"- Kochasz ją?
- Jak cholera.
- Dokąd was to zaprowadzi?
- Prosto do piekła..."
•••
[CZĘŚĆ DRUGA]: Po odnalezieniu Jake'a, życie Eleny nabiera tempa, gdy on niespodziewanie staje u progu jej domu i nie przynosi ze sobą jedynie propozycji pracy...
Gdy Jake otworzył drzwi swojego biura, opuściliśmy je i wkroczyliśmy na korytarze siedziby. Tam, wśród spokoju, jaki nas otoczył, mogliśmy oddać się refleksji. Cisza, która nas otaczała, była jak delikatna kołysanka i pozwalała nam skupić się na naszych myślach...
Nie czuliśmy potrzeby schodzenia na niższe piętra, ponieważ naszym celem było dotarcie do tych zamkniętych, tajemniczych drzwi. W miarę jak kroczylismy, wciągnęła mnie atmosfera napięcia i oczekiwania, jakie emanowało z tego miejsca. Nie minęło wiele czasu, zanim po kilkunastu sekundach stanęliśmy przed naszym celem - zamkniętymi drzwiami, które kryły w sobie tajemnicę i nieznane...
Jake: No więc... - Sięgnął po swoją plakietkę - Pokażę ci kilka dostępnych biur, ale i tak wiem, którą opcję wybierzesz.
Elena: Z całym szacunkiem, Panie Danford, ale nie sądzę, żebyś mnie aż tak dobrze znał, aby zgadnąć moje preferencje - Uśmiechnęłam się dumnie.
Jake: Muszę cię ostrzec, że bardzo lubię takie wyzwania, Panno McClain - Odwzajemnił dumny uśmiech i otworzył drzwi swoją plakietką.
Lekko popchnął drzwi i gestem dłoni zaprosił mnie do środka. Następnie, kiedy zrobiłam kolejny krok, miałam okazję dokładniej przyjrzeć się pierwszemu biuru i przeprowadzić szczegółową analizę jego wnętrza...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Elena: Nah - Lekki grymas pojawił się na mojej twarzy - Zbyt...
Jake: Zbyt ciemny, zbyt nudny, zbyt stonowany i zbyt grobowy, zbyt harmonijny? - Lekko pomasował swoją brodę rozglądając się ze swoim dumnym uśmieszkiem.
W trakcie rozglądania się, mój wzrok zatrzymał się na nim, a moje brwi lekko marszczyły się, a buzia lekko się otworzyła. Jedyne, co wydobyło się z moich ust, to bezdźwięczny wydech... Tak, dokładnie te myśli przeszły mi przez głowę, jak tylko tu weszłam. To biuro kompletnie nie pasuje do mojego stylu. Jest tu tak ponuro, szaro i po prostu smutno. To, co powiedział, było jakby wyrwane prosto z moich ust...
Jake: Chyba kogoś tutaj zatkało - Skrzyżował ramiona gdy nasze oczy się spotkały.
Elena: Pudło, chodziło o dywan - Powiedziałam bez zawahania, gdy zaczęłam ponownie kierować się w stronę drzwi.
Jake: Dywan? - Lekko uniósł brwi i parsknął śmiechem gdy odprowadzał mnie wzrokiem - A co ci przeszkadza w dywanie?
Elena: Widzę, że to ja miałam rację, jak zawsze, i nie znasz mnie tak dobrze, jak sądziłeś, Panie Danford - Przeszłam przez próg, dumnie się uśmiechając i uniosłam głowę wysoko - Nienawidzę dywanów - Skierowałam głowę w jego stronę i zaczęłam szeptać - Jedyne, do czego są one potrzebne, to do magazynowania brudu, kurzu i resztek twojego wybujałego ego.