Rozdział 29

889 35 13
                                    

- Hermiona, masz pojęcie, jak rozległy jest to teren? - rozłożył ręce w geście poddania, przeglądając jednocześnie ogromną mapę, która leżała na jego biurku w gabinecie. - Nawet mając setki ludzi do pomocy, to może być prawie niewykonalne...

- Właśnie, prawie. - odpowiedziała, zakładając ręce na klatce piersiowej. - Skoro dostałeś tę wskazówkę, to myślę, że nie po to żebyś krążył po całym kraju, tylko skupił się na konkretnym miejscu. Coś tam musi być charakterystycznego, co powinno pomóc w poszukiwaniach.

Siedzieli w gabinecie Harry'ego od co najmniej trzech godzin, wzajemnie obrzucając się pozytywami, jak i negatywami tej wyprawy. Nie potrafili w żaden sposób dojść do porozumienia, choć wydawać by się mogło, że ich to nie dotyczy.

Hermiona uwierzyła w to, że są w stanie znaleźć Draco, naprawdę w to wierzyła, choć kompletnie nie wiedziała w jaki sposób mają to zrobić. Harry zaś myślał logicznie i nie popadał w euforię po pierwszej wskazówce, która mogła świadczyć o tym, że Malfoy wciąż żyje. Był pełen obaw, że to wcale nie ślizgon wysłał tę kartkę, a osoba, która go przetrzymuje, właśnie po to, aby ściągnąć ich wprost do paszczy lwa. Nie miał pojęcia, jaki miałby być plan wciągnięcia tam czy jego samego, czy Hermiony, ale wiedział, że musi brać pod uwagę każdą możliwość. Nawet jeśli miałby pomyśleć, że ktoś chce ich zabić pod pretekstem misji ratunkowej.

- Przypomnij sobie, jak szukaliśmy horkruksów, Harry. - powiedziała jakby błagalnym tonem, patrząc na swojego przyjaciela, czym ściągnęła jego pełną uwagę. - Wtedy też nikt z nas nie wiedział co robić i gdzie ich szukać. Snuliśmy się po pustkowiach niemal na granicy życia i śmierci, a ostatecznie i tak się udało. Wiele wtedy straciliśmy, ale zyskaliśmy tym długotrwały spokój. Przemyśl to, proszę. Ja już podjęłam decyzję, a jeśli ty chcesz spróbować tak, jak ja, to spotkajmy się jutro w moim domu. Będę czekać do godziny siódmej rano.

Harry chciał coś odpowiedzieć, ale go po prostu zatkało. Chciał jej jeszcze raz wytoczyć wszystkie swoje "przeciw", które zdążył sobie posegregować w głowie, ale zdał sobie jeszcze z jednej sprawy świadomość. Do teraz nie docierało do niego, co łączy jego przyjaciółkę ze ślizgonem, który ich dręczył przez większość lat w szkole. Teraz jednak zdał sobie sprawę z tego, że jej na nim na prawdę zależy. Nie mógł jednoznacznie stwierdzić "no jasne, Hermiona kocha tego dupka", bo to są bardzo mocne słowa, ale zdecydowanie nie był jej obojętny. Zawsze starała się wszystkim pomóc, komu tylko mogła, ale teraz jest inaczej. Ona się wręcz zadręczała niewiedzą o tym, co się dzieje z Malfoyem i tym, dlaczego tak się stało.

Kobieta idąc przez ministerialny korytarz, prowadzący do jej gabinetu, podeszła do swojego asystenta, który okupował powierzone mu biurko. Spojrzał na jej wręcz srogą minę, która nie znikała jej z twarzy już od dobrych kilku tygodni. Nie miał odwagi pytać, co się stało, a nawet nie był to jego interes. Był tylko jej pracownikiem, choć momentami liczył na to, że zdobył jej jakąś namiastkę przyjaźni.

- Mógłbyś podać mi mój kalendarz? - spytała słabszym głosem, niż sobie to wyobrażała w swojej głowie.

Wykonał jej polecenie, a ona otworzyła go na kolejnym dniu. Nie miała nic zaplanowane, dopiero za trzy dni miała spotkanie, z którego musiała zrezygnować. Na każdej stronie, od dnia dzisiejszego, pisała wielkimi literami "odłożone - do odwołania". Nie wiedziała, kiedy może spodziewać się swojego powrotu, ale nie dbała o to. Mogła pozwolić sobie na chwilowe porzucenie swoich obowiązków, a te, które nie wymagały jej obecności, będą wypełniane przez jej asystenta.

Oddała z powrotem kalendarz, a kiedy blondyn przewertował kartki, zrobił ogromne oczy, nie rozumiejąc co się dzieje. Nie spytał jednak, gdyż Hermiona odeszła od jego biurka bez słowa.

Przeszła przez kominek w swoim gabinecie, wprost do tego w swoim domu. Odetchnęła głęboko i zaczęła myśleć. Musiała zmobilizować swój mózg, aby ponownie móc analizować w ten sam sposób, w jaki to robiła ponad dziesięć lat wcześniej. Już nie potrafiła tego robić tak lotnie, jak wtedy, ale uznała, że tego się nie traci.

Przygotowała sobie wygodne ubrania, które zamierzała na siebie włożyć jutro z samego rana. Musiała również mieć plecak, do którego powinna spakować rację żywieniową, która mogła jej pomoc w przeżyciu. W jej wyposażeniu znalazła się również pusta butelka, w której będzie mogła wyczarować dla siebie wodę pitną.

W międzyczasie usiadła na oparciu fotela, ogarniając wzrokiem to, co już zdążyła przygotować. Nie miała już swojej torebki, do której mogła zmieścić dosłownie wszystko i wcale nie odczuwać jej ciężaru. Musiała polegać na swoim intelekcie, który podpowiadał jej co będzie naprawdę potrzebne, a co już nie do końca. Spakowała jeszcze mapę, nie wiedząc, czy aż tak może polegać na magii w terenie, którego kompletnie nie znała. Jedyny najbliższy punkt w obszarze Pap of Glencoe znajdował się niemal sto kilometrów dalej. Czekała więc ją niemała wędrówka, gdyż bliżej nie będzie się w stanie aportować.

Nalała sobie wina, chcąc się nieco odprężyć przed wyprawą, ale w tym samym momencie zbeształa się w myślach. Nie mogła przecież się ogłupiać alkoholem w takim momencie. Odstawiła kieliszek na blat w kuchni i spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina piąta po południu. Powiedziała Harry'emu, że wyrusza następnego dnia rano. Obawiała się jednak, że jej przyjaciel nie zdecyduje się na tę wyprawę. Naprawdę się tego bała, bo wiedziała, że wtedy zostanie zdana sama na siebie. Mogła podjąć więc tylko jedną decyzję.

Musiała wyruszyć już teraz.

Nie mogła czekać dlużej, zastanawiając się, czy Draco wciąż żyje.

- Teraz, albo nigdy. - dodała sobie otuchy i włożyła na siebie ubrania, które wcześniej przygotowała i udała się do swojej sypialni.

Wyjęła z małej komody czystą kartkę i długopis.

Wybacz, jeśli mnie nie zastałeś w domu. Uznałam, że nie mogę dłużej odwlekać tej decyzji. Nie mogę tylko siedzieć i myśleć, bo tym nic nie zdziałam. Uznałam również, że nie powinieneś narażać własnego życia i zdrowia, mając rodzinę, która na ciebie czeka w domu.

Trzymaj kciuki, abyśmy wrócili oboje.

Hermiona


Jedna łza spłynęła po jej policzku, kiedy zostawiła w salonie na stoliku swój list. Wiedziała, że Harry nie wybaczy jej tej decyzji, ale była dorosła i taką właśnie podjęła.

Włosy spięła w wysoki kucyk, licząc na to, że nie będą jej przeszkadzać. Założyła wygodną kurtkę, schowała różdżkę, złapała plecak i odetchnęła głęboko.

Wykonała obrót, a sekundę później została po niej już tylko cisza.

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz