Znaleźli się na korytarzu jego mieszkania, do którego wcześniej Hermiona próbowała się dostać, ale nie potrafiła. Malfoy po aportacji czuł się jeszcze gorzej niż wcześniej, z resztą ona po swojej czwartej z rzędu również nie tryskała energią.
- Musisz otworzyć.
Gdzieś w środku miał nadzieję, że zabierze go do siebie, ale nie narzekał. W końcu tutaj mógł się czuć o wiele swobodniej, niż u niej, ale sprzeczności w jego głowie ciągnęły go do jej domu. Tam było inaczej. Chwilę trwało zanim znalazł swoją różdżkę i skupił się na tyle, żeby chociaż w oczach mu się nie dwoiło.
- Sezam Aperio. - wypowiedział te dwa słowa, a zaraz po nich zamek ustąpił, a nawet drzwi same w sobie się uchyliły. Serio? Pomyślała Hermiona, przypominając sobie, że nikt by nie wpadł na to zaklęcie. Ono było po prostu zapomniane przez system nauczania i przez cały czas trwania programu zostali nauczeni tylko zaklęcia Alohomora. Ona znała te drugie zaklęcie, jak i trzy kolejne do otwierania, ale nie wpadła na to, że Malfoy mógł również je znać.
Pomogła mu wejść do mieszkania i usadziła na miękkiej sofie. Kiedy tylko jego plecy spotkały się z oparciem, syknął z bólu, układając dłoń na piersi.
- Gdzie masz apteczkę?
- Czy ja wyglądam na kogoś, kto ma apteczkę? - wysyczał, czując, że zaczyna coraz bardziej piec i wysączać się żywą krwią. Nie był do końca poskładany, bo powinien być wciąż w szpitalu, ewentualnie dopiero szykować się do wyjścia. Zignorowała jego przytyk i przetransmutowała pierwszy lepszy przedmiot w długi bandaż, gazę, mugolski klej szybkoschnący oraz sięgnęła po drogi alkohol, który znalazła w kuchni na blacie.
- Rozbierz się. - rzekła surowo, zupełnie, jakby powiedziała to co najmniej profesor McGonagall, ale niekoniecznie chciał sobie ją teraz wyobrażać.
Nie protestował. Czuł się już wystarczająco paskudnie, żeby jeszcze zostać zbesztanym za nieposłuszeństwo. Powolnymi ruchami rozpinał guziki swojej już prawie czerwonej, a nie białej, koszuli. Wyglądał przy tym wciąż nieziemsko i bardzo przystojnie, stwierdziła Hermiona w duchu. Stała więc nad nim z wyczarowanymi przedmiotami i tylko czuła jak powoli uchylają jej się usta. Wróciła jednak bardzo szybko do rzeczywistości, kiedy ujrzała ciemnoczerwony bandaż, który ledwo się trzymał na jego klatce piersiowej.
Obróciła się na pięcie i poszła do kuchni w celu znalezienia nożyczek. Były w szufladzie ze sztućcami.
Wróciła do niego szybkim krokiem i położyła wszystko obok niego na kanapie. Nie pytając, usiadła na nim okrakiem, co wywołało u niego niemałe zaskoczenie. Ona jednak była jak w transie, nawet nie zauważając jego wzroku. Ułożył więc dłonie na jej udach, żeby było mu wygodniej, a ona zabrała się do pracy. On zaś odchylił głowę do tyłu i starał się nie stracić przytomności, choć alkohol i utrata krwi mu w tym nie pomagały.
- Nie powinniśmy się widywać. - wymamrotał, nawet nie podnosząc głowy. Uznała więc, że już majaczy. Nie odpowiedziała.
Delikatnie rozcięła stary bandaż, ukazując otwartą ranę, która prawdopodobnie otworzyła się po jego bójce. Powinien się oszczędzać, a nie zachowywać jak szczeniak.
Pomijając to ogromne rozcięcie na piersi, widziała również mnóstwo mniejszych zabliźnionych ran. Starszych, młodszych, głębszych i płytszych. Była pewna, że co najmniej pięć z nich jest sprzed więcej, jak dziesięciu lat. Było również mnóstwo czerwonych, świeżych, które zostały zaleczone w Mungo, choć prawdopodobnie wciąż sprawiały dyskomfort.
Złapała butelkę whisky i jednym ruchem oblała ranę, a na swoich udach poczuła żelazny uścisk jego szczupłych palców. Syczał z piekącego bólu, a zaraz zrehabilitował się i zabrał dłonie z jej ud, na których z pewnością będą siniaki. Ona jednak nie zwróciła nawet na to uwagi, była zbyt skupiona na pracy.
CZYTASZ
Potrzebuję cię • HG×DM • 38/50
FanfictionPrzecież to niemal niemożliwe, aby dwoje tak różnych sobie ludzi, było jednocześnie tak podobnych. Ani ona, ani on nie zdawali sobie sprawy z tego, jak kręte mogą być ich ścieżki, aby na końcu się połączyć w jedną drogę... #14 w #dramione 06.02.2019...