do przerwania...

Muszę przyznać, że ten komiczny widok ich bycia wściekłymi, ale niemożliwymi do zrobienia sobie nawzajem czegokolwiek, przyprawił mnie o lekki, dyskretny uśmiech...

Elena: No więc... - Wemknęłam się do biura, powoli zamykając za sobą drzwi - Dało się?

Anthony: Kryminalista - Wymamrotał.

Jake: Podnóżek Gilberta - Szepnął mu z gniewem.

Elena: Wspaniale, więc skoro psiapsiółki zakopały już topór wojenny, możemy zaczynać - Usiadłam na krześle obok Jake'a, przykuwając uwagę Anthonego - Więc? Gdzie jest sprzęt Marii?

Anthony: Tak jak obiecałem, dostaniesz wszystko, o co prosiłaś - Westchnął - Ale przed tym, wydaje mi się, że mamy do pogadania, Eleno.

Kątem oka zauważyłam, jak Jake lekko pochyla się do przodu i otwiera usta, prawdopodobnie przygotowując się do wtrącenia swoich myśli...

Na to szybko zareagowałam, aby oszczędzić nam kolejnych nerwów, dociskając swoją piętę na jego bucie, sygnalizując mu, aby zrezygnował z pomysłu włączenia się do rozmowy, na co on lekko syknął z boku, z powrotem opierając się na krześle...

Elena: Pewnie - Posłałam mu lekki uśmiech, kładąc kubek z kawą na stole - Jestem niczym otwarta księga.

Anthony: Dlaczego zdecydowałaś się zająć sprawą Marii?

Elena: Tutaj to ja powinnam zapytać, dlaczego przestałeś szukać swojego własnego pracownika, co skłoniło Joe Kinga do skontaktowania się z prywatną agencją detektywistyczną, Anthony?

Szybko odbiłam piłeczkę, cały czas utrzymując nieugięty kontakt wzrokowy...

Elena: Zrozumiałabym twoją decyzję, gdyby dotyczyła obcej osoby, gdzie priorytetem byłoby rozwiązanie ważniejszych spraw. Jednakże, z całym szacunkiem, nie mogę zrozumieć, dlaczego zrezygnowałeś z pracownika, który oddał ci ponad 20 lat służby, zdobył liczne wyróżnienia, a jej portret teraz zdobi ścianę twojego korytarza.

Anthony: Gdyby to tylko było takie proste, jak mówisz - Westchnął, odwracając wzrok - Uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie, nigdy nie przestałbym jej szukać. Jednakże, gówno mogę zrobić bez oficjalnej zgody prezydenta. Zasada jest prosta, jeśli nie ma żadnego śladu osoby zaginionej przez ponad miesiąc, priorytet sprawy maleje, a musimy zająć się innymi rzeczami.

Jake: I w ten właśnie sposób zarabiam na łataniu dziur w publicznym systemie, podczas gdy ty musisz się łasić i stać na głowie, aby spełniać oczekiwania swojego szefa - Dumnie złożył ręce za głową - Ale nic się nie martw. W mojej firmie pojawiło się już wiele odrzutków, takich jak Joe, którzy zostali przez ciebie brutalnie pozostawieni na pastwę losu, zostawiając mi brutalnie ogromne pieniądze.

POKOCHAĆ CIĘ ZNÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz